EVE
Everton
Premier League
24.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1460

Podsumowanie meczu


Podopieczni Kloppa wracają z Madrytu pokonani. Madrytczycy po bramce Saúla Ñígueza w 4. minucie zdołali utrzymać jednobramkowe prowadzenie do końca. Jednak nic nie jest przesądzone i czeka nas niezwykle ciekawy rewanż za trzy tygodnie na Anfield.

Po ponad dwóch miesiącach wróciła Liga Mistrzów. Obrońca trofeum w pierwszym spotkaniu 1/8 finału przyjechał na Wanda Metropolitano, aby zmierzyć się z Atlético Madryt prowadzone przez Diego Simeone.

Atlético do wtorkowego spotkania przystąpiło osłabione brakiem kontuzjowanych Kierana Trippiera, Hectora Herrery i João Félixa. Do dyspozycji Diego Simeone powrócili: Diego Costa i Alvaro Morata.

Liverpool musiał sobie radzić bez Nathaniela Clyne’a oraz Xherdana Shaqiriego, którzy pauzowali ze względu na odniesione urazy.

Arbitrem głównym spotkania był Szymon Marciniak.

Goście już od samego początku spotkania próbowali wysoko atakować rywala, intensywnym pressingiem.

Już w 4. minucie meczu wynik otworzył Saúl Ñíguez, który w zamieszaniu wykorzystał to, że futbolówka znalazła się pod jego nogami i umieścił piłkę w siatce. Bramka padła po dograniu z rzutu rożnego, a piłka dość pechowo odbiła się od nóg Fabinho i trafiła pod nogi Saúla.

Po kwadransie gry Liverpool przejął kontrolę nad przebiegiem gry, ale nadal nie mógł przedostać się w głąb pola karnego.

W 20. minucie spotkania gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Po dograniu Correi piłkę w ostatnim momencie wybił obrońca the Reds.

Sześć minut później Morata z lewej strony pola karnego znalazł się w dobrej sytuacji i oddał strzał, który świetnie wybronił nogami Alisson.

W 30. minucie spotkania Robertson próbował zaskoczyć rywali strzałem z dystansu, ale Szkot mocno chybił. Minutę później podobną próbę podjął Fabinho, z takim samym skutkiem.

Pięć minut później Liverpool miał fantastyczną okazję, aby wyrównać stan meczu. Firmino dograł w polu karnym do lepiej ustawionego Salaha i wydawać się mogło, że już nic nie uratuje drużyny Atlético przed utratą gola, ale w ostatniej chwili strzał Egipcjanina zablokował Felipe.

Do gwizdka kończącego pierwszą połowę meczu nie zmienił się wynik na tablicy. 1:0 dla Atlético Madryt.

Jeszcze przed rozpoczęciem drugiej części obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany. W barwach Rojiblancos za Lemara wszedł Marcos Llorente, natomiast w ekipie the Reds Klopp zdecydował się na zmianę Mané, który kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy otrzymał żółtą kartkę. Niemiec nie chciał ryzykować utraty Senegalczyka w tak ważnym dwumeczu i wpuścił za niego Divocka Origiego.

W 52. minucie Joe Gomez zdecydował się zagrać długie podanie z głębi pola w kierunku wbiegającego w pole karne Salaha, lecz ten minimalnie chybił strącając piłkę głową obok bramki Oblaka.

Liverpool przez następne minuty całkowicie dominował i zamykał momentami gospodarzy we własnym polu karnym, lecz nie przynosiło to żadnych efektów w postaci okazji podbramkowych.

W 70. minucie meczu na murawie pojawił się Vitolo za Moratę.

Minutę później na silny strzał z dużej odległości zdecydował się Renan Lodi, ale piłka przeleciała obok słupka bramki Alissona.

Chwilę potem Salah opuścił boisko, a w jego miejsce pojawił się Alex Oxlade-Chamberlain.

W 73. minucie doskonałą okazję zmarnował Henderson. Po dograniu w polu karnym przez Origiego, kapitan Liverpoolu zdecydował się na strzał z pierwszej piłki, lecz minimalnie chybił. Gdyby tylko piłka leciała odpowiednim torem to znalazłaby się w siatce, a Oblak nie miałby wiele do powiedzenia.

Cztery minuty później Ángel Correa zszedł z boiska, a za niego zameldował się Diego Costa.

Kilka chwil później urazu doznał Jordan Henderson i zmuszony był opuścić boisko. Klopp zdecydował się wpuścić Jamesa Milnera.

W ostatnich minutach spotkania gospodarze w każdej możliwej chwili próbowali kraść cenne sekundy, natomiast Liverpool grał zbyt nerwowo i malały szanse, aby mogli doprowadzić do wyrównania.

Z nerwów nie wytrzymał Klopp i dwie minuty przed końcem został upomniany przez Szymona Marciniaka żółtą kartką.

Nawet po doliczeniu czterech minut przez arbitra gościom nie udało się stworzyć dogodnej okazji, aby pokusić się o wyrównującą bramkę.

Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla podopiecznych Cholo Simeone. Choć drużyna Rojiblancos schodziła z murawy w dobrych nastrojach, to mimo to muszą mieć się na baczności, bo sprawa awansu jest nadal otwarta. Do rewanżu na Anfield dojdzie za 3 tygodnie.

