FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 887
Liverpool
LIV
FA Cup
26.01.2008 16:00
5:2
Havant & Waterlooville
HWV

Bramki

Pacquette 9'
Lucas 27'
Skrtel 31' (samobój)
Benayoun 44'
Benayoun 56'
Benayoun 59'
Crouch 90'

Składy

Liverpool

Itandje, Riise, Hyypia (c), Skrtel, Finnan, Benayoun, Leiva, Mascherano, Pennant, Babel, Crouch
Carragher, Gerrard, Kuyt, Martin, Torres

Havant & Waterlooville

Scriven, Warner, Jordan, Wilkinson, Smith, Sharp, Collins (c), Harkin, Potter, Baptiste, Pacquette
Gregory, Oatway, Slabber, Taggart, Taylor

Opis

Zasłużone owacje dla Havant, Liverpool awansuje

Przez 55 minut wczorajszego popołudnia cały piłkarski świat stanął na głowie po tym jak grupa tynkarzy i śmieciarzy Havant & Waterlooville rywalizowała jak równy z równym z drużyną z europejskiej czołówki.

Zespół spoza ligi dwa razy obejmował prowadzenie podczas dziwacznej pierwszej połowy, w której szczelna jak do tej pory defensywa Liverpoolu zaczęła nieco zawodzić.

Rafa Benitez bez wątpienia żałował, że nie w swoim składzie hydraulika, kiedy to Richard Pacquette wyprowadził Havant na prowadzenie po 9 minutach gry.

Wyrównał w 27 minucie Lucas, dla którego był to zarazem pierwszy gol w angielskim futbolu, lecz później nadeszło kolejne zawirowanie. Tym razem Martin Skrtel, zaliczający swój debiut w podstawowej jedenastce, skutecznie uchylił się przez strzałem Alfiego Pottera.

Dopiero na niedługo przez przerwą Liverpoolowi za sprawą Yossiego Benayouna udało się odzyskać nieco parytetu i troszkę honoru.

Kibice musieli czekać aż na drugą połowę, kiedy to dwa gole dołożył ponownie Benayoun, a jeden Peter Crouch, by przekonać się, że mecz ten nie okaże się najbardziej żenującym wynikiem w długiej i barwnej historii Pucharu Anglii. Koniec końcem Merseyside jest miejscem, w którym kończy się przygoda dla Havant, a Liverpool ma nadzieję na mniej brzemienny w wypadki mecz w piątej rundzie. Przynajmniej goście, który dwie godziny przed rozpoczęciem meczu widziani byli jak przechadzali się tunelem z szeroko otwartymi oczami i kamerami video w rękach, mają znakomitą okazję do wspomnień. Nie wspominając już o tym, że występowali w meczu dnia.

Brzmi jak frazes, ale w sobotnie popołudnie dało się czuć magię w powietrzu, krążącą nad terenem północno-zachodniej Anglii. Po 9 minutach gry ogólny entuzjazm kibiców Havant przerodził się w nieokiełznaną niczym radość, gdy Pacquette strzelił głową gola po rzucie rożnym.

'Que Sera Sera,' śpiewali, 'we're going to Wem-ber-ly'. Musieliście się wówczas uśmiechać - to było niemalże tak surrealistyczne jak decyzja o nie transmitowaniu tego meczu przez telewizje.

10 minut później Shaun Wilkinson próbował bezczelnie uderzać na bramkę The Reds, jednak minął się z piłką a następnie upadł na tyłek. Następnie swojego szczęścia próbował Neil Sharp, jednak jego wolej z 23 minuty nie znalazł drogi do siatki.

Za parę chwil wydawało się, że zawodnicy Havant będą musieli powrócić do rzeczywistości po tym jak Lucas z około 20 metrów strzelił swojego pierwszego gola dla The Reds. Słychać było, jak całe The Kop odetchnęło z ulgą.

W 31 minucie Alfie Potter wykorzystał bylejakość defensywy i zespół spoza ligi po raz kolejny objął prowadzenie. Sky Sport początkowo zinterpretowała całą sytuację jako gol samobójczy Martina Skrtela.

Po tym jak Crouch zmarnował sytuację na wyrównanie, Liverpool musiał czekać prawie do końca pierwszej połowy, by wyrównać stan gry. Po podaniu Pennanta gola z bliskiej odległości strzelił Benayoun.

The Kop cieszyło się prawdziwą radością dopiero wtedy, gdy w 56 Benayoun w końcu wyprowadził Liverpool na prowadzenie. Tym razem Benayoun piłkę po podaniu Pennanta skierował w górny róg bramki.

Wydawało się, że Goliat przynajmniej pokazał Dawidowi, gdzie jego miejsce.

Trzy minuty później numer 11 Liverpoolu zanotował swojego drugiego w tym sezonie hat-tricka, po tym jak strzał Babela sparował bramkarz gości, Scriven, a piłkę spokojnie dobił Izraelczyk.

Wielkie marzenie fanów Havant oddało się na ich oczach, ale wydawało się, że niewiele się tym przejmowali. Po raz kolejny wstali wszyscy i w geście bezgranicznej dobrej woli zanucili: "Stand up if you hate Man Utd". Anfield było w większości zdecydowanie rozbawione.

Peter Crouch dodał wynikowi niezasłużonego blichtru, strzelając gola na 5-2.

Liverpool jest w piątej rundzie, ale ten dzień należał do Havant. Bezsprzecznie.

Frekwencja: 42 566