ATA
Atalanta
Europa League
18.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 912
Liverpool
LIV
Premier League
16.12.2009 21:00
2:1
Wigan Athletic
WIG

Bramki

Ngog 9'

Torres 79'

N'Zogbia 90'

Składy

Liverpool

Reina; Carragher, Agger, Skrtel, Insua; Benayoun (Aquilani 81), Gerrard, Mascherano, Aurelio (Lucas 61); Kuyt, Ngog (Torres 64)

Wigan Athletic

Kirkland; Melchiot, Boyce, Bramble, Figueroa; Gomez (Koumas 82), Scharner, Diame (Scotland 58), N’Zogbia; Rodallega.

Opis

Wygrana z Wigan po przeciętnym spotkaniu

Wprowadzony z ławki Fernando Torres uczcił swój setny występ w Liverpoolu bramką, która pomogła The Reds awansować na 6 miejsce w tabeli. Teraz podopieczni Beniteza tracą 5 punktów do strefy premiowanej grą w Lidze Mistrzów.

Wynik otworzył strzałem głową David Ngog w 9 minucie, a El Nino przypieczętował pierwsze zwycięstwo na Anfield od 25 października.

W doliczonym czasie gry bramkę dla gości zdobył jeszcze Charles N’Zogbia, ale było to za mało, żeby wywieść choćby punkt z Anfield.

Oznacza to, że The Reds tracą do znajdującego się na piątym miejscu Tottenhamu 3 punkty i dwa więcej do Aston Villi.

Tego wieczoru na Anfield liczyły się nie tylko trzy punkty, ale też uczczenie 50. rocznicy pierwszego meczu Billa Shankly’ego jako trenera Liverpoolu.

Zawodnicy z ery wielkiego Szkota pojawili się na boisku i przywitali obecnych piłkarzy, a The Kop uhonorowała swojego bohatera po swojemu. Tuż przed początkiem meczu na trybunie pojawiła się mozaika ze słowami ‘Shanks. Legenda’.

Wszystko było przygotowane na zdobycie przez podopiecznych Beniteza trzech punktów, a sam Hiszpan odszedł od swojej utartej taktyki i ustawił zawodników w formację 4-4-2, z grającymi na przedzie Kuytem i Ngogiem, a nie Torresem jak się spodziewano.

Przy fantastycznej, pozaboiskowej atmosferze tego dnia The Reds od razu starali się zagrozić bramce gości. Pierwsza okazja przyszła już w 3 minucie, kiedy to Daniel Agger uderzył potężnie z daleka kilka metrów od bramki bronionej przez Chrisa Kirklanda.

Pięć minut później the Lactics mogli uważać się za bardzo szczęśliwych, dzięki ogromnemu zamieszaniu w polu karnym żaden z trójki Kuyt, Ngog, Benayoun nie dał rady skierować piłki do siatki z kilku metrów i została ona wybita.

Gospodarze wysłali na początku jasny sygnał, że zamierzają tutaj wygrać i w 9 minucie udało się wyjść na prowadzenie. Po wspaniałym dośrodkowaniu od Fabio Aurelio tuż przed Kirklandem wyrósł nagle David Ngog i głową skierował piłkę do siatki. To trafienie oznacza, że The Reds zdobywali bramkę na Anfield w 20 ostatnich spotkaniach.

Był to szósty gol Francuza w tym sezonie i jeśli on nie wystarczył do uzasadnienia jego wyjścia w pierwszym składzie, to w 16 minucie wspaniale rozprowadził piłkę i widać było, że czuje się pewnie na boisku.

Nasz numer 24 przedarł się prawą stroną razem z Benayounem, ale obrońcom gości udało się wybić piłkę na aut. Szybki pomyślunek Izraelczyka sprawił, że gra wznowiona została od razu i Ngog pędził już prawym skrzydłem do linii końcowej. Napastnik spojrzał na sytuację w polu karnym i wystawił piłkę przed bramkę do Dirka Kuyta, który mocno uderzył, ale Kirkland popisał się niesamowitą instynktowną interwencją.

