WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1077
Birmingham City
BIR
Premier League
04.04.2010 16:00
1:1
Liverpool
LIV

Bramki

Gerrard 47'

Ridgewell 56'

Składy

Birmingham City

Hart, Carr, Ridgewell, Johnson, Dann, Gardner, Bowyer, Ferguson, Jerome, McFadden, Fahey
Taylor, Larsson, Phillips, Benitez, Michel, Parnaby, Vignal

Liverpool

Reina, Insua, Johnson, Carragher, Kyrgiakos, Lucas, Gerrard, Rodriguez, Benayoun, Kuyt, Torres
Cavalieri, Agger, Aquilani, Babel, Ngog, Degen, Mascherano

Opis

Czwarte miejsce w lidze oddaliło się od The Reds, gdyż ci jedynie zremisowali 1-1 niedzielnego popołudnia z drużyną Birmingham City na St Andrews.

Podopieczni Rafaela Beniteza objęli prowadzenie tuż po przerwie, lecz nie było im dane cieszyć się zbyt długo za sprawą gola wyrównującego autorstwa Liama Ridgewella.

Rezultat ten zostawia Liverpool cztery punkty w tyle za czwartym w stawce Manchesterem City na pięć meczów do końca sezonu. Warto dodać, że ekipa Roberto Maciniego ma do rozegrania jedno spotkanie więcej.

Rafa Benitez dokonał trzech korekt w składzie z czwartku, kiedy to zespół przegrał w Portugalii z Benfiką Lizbona 2-1 w ramach rozgrywek o Ligę Europy. W podstawowej jedenastce wybiegli Sotirios Kyrgiakos, Maxi Rodriguez i Yossi Benayoun w miejsce Daniela Aggera, Ryana Babela i Javiera Mascherano.

Już w siódmej minucie Maxi Rodriguez posłał dokładną piłkę do Fernando Torresa, jednak ten nie potrafił opanować jej klatką piersiową.

27,909-tysięczny tłum zgromadzony tego dnia na St Andrews musiał poczekać kolejnych piętnaście minut na próbę strzału podjętą przez przyjezdnych. Piłka po strzale Dirka Kuyta odbita od obrońcy straciła większość ze swego impetu, stając się łatwym łupem dla golkipera Birmingham Joe Harta.

Emiliano Insua spróbował szczęścia strzałem ze skraju pola karnego, chwilę potem Torres popisał się swym geniuszem – tworząc akcję z niczego, uderzył z 18 metrów podkręconą piłką w stronę bramki Harta.

W międzyczasie Birmingham wykorzystało okazję do kontrataku, jednakże w tej akcji gospodarze posłali futbolówkę na puste pole w okolice kontrolowane przez Pepe Reinę.

Najlepszą okazję do zdobycia bramki w pierwszej części spotkania rozpoczął długim wykopem właśnie Reina. Dirk Kuyt opanował piłkę zanim podał w środek do Benayouna. Izraelczyk płaskim podaniem znalazł Torresa, po którego wrzutce poprzeczkę zaliczył Maxi Rozdriguez.

Poczynania Liverpoolu zdawały się podsycać gniew gospodarzy, toteż w 37. minucie Reina został zatrudniony przez Jerome'a Camerona i Scotta Dunna. Strzał pierwszego zdołał sparować hiszpański bramkarz, drugiego – ugrzązł w bocznej siatce.

Już na samym początku drugiej połowy Liverpool znalazł drogę do bramki Birmingham City, a konkretnie Steven Gerrard. Po rzucie rożnym w jego wykonaniu obrona przeciwnika wybiła piłkę wprost pod nogi Glena Johnsona, ten jednak źle trafił w piłkę która zawędrowała pod nogi Gerrarda z lewej strony pola karnego. Numer ósmy zwiódł balansem ciała Stephena Carra, a następnie posłał futbolówkę ze skraju pola bramkowego w okienko dłuższego rogu bramki.

„The Blues” nie zamierzali stać z opuszczonymi rękoma, szukając okazji do wyrównania. Udało im się to w 56. minucie, wcześniej zaś Insua wspaniałą interwencją zablokował strzał Lee Bowyera.

Rafa Benitez zapewne nie będzie pocieszony sposobem, w jaki Liverpool stracił bramkę. Były evertończyk, James McFadden wrzucił piłkę na dłuższy słupek do kompletnie niepilnowanego Liama Ridgewella, który dopełnił jedynie formalności.

Po dwudziestu minutach drugiej połowy Benitez zdecydował się na zmianę – David N'Gog pojawił się w miejsce Fernando Torresa.

Młody Francuz mógł udowodnić słuszność tego ruchu, gdyby tylko skierował piłkę do siatki po dośrodkowaniu Johnsona; nie uczynił tego jednak. Natomiast na drugim końcu boiska Bowyer oddał strzał pretendujący do miana pudła sezonu, kiedy to całkowicie zmarnował piłkę otrzymaną crossem od McFaddena.

Rodriguez, który był w centrum większości obiecujących ataków Liverpoolu, w ładny sposób odzyskał od przeciwnika piłkę i zagrał do wychodzącego na pozycję N'Goga; ten zaś trafił tylko w boczną siatkę.

Reprezentant Argentyny niemalże pokazał kolegom z zespołu, jak należy strzelać z dystansu, ale na nieszczęście na drodze strzału stanął wprowadzony na plac gry Alberto Aquilani.

Z ok. 20 metrów pokusił się o uderzenie również nasz kapitan, podczas gdy Maxi chyba powinien był, będąc w naprawdę dobrej pozycji, wykończyć akcję lepiej niż posyłając wolejem piłkę w trybuny. Doliczony czas gry zbliżał się nieubłaganie.

Chwilę potem Babel zaliczył boczną siatkę. Johnson crossem starał się znaleźć N'Goga, lecz piłka znalazła się na prawym bucie Holendra...

Ostatnią, znakomitą bądź co bądź okazję Liverpool stworzył sobie w 91. minucie. Gerrard w myśl znanej przyśpiewki o sobie zagrał fantastyczną, 54 metrową piłkę do francuskiego napastnika. N'Gog niestety w sytuacji sam-na-sam uderzył wprost w Harta.

Każdego innego dnia wynik 1-1 na St Andrews, gdzie City, United, Arsenal i Chelsea zostały powstrzymane uznany byłby za dobry. Mimo to dziś, kiedy Liverpool goni za miejscem premiowanym grą w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, remis jest po prostu stratą dwóch punktów. Cennych punktów.

Sędzia: Martin Atkinson
Frekwencja: 27 909