ATA
Atalanta
Europa League
18.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1326
Chelsea
CHE
Premiership
11.05.2003 16:00
2:1
Liverpool
LIV

Opis

A zatem tylko Puchar UEFA...

Liverpool mimo wielu starań i wysiłków nie zdołał wygrać tak niezwykle ważnego meczu. Miło było zdobyć Puchar Ligi, ale jeśli nie zdobywa się mistrzostwa Anglii, trzeba przynajmniej zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Ten cel, który jeszcze 10 meczy temu wydawał się tylko marzeniem, został nam wydarty z rąk przez Chelsea, której udało się uzyskać korzystny dla siebie wynik. Desailly i Gronkjaer strzelili gole, które sprawiły, że główka Hyypii z 10 minuty stała się nic nie warta. Jednak należy powiedzieć sobie szczerze, że sezon został tak naprawdę zaprzepaszczony kiedy traciliśmy punkt za punktem z rywalami, których powinniśmy byli pokonać. Przypominają się tutaj spotkania przeciwko Sunderland, Birmingham, Middlesbrough, Aston Villa czy Blackburn.

Ostatnim razem, kiedy Liverpool udał się do Londynu by uratować kwalifikacje do Ligi Mistrzów, areną walki było The Valley i pomimo nerwowych pierwszych 45 minut Robbie Fowler strzelając gola Sasie Illicowi zapewnił The Reds korzystny rezultat. Zespół Gerarda Houlliera wskoczył na czwarte miejsce w tabeli dosłownie w ostatniej chwili.

Nikt nie spodziewał się, że tego dnia historia się powtórzy. Jeśli by przypomnieć sobie ostatnie zwycięstwo The Reds na Stamford trzeba sięgać pamięcią aż do grudnia 1989, wygrana 4-0 pozostaje jedynie kwestią marzeń. Dlatego skromne zwycięstwo 1-0 w pełni zaspokoiłoby oczekiwania kibiców. I taki też był cel, gdyż tylko zwycięstwo zapewniało Liverpoolowi udział w Champions League.

Liverpool zanotował doskonały początek - po perfekcyjnie wykonanym przez Danny'ego Murphy'ego rzucie wolnym w 10. minucie meczu bramkę głową strzelił Sami Hyypia. Zaledwie dwie minuty później stan meczu wyrównał Marcel Desailly. Jeśli już wtedy serca wszystkich kibiców The Reds były przepełnione żalem, to co musiało się dziać kiedy Jerzego Dudka pokonał Jesper Gronkjaer i Liverpool przegrywał już 2-1. Chelsea, która po strzale Hyypii grała w Pucharze UEFA nagle wskoczyła do Ligi Mistrzów.

Nie mając nic do stracenia, drugą połowę Gerard Houllier zaczął wpuszczając na boisko Emile'a Heskeya w miejsce zastępującego w tym spotkaniu Diermara Hamanna Salifa Diao. W 62 minucie na murawie pojawił się Patrik Berger zmieniając Dioufa. Jednak im więcej ryzyka Liverpool podejmował w akcjach ofensywnych, tym bardziej narażony był na kontrataki ze strony rywali. Pomimo ciągłego zagrożenia jakie w ataku niósł Hasselbaink bramki nadal nie nadchodziły. Houllier w 74 minucie postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się wpuścić na boisko w miejsce Johna Arne Riise Bruno Cheyrou. To posunięcie przyniosło natychmiastowy efekt, kiedy zaledwie minute później piłkę w siatce umieścił Milan Baros. Jednak kontynuując naszego pecha do sędziów (patrz. nurkowanie w polu karnym Jeffersa i czerwona kartka dla Samiego Hyypii w meczu na Old Trafford, niepodyktowanie nam rzutu karnego podczas ubiegłotygodniowej potyczki z Manchesterem City), arbiter tego spotkania dopatrzył się u Czecha zagrania ręką i w konsekwencji nie uznał bramki dającej nam remis.

Liverpool miał sporo szczęścia, kiedy Dudkowi udało się końcówkami palców obronić strzał Melchiota. Jednak to szczęście potrzebne było na drugiej stronie boiska. Jednak Chelsea, zainspirowana wejściem na boisko wspaniałego Zoli była tego dnia po prostu nie do przejścia.