Był to najlepszy moment pierwszej połowy dla byłego bramkarza Liverpoolu, bo przez cały czas wyglądał on na lekko zdenerwowanego. Dwukrotnie minął się z piłką przy dośrodkowaniach w pole karne i tylko rozpaczliwe interwencje najpierw Titusa Bramble’a a potem Emmersona Boyce’a sprawiły, że na listę strzelców nie wpisali się Kuyt albo Benayoun.

Do tego momentu nie mieliśmy dowodu, że Lactics dysponują jakimkolwiek potencjałem ofensywnym. Pierwszy strzał oddali w 27 minucie, kiedy po zagraniu Hugo Rodallegi piłkę z około 20 metrów uderzał Jordi Gomes, ale trafił prosto w Reinę.

Pozostała część pierwszej połowy nie była zbyt interesująca i mało działo się w polach karnych obu drużyn, a największe ożywienie publiczności wywołało rozpoczęcie w 38 minucie rozgrzewki przez Fernando Torresa.

Widok El Nino zmobilizował graczy w czerwonych koszulkach do przyciśnięcia przeciwników i bliski podwojenia prowadzenia był Benayoun, ale zabrakło mu naprawdę niewiele, aby przyłożyć głowę do kolejnego świetnego dośrodkowania Aurelio. The Reds mieli jeszcze jedną okazję, ale Ngog nie trafił w bramkę po tym, jak piłka zrykoszetowała prosto pod jego nogi po podaniu Aurelio.

Jeśli zgromadzeni na Anfield kibice zastanawiali się, czy niewykorzystane okazje zemszczą się po przerwie, ich myśli szybko zmieniły temat, bo na boisku pojawiły się legendy ze składów, które zdobywały FA Cup w 1965 i 1974 roku, a także członkowie rodziny Shankly’ego. Sprawiło to, drugą połowę wszyscy zaczynali w dobrych humorach.

Piłkarze zareagowali na to szybkim rozegraniem piłki i znów Ngog wystawił ją Kuytowi i znowu Holender nie znalazł sposobu na Kirklanda.

Później Mascherano oddał niezły strzał z 30 metrów i jasne było, że The Reds szukają drugiej bramki w tym meczu.

Zawodnicy Wigan zastanawiali się pewnie jakim cudem przegrywają wciąż tylko jedną bramką i uświadomili sobie, że do remisu brakuje im naprawdę niewiele. Wtedy Benitez zdecydował się wpuścić na boisko Fernando Torresa, który zmienił Davida Ngoga na pół godziny przed końcem meczu.

Hiszpan bardzo chciał zaznaczyć swój setny mecz z Liverbirdem na piersi golem, ale to Daniel Agger powinien był zdobyć drugą bramkę, jednak Duńczyk nie trafił w piłkę głową stojąc kilka metrów od bramki.

Gospodarze mogli zapewnić sobie spokojne prowadzenie do 75 minuty i mało brakowało, a wszystkie szanse zemściłyby się na nich w jednej jedynej akcji Wigan.

Pepe Reina wyszedł do wrzutki z rzutu wolnego, ale został przyblokowany przez jednego z zawodników rywali, a mimo to Phil Dowd puścił grę. Na szczęście Scotland w banalnej sytuacji pomylił się i trafił w poprzeczkę.

Nagle na Anfield zapanował mały niepokój, ale wszystko wyjaśnił niezawodny Fernando Torres, który strzelił bramkę na 2:0 w 79 minucie meczu.

El Nino ominął Kirklanda, ale jego delikatny strzał zablokował piętą obrońca. Na szczęście nasz gwiazdor miał na tyle zdrowego rozsądku, że przejął bezpańską piłkę zanim kto inny do niej dopadł i wpakował ją do siatki.

Było to idealne podsumowanie dnia i nawet mimo gola kontaktowego N’Zogbii w doliczonym czasie gry The Reds zgarnęli bardzo ważne 3 punkty.

Sędzia: Phil Dowd
Frekwencja: 41 116