FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 907
Liverpool
LIV
Premier League
11.04.2011 21:00
3:0
Manchester City
MCI

Bramki

Carroll 13
Kuyt 34
Carroll 35

Składy

Liverpool

Reina - Flanagan, Carragher, Skrtel, Aurelio - Kuyt, Spearing, Lucas, Meireles - Suarez, Carroll (Ngog 90+1)
Gulacsi, Cole, Robinson, Shelvey, Maxi, Wilson

Manchester City

Hart - Boyata, Kompany, Lescott, Kolarov - Yaya Toure, Barry - Adam Johnson, Tevez (Balotelli 16) (De Jong 83), Milner (Silva 59) - Dzeko
Taylor, Zabaleta, McGivern, Wright-Phillips

Opis

W poniedziałkowy wieczór, mimo nieobecności takich piłkarzy jak Steven Gerrard, Glen Johnson czy Martin Kelly, za to z debiutującym Johnem Flanaganem, Liverpool rozgromił Manchester City. Dwie bramki dla gospodarzy strzelił Andy Carroll, zimowy nabytek Czerwonych spisywał się we wczorajszym spotkaniu nadzwyczaj dobrze, a nie był jedynym piłkarzem, który zasługuje na pochwałę. Wszyscy podopieczni Kenny'ego Dalglisha zagrali na miarę swoich możliwości i zdeklasowali mocnego przecież rywala.

Od pierwszych chwil meczu Liverpoolczycy naciskali na przeciwnika. Dirk Kuyt strzelał z dystansu, jednak piłka przeleciała ponad bramką. Po niespełna minucie wynik mógł zmienić się na korzyść Liverpoolu. Carroll podawał do Suareza, Urugwajczyk wbiegł w pole karne zostawiając za sobą obrońców, po czym uderzył na bramkę. Joe Hart musnął jednak piłkę, która następnie odbiła się od słupka bramki. Aktywny jak zwykle Suarez próbował uderzać po chwili jeszcze raz, tym razem z większej odległości, chybił jednak znacznie.

Ostrzeżeń dla Manchesteru było więc sporo już na samym początku spotkania. Liverpoolczycy nie ociągali się ze zdobyciem prowadzenia w tym meczu. W 13 minucie pięknego gola dla Liverpoolu zdobył Andy Carroll, rekordowy przecież transfer klubu z Anfield. Po uderzeniu na bramkę Raula Meirelesa futbolówka odbiła się od Joleona Lescotta, momentalnie przechwycił ją nasz rosły napastnik, po czym mocnym strzałem skierował do siatki. Andy zaczął udowadniać, że wydane na niego pieniądze są niczym w porównaniu z tym, co może on zaoferować Liverpoolowi. Anglik rozegrał bardzo dobre spotkanie w barwach The Reds i niewątpliwie był jednym z najbardziej wyróżniających się graczy.

Dalsze minuty okazały się być jeszcze cięższe dla gości z Manchesteru. Z boiska zszedł Carlos Tevez, który nabawił się jakiegoś urazu, zastąpił go Mario Balotelli. Liverpool nie rezygnował z naciskania na rywala, konsekwentnie wyprowadzał kolejne ataki. Przed upływem pół godziny gry drużyna gości zdawała się jakby budzić się ze snu. Zawodnicy Manchesteru nie wykorzystali jednak rzutu rożnego, Dzeko chybił z dystansu. Szansę na strzał miał jeszcze Adam Johnson, w polu karnym świetnie spisał się Martin Skrtel.

Dwie minuty i śladu nie było po chwilowej dominacji Manchesteru City. Drugie trafienie do puli dołożył Dirk Kuyt. Holender uderzył technicznie, spokojnie, to co działo się jednak w polu karnym chwilę wcześniej nie miało ze spokojem za wiele wspólnego. Strzelać próbował Suarez, Meireles, Aurelio i Carroll, obronie gości nie udało się wybić piłki na bezpieczną odległość, z tej akcji musiał paść gol.

