FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 940
South China
SCH
Towarzyski
24.07.2007 14:30
1:3
Liverpool
LIV

Bramki

Riise 9'

Alonso 27'

Haiqiang 34'

Agger 73'

Składy

South China

Chunhui, Chi Ho, Chin Hung (c), He, Ribeiro, Haiqiang, Chi Hong, Wai Ho, Weijun, Dos Santos Jnr, Detinho.
Rezerwowi - Barros, Chi Ho, Ching Kwong, Chun Yu, Jinghuang, Kin Pong, Man Fei, Pei Tak, Siu Wai, Zianz Hong, Zicheng.

Liverpool

Carson, Riise, Agger, Carragher (c), Arbeloa, Kewell, Alonso, Sissoko, Benayoun, Crouch, Woronin.
Rezerwowi - Darby, Finnan, Hyypia, Kuyt, Martin, Pennant, Reina, Threlfall.

Opis

Liverpool zagra w finale Asia Trophy

Wtorek 24 lipca godz. 14:30 czasu warszawskiego, Hong Kong Stadium wypełniony po brzegi. Pierwszy mecz the Reds w Asia Trophy. Przeciwnikiem legendarnego Liverpoolu mało znany szerszej publiczności Team South China, a więc pojedynek Davida z Goliatem, zwycięzca mógł być tylko jeden. Ale po kolei, zacznijmy od składu, Rafa Benitez zdecydował się wystawić od pierwszych minut dwóch nowych zawodników: niezwykle utalentowanych Benayouna i Woronina a także na bramce Carsona, reszta składu to dobrze znani nam zawodnicy. W ekipie rywali od razu w oczy rzucili się zawodnicy o latynoskich rysach, pozostali piłkarze byli trudni do rozróżnienia dla przeciętnego kibica.

Mecz rozpoczęła ekipa Liverpoolu, spokojnie rozgrywaliśmy piłkę wzdłuż całego boiska. Xabi Alonso od pierwszych sekund dał sygnał, że środek pola należeć może tylko do niego.

Prowadzenie mogliśmy objąć już w 4 min. ale Crouch po dokładnym podaniu ze skrzydła od Benayouna nie potrafił minąć obrońcy, który był jedyną przeszkodą na drodze do bramki. Następną okazję zmarnował Sissoko, który po minięciu dwóch rywali pogubił się w polu karnym i nie zdołał oddać nawet strzału, a że Sissoko nie zwykł przejmować się drobnymi niepowodzeniami, w 10 min po świetnym odbiorze piłki Mohamed ruszył pędem w stronę bramki rywali, metr od linii pola karnego zdaniem arbitra został podcięty (gospodarze protestowali, moim zdaniem słusznie). Do strzału szykowali się Riise i Alonso, ostatecznie uderzył Norweg, ale jak uderzył, potężna bomba w lewy górny róg i bramkarz bez szans! 1:0 dla the Reds!!! Kapitalny gol!!!

Rozdrażnieni gracze SCH próbowali odpowiedzieć no ale jednym niecelnym strzałem z dystansu to krzywdy nam zrobić nie mogli. Po kilku minutach od przebudzenia się rywali a dokładnie w 15 min grający dziś bardzo oszczędnie i asekuracyjnie Kewell posłał znakomitą piłkę z lewej strony w kierunku Woronina, Ukrainiec nieco przypadkowo przedarł się przez obronę ale strzał, który oddał nie zaskoczyłby raczej żadnego bramkarza, w zasadzie można powiedzieć, że nasz nowy napastnik podał piłkę w ręce golkipera; nadchodzące minuty wyglądały niestety tak jak wiele meczów poprzedniego sezonu, the Reds zadowoleni prowadzeniem zamiast dobić rywala zajęli się utrzymywaniem wyniku a nawet oddali lekko inicjatywę. Rywale dwoili się i troili, wywalczyli korner, strzelali z dystansu, próbowali skrzydłami jednak w żaden sposób nie zdołali musnąć nawet tego zahartowanego w bojach angielskiego pancerza. To wszystko okazało się usypianiem czujności rywala. Kiedy the Reds uznali, że pora już skarcić lekko rozochoconych przeciwników dokładnie to uczynili. Akcję środkiem poprowadził Alonso, prostopadłym podaniem, które przeciwnicy mogą oglądać jedynie w TV uruchomił Woronina ten jak błyskawica wpadł w pole karne w walce bark w bark z obrońca stracił równowagę, padł na murawę i usłyszał gwizdek arbitra. KARNY! Szkoda, że sędzia nam pomagał, naprawdę nie musiał. O karnym mowy być nie mogło! No ale nie ma co narzekać, piłkę ustawił reżyser całej akcji. Pewny strzał w prawo i 2:0!!!!

Była to 28 minuta. Liverpool od tego momentu znowu kontrolował przebieg gry, dokładne podania, wolne tempo, spokój opanowanie. Rywale zdołali w końcu odebrać nam piłkę, ładnie ją rozegrali i ku swojej wielkiej radości przekroczyli linię środkową, próbowali przedzierać się prawą flanką, Sissoko zakończył tą akcję, ale niestety faulem. Do piłki podszedł Li, było dość daleko jakieś 40m, to co się później stało będzie śniło się naszemu młodemu bramkarzowi przez długi czas; Chińczyk oddał fenomenalny strzał w lewe okienko naszej bramki, źle ustawiony, zaskoczony całkowicie Carson był bezradny!!! GOL był FENOMENALNY!!!! Ogromne brawa dla filigranowego Pana Li! Pozostałe minuty tej połowy to ataki zdenerwowanych the Reds, ale ani Woronin ani Alonso (który co jakiś czas zaskakiwał całkowicie rywali magicznymi piłkami posyłanymi do Ukraińca) nie potrafili swoimi strzałami podwyższyć prowadzenia. W 44 min mieliśmy lekkiego stracha bo wolny znowu wykonywał Li, było znacznie bliżej niż wtedy no ale Li trafił tylko w nogi Riise i po strachu. Koniec 1. połowy.

