FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1471
Anży Machaczkała
ANZ
Europa League
08.11.2012 18:00
1:0
Liverpool
LIV

Bramki

45 Traore

Składy

Anży Machaczkała

Gabulov, Samba, Carlos, Tagirbekov, Logaszov, Boussoufa, Jucilei, Żirkow, Ahmedov (29 Gonzalez (90 Lakhiyalov)), Eto'o, Traore (80 Smolov)
Pomazan, Gadzhibekov, Agalarov, Burmistrov

Liverpool

Jones, Flanagan, Wisdom, Coates, Carragher, Downing, Coady (61 Suso), Henderson, Shelvey, Cole (77 Assaidi), Morgan (61 Pacheco)
Gulacsi, Wilson, Robinson, Sama

Opis

W jednym z ostatnich meczów fazy grupowej Ligi Europy, Liverpool przegrał na wyjeździe z Anży Machaczkała, prezentując styl nieprzystający drużynie angielskiej Premier League. Wczorajsi bohaterowie, na co dzień rezerwowi, z pewnością będą chcieli o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć.

Brendan Rodgers, w związku ze zbliżającym się wielkimi krokami, niezwykle prestiżowym meczem z Chelsea, postanowił pozostawić w Anglii kluczowych piłkarzy pierwszej drużyny, umożliwiając tym samym szansę występu mniej eksploatowanym graczom. Jeden z nich, Jordan Henderson, w przedmeczowym wywiadzie wyznał, jak wielkie znaczenie ma dla niego czwartkowe spotkanie, w którym upatrywał nadzieję na przekonanie do siebie nieprzychylnego mu trenera.

Był to także niezwykle istotny dzień dla Joe Cole'a. Brendan Rodgers sprawił mu prezent na 31. urodziny i wystawił go w pierwszym składzie, umożliwiając tym samym kolejną, być może ostatnią już szansę na udowodnienie przydatności dla drużyny.

W składzie znalazło się także miejsce dla powracającego po kontuzji Jona Flanagana oraz błyszczącego w rezerwach Adama Morgana.

Pierwsze dwadzieścia minut spotkania mogło wprawić nawet najcierpliwszych kibiców w stan znużenia. Zawodnicy obu drużyn razili nieporadnością i bojaźliwością, rozgrywając piłkę głównie w środkowej strefie boiska.

W 23. minucie Liverpool przeprowadził akcję, która powinna zakończyć się golem. Henderson wbiegł w karne przeciwnika, otrzymał podanie od Morgana, lecz zamiast strzelać, postanowił oddać piłkę Morganowi. Futbolówkę z łatwością przechwycili defensorzy Anży.

Mecz ponownie zaczął toczyć się dawnym tempem, aż nadeszła 35. minuta i pierwszy poważny błąd obrońców the Reds. Ich gapiostwo umożliwiło Żirkowowi na szarżę lewą flanką i dogranie piłki do zupełnie niekrytego w polu karnym Samuela Eto'o. Na szczęście dla Liverpoolu, Brad Jones potwierdził swoją dobrą dyspozycję, broniąc we wspaniałym stylu strzał Kameruńczyka.

Akcja Żirkowa i Eto'o wyraźnie pobudziła gospodarzy do działania i pozwoliła upatrywać realnej szansy na zdobycie gola jeszcze przed przerwą. The Reds potrafili odpowiedzieć jedynie nieudaną próbą Downinga, który wychodząc na wolne pole nie zdołał opanować piłki.

Kiedy Rodgers i zawodnicy przygotowywali się już na 15-minutowy odpoczynek, gospodarze postanowili raz jeszcze spróbować oszukać obrońców the Reds. Błąd popełnił Sebastian Coates, który nie przejmując podania ze środka pola, pozwolił Traore pomknąć na bramkę i lobem skierować piłkę do siatki nad bezradnym Jonesem.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, Czerwoni nie potrafili znaleźć sposobu na przebicie się przez obronę gospodarzy. Tymczasem Eto'o i Traore coraz usilniej dawali się we znaki defensorom Liverpoolu, lecz ich zagraniom brakowało precyzji.

Obserwujący z niepokojem poczynania swoich podopiecznych, Rodgers zdecydował się przeprowadzić podwójną zmianę. Na boisku zameldowali się Dani Pacheco oraz Suso, dając nadzieję na większą kreatywność the Reds w ataku. Zanim jednak do tego doszło, gospodarze przeprowadzili kolejną groźną akcję, jednak podobnie jak Czerwoni, grzeszyli niedokładnością, wskutek czego strzał Tagirbekova wylądował jedynie obok bramki.

Ten sam zawodnik przypomniał o sobie również w 76. minucie celnym dograniem do Traore. The Reds po raz kolejny z opresji uratował świetnie dysponowany tego dnia Jones.

Na pierwszy rzut oka można było dostrzec wpływ Suso na ofensywne poczynania Liverpoolu. Osamotniony w atakach Hiszpan umiejętnie rozprowadzał piłkę, aż w końcu zdecydował się na indywidualną akcję. Przed golem uchronił gospodarzy bramkarz Gabułow. Od tego momentu zarówno zawodnicy the Reds jak i Anży zaczęli chętniej podejmować ryzyko i atakować. Oznaką tego była natychmiastowa odpowiedź Traore, który jednak zmarnował sytuację sam na sam z Jonesem.

The Reds rozpaczliwie poszukiwali wyrównującej bramki, jednak brak odpowiedniej jakości w ataku uniemożliwiał osiągnięcie celu. Najlepszym tego dowodem okazały się strzały Jonjo Shelveya oraz Hendersona, które tylko wywołały kolejny grymas na twarzy Rodgersa.

Wraz z końcowym gwizdkiem nastąpił niepohamowany wybuch radości wśród 15 000 publiczności i drużyny gospodarzy, którzy dzięki wygranej umocnili się na pozycji lidera w grupie A.

Tak naprawdę jedynym zawodnikiem Liverpoolu, który z rozrzewnieniem będzie wspominał spotkanie z Rosjanami, jest Conor Coady. 19-letni Anglik spełnił jedno ze swoich najskrytszych marzeń debiutując w pierwszym zespole ukochanego klubu. W pomeczowej wypowiedzi posłał wyrazy wdzięczności w kierunku Brendana Rodgersa, który przyzwyczaił nas już do odważnego stawiania na młodych zawodników. Podczas wieczornej konferencji menedżer, choć rozczarowany wynikiem, skierował słowa uznania w stronę młodzieży, chwaląc ją za zdyscyplinowanie taktyczne, a także w stronę oddanych kibiców, którym nie straszna była długa podróż do Rosji. Niestety, do domu wracali w smutnych nastrojach.

Sędzia: David Fernandez Borbalan
Frekwencja: 15 000

Linki

Skrót