Składy:

Atlético: Jan Oblak - Šime Vrsaljko, Stefan Savić, Felipe, Renan Lodi - Koke, Thomas Partey, Saúl Ñíguez, Thomas Lemar (46' Marcos Llorente) - Álvaro Morata (70' Vitolo), Ángel Correa (77' Diego Costa)

Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold - Joe Gomez, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - Jordan Henderson (80' James Milner), Fabinho, Georginio Wijnaldum - Mohamed Salah (72' Alex Oxlade-Chamberlain), Roberto Firmino, Sadio Mané (46' Divock Origi)

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

madman99 19.02.2020 12:32 #
obawiałem się najbardziej tego że gramy po przerwie, mini-wakacje wszyscy się porozjezdzali po malediwach, dubaju, rio de janeiro i widać było że jeszcze stamtąd nie wrócili myślami, nasza drużyna jest kompletnie rozbita i zdekoncentrowana po takich przerwach, o ile na norwich jeszcze wystarczylo, tutaj bylismy cieniem zespolu ktory znamy. AM w rewanżu skupi się na strzeleniu bramki i obawiam się, że Costa który już wróci do rytmu meczowego może cos wpakować, czy wtedy damy radę strzelić 3 gole, oby. Na pewno LFC będzie zupełnie inną drużyną 11.03, będziemy mieli Anfield za sobą, ale jeśli stracimy bramkę będzie niesamowicie cięzko awansowac.
VII 19.02.2020 13:09 #
Nie da się zasuwać przez cały sezon na najwyższych obrotach i nieustającym głodzie bramek. My nawet mimo braku formy gramy przyzwoity futbol i wyszarpujemy zwycięstwa na styk. Różnica między Atletico, a nami jest ogromna. Oni w tej chwili w zasadzie biją się już tylko o utrzymanie w Top4 La Liga i LM. Obecne Atletico jest zaskakująco słabe i to było widać wczoraj. Mogli nas załatwić drugą bramką z kontry, ale strach przed ewentualną utratą bramki nie pozwalał im nawet nas konkretnie przycisnąć. Widzieli że w naszej obronie jest spory brak komunikacji i trudności w wyprowadzaniu piłek. W tym meczu wielki wpływ na rezultat miał Marciniak. Normalnie przy tak słabym występie naszych chłopaków jestem daleki od krytykowania sędziego, skoro sami naważyliśmy sobie bigosu i na własne życzenie przegraliśmy mecz. Ale chłop strasznie irytował ciągłym stopowanie akcji. Taka drużyna jak nasza praktycznie stoi na elemencie zaskoczenia i szybkim wyprowadzaniu akcji. A w trakcie meczu co Mane lub Fabinho wychodzili na wolną pozycję, Marciniak zatrzymywał grę. To było strasznie wku****jące i nie dziwię się Jurgenowi że brała go k****ica.

Widziałem dziś wywiad pomeczowy z Jurgenem i ku mojemu zdziwieniu śmiał się jak małe dziecko. On doskonale wie o co chodzi i widocznie już ma w głowie jakiś plan na nich. Nie byłby tak pewny siebie gdyby nie był pewny zwycięstwa na Anfield. Nawet zapowiedział głośne powitanie, więc wydaje mi się że po pierwszej połowie skończy się to małpowanie Simeone. Taki rezultat 1:0 to jest właśnie najlepszy z możliwych niekorzystnych i to nie ze względu na straty i możliwość szybkiego odrobienia, ale przede wszystkim na duży materiał do analizy dla naszego sztabu i ułożenie taktyki. Jak Jurgen się uśmiecha i żartuje z redaktorem, to my tym bardziej nie mamy powodu do zmartwień. YNWA :)
madman99 19.02.2020 13:46 #
niestety ale 1:0 to nie najlepszy a najgorszy z możliwych niekorzystnych i bardzo niebezpieczny, materiału do analizy sztab miał i ma całą masę, bo ATM gra tak od wielu lat wszyscy się tego spodziewali i tak zagrali, może i są w dołku ale na jeden mecz tym bardziej w LM i to przeciwko najmocniejszej ekipie idzie się zmotywować tym bardziej u siebie. A marciniak irytował niesamowicie każdy najmniejszy kontakt to gwizdek, kazda stykowa sytuacja na korzysc ATM, rozumiem że wielu arbitrow sedziuje po gospodarsku zeby nie sluchac gwizdow i obelg calego stadionu ale mialem wrazenie ze jakby chcial nam pokazac : wcale nie jestescie tacy mocni, to taki typ czlowieka musi byc zawsze ponad innymi. Ale nie ma co zwalac winy na tego patafiana, sami zagralismy beznadziejnie, zdekoncetrowani, bez agresji, zdecydowania, pomyslu, ruchu bez piłki i wiemy od dawna że takie mecze autobusowe obnażają brak kreatywności naszego środka pola, ale wczoraj nawet TAA nie potrafil dobrze wrzucic pilki. Po prostu wypadlismy na chwile z tego niesamowitego ciągu, rytmu meczowego i trzeba liczyć na awans po rewanżu 3 tygodnie zyjac w niepewnosci.

Pozostałe aktualności

Dyche przed derbami Merseyside  (1)
24.04.2024 07:15, AirCanada, Sky Sports
Everton - Liverpool: Wieści kadrowe  (1)
23.04.2024 22:59, B9K, liverpoolfc.com
Klopp: Jesteśmy w odpowiednim miejscu  (9)
23.04.2024 21:24, GiveraTH, liverpoolfc.com
Kontuzja Diogo Joty  (39)
23.04.2024 15:19, Margro1399, liverpoolfc.com
Kulisy meczu z Fulham - wideo  (0)
23.04.2024 12:35, Zalewsky, liverpoolfc.com
Fakty i statystyki przed derbami Merseyside  (1)
23.04.2024 11:13, Ad9am_, liverpoolfc.com
Carragher niemal pewien zatrudnienia De Zerbiego  (28)
23.04.2024 10:33, Loku64, thisisanfield.com