WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 986
Blackpool
BLP
Premier League
12.01.2011 21:00
2:1
Liverpool
LIV

Bramki

Torres 3

Taylor-Fletcher 12

Campbell 69

Składy

Blackpool

Kingson, Eardley, Evatt, Cathcart, Crainey, Adam, Vaughan, Grandin (Phillips 64), Taylor-Fletcher (Baptiste 84), Campbell, Varney (Southern 83)
Rachubka, Southern, Ormerod, Euell, Sylvestre

Liverpool

Reina, Kelly, Agger, Skrtel, Johnson, Poulsen (Ngog 85), Lucas, Meireles, Jovanovic, Torres, Kuyt (Shelvey 76)
Gulacsi, Kyrgiakos, Konchesky, Wilson, Maxi

Opis

Środowy wieczór przyniósł fanom Liverpoolu kolejne rozczarowanie. The Reds zanotowali drugą z kolei porażkę w Premier League przegrywając na wyjeździe z Blackpool. Wczorajsze spotkanie było pierwszym meczem w PL rozegranym przez Liverpool pod wodzą Kenny'ego Dalglisha.

Po zwolnieniu Roya Hodgsona atmosfera na Anfield zmieniła się nie do poznania. Zakończył się pewien rozdział w historii Liverpoolu, rozdział zdominowany przez porażki, niepowodzenia, ogólne problemy. Powrót Kenny'ego na ławkę trenerską dał nadzieję zarówno piłkarzom, jak i kibicom. Jasne było jednak, że sukcesy nie przyjdą od razu, a kryzys, w którym znajduje się klub jest zbyt poważny, by uporać się z nim w tak krótkim czasie i jedynie poprzez zwolnienie Hodgsona.

Początek meczu był wymarzony dla fanów The Reds, wielu z nich na pewno zdążyło uwierzyć w szybką poprawę gry ich zespołu. Już w 3 minucie meczu Fernando Torres mocnym strzałem pokonał bramkarza Blackpool, Richarda Kingsona. Liverpool prowadził już na wstępie wyjazdowego meczu i pokazał się całkiem zgrabną w ataku grą. Zespół ogólnie prezentował się lepiej, właściwie poskładany, zmotywowany przybyciem nowego trenera. To nie wystarczyło jednak, by wywieźć trzy punkty z Bloomfield Road.

Minuta 12. okazała się kluczowa dla wyniku. Taylor-Fletcher strzelił gola wyrównującego, a piłkarze Liverpoolu okazali chwilę słabości, ich gra widocznie się pogorszyła. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że gol strzelony na początku spotkania zwycięstwa nie gwarantuje...

Kilka następnych minut należało zdecydowanie do piłkarzy Blackpool. Jedną z groźniejszych sytuacji okazał się strzał Campbella oddany w kierunku bramki Reiny, po zamieszaniu w polu karnym The Reds. Strzał okazał się jednak niecelny.

Podania piłkarzy Liverpoolu były bardzo niedokładne, obrona nie spełniała swoich podstawowych zadań, za to gracze Blackpool z każdą chwilą coraz agresywniej dążyli do strzelenia bramki mogącej przynieść im zwycięstwo. Pod koniec pierwszej połowy procent posiadania piłki był taki sam dla obu drużyn, jednak to gospodarze wykazali większą wolę walki i pokazali swą grą wiarę w jak najlepszy wynik czy ewentualne zwycięstwo.

Druga część meczu przyniosła nam kilka składnych akcji w wykonaniu Liverpoolu. Niestety, nie zmieniły one biegu spotkania. Strzelać próbował Torres, Kuyt, Meireles... Jednak piłkę umieścił w siatce piłkarz Blackpool, przy drugim golu zawiniła obrona. Po 69 minucie Liverpool przegrywał 2:1. Wynik spotkania nie uległ już zmianie, chociaż bardzo starali się o to gospodarze. Kibice The Tangerines szaleli na trybunach, ich ulubieńcy dali im wiele powodów do dumy.

Po stracie drugiego gola Kenny Dalglish zdecydował się na zmiany. Na murawie pojawił się Shelvey, zmienił on Dirka Kuyta. Liverpoolczycy próbowali ugrać coś w ostatnich 30 minutach spotkania, jednak ich marne i tak wysiłki spełzły na niczym. Zespół wyglądał lepiej niż pod wodzą Roya Hodgsona, niestety głównym problemem piłkarzy jest raczej ich psychika. Zawodnicy zaczęli grać gorzej już po stracie pierwszego gola, wyglądali, jakby brakowało im motywacji. Jak widać, w tak krótkim czasie nawet King Kenny cudów nie zdziała.

Liverpool przegrał kolejny mecz w tym sezonie, a przed Czerwonymi większe wyzwanie i to już w tą niedzielę. Czy na zbliżające się derby zawodnicy zmotywują się na tyle, by nie przynieść wstydu swoim kibicom? Czy Kenny Dalglish tchnie w piłkarzy nadzieję i motywację, które pozwolą im godnie reprezentować barwy klubowe? Odpowiedź poznamy już niedługo. Kryzys w jakim znajduje się Liverpool jest z pewnością niesamowicie głęboki, jednak być może derby z Evertonem będą dobrą okazją do zrobienia kolejnego kroku ku odrodzeniu wielkiego klubu.

Sędzia: Michael Oliver
Frekwencja: 16 089