Kompletny pogrom Manchesteru stał się faktem po niespełna minucie. Drugiego swojego gola strzelił Andy Carroll, trybuny zawrzały. Anglik uderzał głową po dośrodkowaniu Meirelesa, obrońcy nie mieli szans na przechwycenie piłki przy imponującym wzroście bohatera wczorajszego meczu.

Liverpoolczycy kontrolowali grę do końca pierwszej połowy. Gracze Manchesteru City nie poddawali się jednak. Balotelli próbował uderzać z dystansu, skiksował. Głową strzelał Lescott, piłka minęła bramkę. Na przerwę to gospodarze schodzili z boiska w dobrych nastrojach i to oni mieli być w komfortowej sytuacji po wznowieniu gry.

Podopieczni Kenny'ego Dalglisha mieli z pewnością powody do zadowolenia, nie mogli jednak tracić koncentracji. Na początku drugiej części spotkania pokazali też, że nie mają zamiaru spocząć na laurach czy skupić się na obronie. Na bramkę uderzali między innymi Dirk Kuyt czy Jay Spearing.

Próby strzelenia dla gości podejmował Balotelli, Reina bez trudu ukrócał starania zawodnika. Roberto Mancini zdecydował się wprowadzić na boisko Davida Silvę, Hiszpan zmienił Jamesa Milnera. Zmiany przeprowadzone przez Włocha nie odwróciły biegu spotkania, ani nie przyczyniły się specjalnie do poprawy gry jego podopiecznych. To Liverpoolczycy kontrolowali grę, grali z kontry i gdyby nie brak celności i wykończenia, a także dobra postawa Joe Harta spotkanie mogłoby zakończyć się dużo większym upokorzeniem The Citizens.

Na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Pepe Reina miał wreszcie trochę więcej roboty niż przez większą część spotkania. Bardzo mocno z dystansu uderzył Yaya Toure, Hiszpan przerzucił futbolówkę ponad poprzeczką. Wcześniej strzelać próbował jeszcze Silva. Na boisku pojawił się Ngog, z placu gry przy owacji Czerwonych kibiców zszedł Andy Carroll, jeden z głównych bohaterów poniedziałkowego starcia z silnym rywalem.

Wygrana z zespołem z Manchesteru jest niewątpliwie wielkim powodem do dumy dla King Kenny'ego i jego piłkarzy. Cała drużyna rozegrała świetne spotkanie, mimo nieobecności tak kluczowych zawodników, jak chociażby kapitan The Reds Steven Gerrard, a także z debiutującym w czerwonych barwach i to w tak trudnym meczu, Johnem Flanaganem. Na wyjątkową pochwałę zasługuje zdobywca dwóch bramek, Andy Carroll i jak zwykle aktywny i energiczny Luis Suarez, któremu zabrakło trochę szczęścia i celności przy strzałach. Postawa praktycznie wszystkich Czerwonych dobrze wróży na przyszłość.

Przed Liverpoolem niezwykle ciężkie spotkanie na wyjeździe. Kenny Dalglish już w niedzielę uda się ze swoimi piłkarzami do Londynu, by rozegrać spotkanie z Arsenalem. Kanonierzy z pewnością walczyć będą o trzy punkty, gdyż za finiszu sezonu nie mogą pozwolić sobie na straty punktowe. Liverpoolczycy zmobilizowani wygraną nad silnym rywalem nie dadzą się jednak stłamsić i powinni do końca walczyć o komplet punktów. Niedzielne spotkanie zapowiada się niezwykle ciekawie. Ofensywnie, pięknie grający Arsenal i Liverpool wznoszący się na wyżyny swoich możliwości w meczach przeciwko największym drużynom. Nam kibicom pozostaje jedynie czekać na świetnie zapowiadające się widowisko i liczyć, że i tym razem King Kenny tchnie wiarę w swoich piłkarzy i poprowadzi ich do kolejnego triumfu. Kolejnego, i na wyjeździe.

Sędzia: Mark Halsey
Frekwencja: 44,776

Linki

1-0 Carroll
2-0 Kuyt
3-0 Carroll
Skrót