ATA
Atalanta
Europa League
18.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1126
Bolton Wanderers
BOL
Premier League
15.11.2008 13:45
0:2
Liverpool
LIV

Bramki

Kuyt 28'

Gerrard 73'

Składy

Bolton Wanderers

Jaaskelainen, Samuel, O'Brien, Cahill, Steinsson, Taylor, McCann, Muamba, Nolan, Davies, Elmander
Ławka - Gardner, Shittu, Obadeyi, Smolarek, Habsi, Basham, Helguson

Liverpool

Reina, Aurelio, Hyypia, Agger, Arbeloa, Riera, Alonso, Mascherano, Kuyt, Gerrard, Keane
Ławka - Darby, Babel, Leiva, Dossena, Cavalieri, Torres, Benayoun

Opis

Pewna wygrana na Reebok Stadium

Gole Dirka Kuyta i Stevena Gerrarda dały Liverpoolowi zwycięstwo 2-0 na Reebok Stadium i – przynajmniej na kilka godzin – pozycję lidera.

Cztery okazje zmarnowane przez Gerrada, Robbiego Keane'a, Fernando Torresa i Lucasa Leivę nie pozwoliły Liverpoolowi wygrać bardziej przekonująco, ale the Reds i tak zrobili wystarczająco dużo, by zapomnieć o odpadnięciu z Carling Cup.

Nikogo nie zdziwiło dziewięć zmian w pierwszej jedenastce w porównaniu do składu, który przegrał 2-4 na White Hart Lane. Jedynymi, którzy utrzymali swoje miejsca byli Daniel Agger i Sami Hyypia. Na prawej zabrakło miejsca dla młodzika Stephena Darby'ego, gdyż zagrał tam Jamie Carragher. Fernando Torres musiał się zadowolić miejscem na ławce.

Na boisku był za to inny Hiszpan, który w pełnej świetnych akcji pierwszej połowie grał pierwsze skrzypce. Xabi Alonso rozrzucał piłki na pomocy tak, jakby chciał uciszyć irytujące dźwięki wydawane przez bęben na North Stand.

W linii napadu Keane zaliczył kilka świetnych startów do piłki, ale jego własna nieefektywność w połączeniu z brakiem dostaw z drugiej linii sprawiły, że nie poszedł za ciosem po dwóch bramkach wbitych West Brom tydzień temu.

Irlandczyk w trzydziestej minucie spudłował w dwustuprocentowej okazji, gdy po podaniu Dirka Kuyta nie trafił do bramki z kilku metrów.

Na szczęście to właśnie Holender wziął sprawy w swoje ręce i otworzył wynik spotkania.

Powinien był jednak trafić do siatki już wcześniej. W 28. minucie po wymianie piłki ze Stevenem Gerrardem Kuyt zbytnio podniósł piłkę i po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę.

Wkrótce jednak się poprawił. Tkwiąca w obrońcach ofensywna siłą Liverpoolu wypracowała już wiele bramek i tym razem nie było inaczej. Bramka padła po dośrodkowaniu Fabio Aurelio, który właśnie na tym stadionie strzelił swoją pierwszą bramkę w Czerwonej koszulce, a było to w marcu.

Goście wymienili kilkanaście podań, po czym piłka trafiła do Aurelio na lewej stronie. Brazylijczyk dośrodkował wprost na głowę Kuyta, który skierował piłkę do bramki w stylu Alana Shearera.

Holender pomału przypomina sobie czasy gry w Feyenoordzie, gdzie strzelanie bramek było jego głównym zadaniem. Piłka po jego strzale minęła bezradnego Jussiego Jaaskelainena.

Daniel Agger miał dwie okazje na podwyższenie wyniku. Po crossie Riery główkował jednak nad poprzeczką, a później zarówno on, jak i Alonso niecelnie uderzali z dystansu.

To siatki trafił za to Bolton. Gary Cahill skierował piłkę do bramki po rzucie rożnym, jednak Rob Styles zagwizdał faul i ku smutkowi Gary'ego Megsona nie uznał gola.

Seria niepotrzebnych stałych fragmentów gry po przerwie stanowiła zagrożenie dla Liverpoolu i sprawiła, że Sammy Lee po raz pierwszy od opuszczenia Boltonu znalazł się przy linii bocznej Reebok Stadium, by wrzeszczeć na swoich podopiecznych.

Bolton grał tak, jak nie potrafił w pierwszej połowie. Piłkarze Kłusaków stosowali wysoki pressing.

Taka gra pozwoliła Ricardo Gardnerowi, który wszedł na boisko po przerwie, przedrzeć się w 51. minucie przez szeregi obronne Liverpoolu. Minął następnie Pepe Reinę i stanęła przed nim otworem pusta bramka, do której jednak nie trafił. Złapanie się za głowię było jak najbardziej uzasadnione. Robbie Keane, który stał 50 metrów dalej, zna to uczucie.

Aggera spotkała tymczasem nieprzyjemna przygoda – zderzył się ze słupkiem i stracił ząb.

Kilka minut później Keane ustąpił miejsca Torresa, który natychmiast wspaniale dośrodkował do Gerrarda z prawej strony. Kapitan, który w przyszłym tygodniu będzie obchodził dziesiątą rocznicę podpisania pierwszego profesjonalnego kontraktu z klubem, musiał tylko skierował piłkę w kierunku bramki, ale źle się złożył i nie trafił.

Liverpool, którego pomocnicy zostali stłumieni przez ścianę białych koszulek, potrzebował drugiej bramki.

Nadeszła ona w 73. minucie, gdy Torres ośmieszył Andy'ego O'Briena na linii pola karnego. Jasne było, że czeka na Gerrarda. Jego cierpliwość opłaciła się, ponieważ po świetnym dośrodkowaniu Hiszpana wewnętrzną częścią stopy kapitan przeciął tor lotu piłki i skierował ją do siatki obok bezradnego Jaaskelainena.

Torres mógł sam strzelić bramkę z okazji powrotu po kontuzji jednak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Boltonu.

W następnych minutach ujrzeliśmy trzy kolejne świetne okazje i trzy kolejne fatalne pudła. Najpierw Gardner przelobował zarówno Reinę, jak i poprzeczkę, a wystarczyło tylko dopełnić formalności.

Następnie Torres po dobrym zagraniu Lucasa Leivy trafił z pięciu metrów w słupek, po czym sam Brazylijczyk nie trafił głową do pustej bramki.

Sędzia: Rob Styles
Frekwencja: 24 893