Od początku tej części gry powiewało lekko nudą. The Reds całkiem niepotrzebnie starali się każdą akcję rozgrywać górną piłką bo mimo gorszych warunków fizycznych Chińczycy grali bardzo dobrze w powietrzu. Z łatwością odcinali od podań Croucha i Woronina. Poirytowany tym Rafa zdecydował się na zmiany, w 55 min zdjął Croucha i Kewella a w ich miejsce posłał niezwykle widowiskowego i dynamicznego Pennanta oraz mającego zazwyczaj kłopoty z wykończeniem akcji Kuyta. Mecz przypominał już zwyczajny sparing, grę bez zbytniego zaangażowania - dziwnie to wyglądało przy szczelnie zapchanych kibicami trybunach? W 60 min zdenerwowany lekką drzemką partnerów Arbeloa ruszył wściekle na bramkę przeciwnika, po drodze minął napotkanych Chińczyków i Brazylijczyka, pociągnął z piłką kilkadziesiąt metrów, podniósł głowę, pomyślał (wszystko w ułamku sek.) i świetnie zacentrował na przeciwną stronę boiska do Kuyta, Holender o swoim strzale z jakiś 14m będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Fatalnie przestrzelił. Dalsze minuty to szaleństwa na skrzydłach Pennanta niestety podobnie jak innym kolegom z zespołu brak mu jeszcze ogrania. Woronin zbyt często tracił piłkę podobnie jak Benayoun, ale za to Alonso wraz z Sissoko rządzili i dzielili w środku pola. Nie mieli godnych siebie przeciwników w ekipie rywali. W międzyczasie następowały zmiany, głównie w ekipie South China.

W naszych szeregach spore ożywienie dało wprowadzenie Finnana, który raz po raz włączał się do akcji zaczepnych. Riise zachęcony poczynaniami kolegi czynił tak samo. Nie można nie wspomnieć o składnej akcji z 63 min, po dośrodkowaniu Pennanta z prawej rywale na moment wybili piłkę, przejął ją Alonso, który po raz kolejny zaczarował piłkę, futbolówka między zdezorientowanymi rywalami dotarła do Kuyta, Holender podał równie wyśmienicie do Woronina, Ukrainiec znalazł się w sytuacji sam na sam, minął już bramkarza ale chorągiewka asystenta była w górze - spalony. No ale akcja ładna. W 71 min mieliśmy próbkę współpracy na linii Kuyt-Woronin, holenderski napastnik znakomicie podawał z lewej strony na głowę Ukraińca niestety pech prześladował Woronina, jego strzał po raz kolejny już okazał się niecelny. Chwilę później nastąpiła krótka przerwa na uzupełnienie płynów, bardzo dobra decyzja sędziów.

Po kilkunastu sekundach grę wznowił Liverpool, Agger włączył się do akcji ofensywnej Riise niezwykle inteligentnie ruszył po lewej flance, Agger widzi dużo, momentalnie posłał piłkę do Norwega, jakże dynamiczny był to rajd! Riise dobiegł niemal do linii końcowej, odegrał przytomnie w pole karne do Kuyta, rywale myśleli, ze ten będzie strzelał na bramkę, Kuyt jednak zdecydował się odegrać krótko do wbiegającego Aggera, bardzo mocny strzał Duńczyka musiał wylądować w siatce.. GOL!!!! To była akcja meczu! 73 min i mamy 3:1. Po tym trafieniu młodego gracza the Reds rywale stracili resztki zapału do gry. Już minutę później mogło być 4:1 niestety Kuyt kolejny raz wykazał się nieskutecznością, zmarnował dokładne podanie od Pennanta, jego strzał głową poszybował wysoko nad poprzeczką. Rywale oddali nam całkowicie inicjatywę, ograniczali się do wybijania piłek czy nawet sporadycznych fauli. W 83 min Rafa wpuścił na boisko młodego bramkarza Martina. Ładny gest trenera. Dobici trzecim golem piłkarze South China byli tylko tłem dla spokojnie rozgrywających piłkę Anglików. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego Kuyt przeszedł samego siebie i nie trafił do pustej bramki z 1 metra. Fakt że kąt był solidny i sytuacja trudna ale Kuyt przecież uważany jest za napastnika klasowego więc wytłumaczenia nie ma. Chwilę później arbiter zagwizdał po raz ostatni.

Liverpool zagrał całkiem przyzwoity mecz na pewno był to ważny sprawdzian, spotkanie dostarczy trochę materiału do analizy, widać było dziś kilka ciekawych wariantów rozgrywania piłki ale niestety były i elementy niepokojące takie jak zachowawcza gra po zdobyciu gola, bezsensowne granie górnych piłek czy słaba skuteczność Kuyta. To wszystko znamy z poprzednich sezonów, miejmy nadzieje, że w końcu uda się to zniwelować jakoś. Przeciwnik był zdecydowanie słabszy, mecz towarzyski daleko idących wniosków wyciągać więc nie należy. Czekamy na mecze z trudniejszymi rywalami.

Sędzia: Mark Clattenburg
Frekwencja: 36 801