Kiedy wydawało się, że nie może się zdarzyć już nic gorszego Steven Gerrard został ukarany czerwoną kartką za faul na Graeme'ie Le Saux. Liverpool, podobnie jak pomocnik reprezentacji Angli dostał to, na co zasłużył. To więcej niż ogromna szkoda, gdyż zawodnicy tacy jak Gerrard czy Michael Owen są po prostu stworzeni do Champions League.

Liverpool powtórzył sukces z 2001 roku i zdobył Puchar Ligii, grając przeciwko nieco groźniejszemu rywalowi niż Birmingham City dwa lata temu. Kończąc ligę na czwartym, trzecim, a w ubiegłym sezonie drugim miejscu w tabeli kibice słusznie myśleli, że ten rok, bo długim czekaniu, miał być "naszym" rokiem. Najlepszy start w Premiership - 12 meczów bez porażki - wlał więcej optymizmu i nadziei w serca kibiców z Anfield.

Co ciekawe, Liverpool w tym sezonie radził sobie zaskakująco dobrze w meczach wyjazdowych. Przed rozpoczęciem tego spotkania żaden inny angielski zespół, nawet obecny mistrz Manchester United nie wygrał więcej meczy na wyjeździe. Jak to się stało, że the Reds zanotowali 10 wyjazdowych zwycięstw, podczas gdy na Anfield kibice cieszyli się z wygranej tylko dziewięć razy - mniej niż Aston Villa i Fulham? Na to pytanie załoga Liverpoolu musi sobie odpowiedzieć podczas letniej przerwy.

Ian St John być może trochę przesadził mówiąc, że sezon 2002/2003 jest najgorszym jaki pamięta, gdyż jest kilka pozytywów. Największym jest niewątpliwie zwycięstwo w Pucharze Ligi nad odwiecznym rywalem - Manchesterem United.

W sezonie, kiedy Michaela Owena dotknęła fala w większości niesłusznej krytyki za co prezentował zarówno na boisku jak i poza nim, należy pamiętać, że Anglikowi mimo wszystko udało się strzelić 28 bramek. W Milanie Barosu Liverpool odkrył znakomitego strzelca, choć na początku wielu myślało, że latem z pewnością odejdzie z klubu. Tym, którzy mieli okazje oglądać debiut młodego Czecha na Reebok Stadium z pewnością na długo utkną w pamięci dwa niesamowite strzelone przez niego gole. Djimi Traore okazał się być graczem, który w końcu jest w stanie przełamać współpracę na linii Hyypia-Henchoz. Owszem, popełniał on błędy, jednak popełniał je także i Rio Ferdinand, a tylko jeden z nich kosztował 30 mln. W Neilu Mellorze kibice Liverpoolu w końcu upatrzyli zawodnika Akademii, który wydaje się mieć instynkt strzelecki młodego Fowlera czy Rusha. Danny Murphy, który pechowo nie mógł uczestniczyć w ostatnich Mistrzostwach Świata przez kontuzje, zaliczył swój najlepszy sezon w czerwonej koszulce. Jego transformacja od czasów, kiedy był wypożyczany do Crewe albo oferowano go Manchesterowi City do dnia, w którym bez większych problemów zdobył tytuł Gracza Roku w klubie jest czymś niesamowitym. Steven Gerrard, kolejna gwiazda Liverpoolu, która opuściła Mundial przez kontuzję, przez cały sezon nie odwiedziła pokoju lekarskiego. Jak zwykle można było polegać na Dietmarze Hamannie. Więcej bramek oczekiwać można było jedynie od Afrykańskiego Piłkarza Roku, El-Hadjiego Dioufa.

Chelsea: Cudicini, Babayaro, Cole, Desailly (c), Ferreira, , Lampard, Petit, Gronkjaer, Kalou, Kezman. Subs - Cole, Drogba, Goey, Morris, Zola

Liverpool: Dudek, Riise, Hyypia (c), Traore, Carragher, Murphy, Diao, Gerrard, Diouf, Baros, Owen. Subs - Arphexad, Berger, Biscan, Cheyrou, Heskey