LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1215
Vålerenga
VÅL
Towarzyski
07.08.2013 19:00
1:4
Liverpool
LIV

Bramki

31 Luis Alberto
35 Gonzalez
44 Aspas
53 Kelly
90 Sterling

Opis

Wybrańcy Brendana Rodgersa obserwowani z wysokości trybun przez właściciela klubu, Johna W. Henry'ego, odprawili z kwitkiem norweską Valerengę, pokonując w meczu sparingowym rozegranym w Oslo gospodarzy aż 4:1.

Dzięki bramkom autorstwa Luisa Alberto, a także Iago Aspasa, Martina Kelly'ego oraz Raheema Sterlinga, Czerwoni nie pozostawili złudzeń zmotywowanej ekipie ze Skandynawii.

Szkoleniowiec Liverpoolu wystawił na to spotkanie dwie zgoła inne jedenastki. W pierwszej odsłonie meczu zaprezentowali się zawodnicy z ,,odwodu'', walczący o pierwszy skład lub po cichu do niego pukający. W bramce zameldował się Brad Jones, na bokach obrony wystąpili Jay Spearing oraz Jon Flanagan, zaś na skrzydle hasał niezmordowany Jordon Ibe.

Tę mieszankę uzupełnili tacy piłkarze jak Luis Alberto, Joe Allen, Stewart Downing, Iago Aspas czy Sebastian Coates. Od pierwszych chwil meczu zaangażowanie i konsekwencja w grze naszych zawodników robiła wrażenie.

W 3 minucie Stewart Downing na pełnej szybkości przedarł się prawą flanką i doskonale dośrodkował w pole karne ale zabrakło łutu szczęścia, gdyż Jordon Ibe nie zdołał sięgnąć piłki.

Próbował Henderson z rzutu wolnego, próbował cyklicznie Ibe ścinając do środka i szukając luki między nogami obrońców, ale strzały nie przynosiły wymiernych korzyści.

Najczęściej jednak próbował Iago Aspas, którego cechuje swoista łatwości w dochodzeniu do dogodnych sytuacji.

Najpierw świetnym przechwytem popisał się Downing, który tuż po nim przedryblował jednego rywala, doholował futbolówkę do pola karnego oddając ją napastnikowi rodem z Półwyspu Iberyjskiego, lecz plasowany strzał został ostatecznie sparowany na rzut rożny przez norweskiego golkipera.

Świetnie prezentował się wszędobylski Joe Allen, lecz najjaśniejszą postacią całego meczu był Gudmund Taksdal Kongshavn, bramkarz Valerengi. Jego obrona nie 100, a 200% okazji bramkowej Aspasa była niewyobrażalna. Hiszpan nie potrafił umieścić piłki w bramce z odległości dwóch metrów, bowiem Norweg popisał się fenomenalną, rozpaczliwą interwencją.

Wszak przyszła 31 minuta pojedynku. Kolejny raz Aspas stanął oko w oko z Kongshavnem, uderzył technicznie, choć tylko w poprzeczkę bramki, piłka została wybita na 17 metr, gdzie dobrze ustawiony Luis Alberto bez zastanowienia kropnął nie do obrony.

Goście cieszyli się z prowadzenia jedynie 4 minuty. Największa bolączka z poprzedniego sezonu, a więc stałe fragmenty gry znów dała o sobie znać. Henderson nie upilnował obrońcy gospodarzy Gonzaleza, Joe Flanagan chcąc wspomóc kolegę i broniąc swej strefy także nie potrafił wygrać z nim główki, toteż wobec nieporadności Anglików, Gonzalez nie mógł uczynić nic innego, jak umieścić futbolówkę pod poprzeczką Brada Jonesa. Remis.

W 44 minucie Aspas dopiął swego. Po składnej akcji i przytomnym dograniu Downinga, Iago tym razem się nie pomylił z najbliżej odległości i mimo wyraźnego rozzłoszczenia wypisanego na twarzy mógł cieszyć się z gola.

Jak łatwo się domyśleć, wynik do gwizdka oznajmiającego przerwę nie uległ już zmianie. Druga połowa to po pierwsze inny skład personalny, zaś po drugie inne natężenie gry. Było widać, że Gerrard, Coutinho, Lucas, Sterling i spółka odczuwają ,,w nogach'' przemęczenie okresem przygotowawczym i dbając głównie o to, by nie doznać urazu nie forsowali zbytnio tempa gry, przez co mecz stał się nieco senny.

Nie przeszkadzało to jednak w tym, by przy akompaniamencie dopingu licznie przybyłej publiczności zagrażać bramce rywali.

W 53 minucie stało się coś niewyobrażalnego. Liverpool zdobył bramkę po bezpośrednim dośrodkowaniu z rzutu rożnego! Byłem w przeogromnym szoku, gdy odprowadzałem piłkę wzrokiem do siatki po uderzeniu głową(?) Martina Kelly'ego.

A już minutę później mój szok został spotęgowany! Kolo Toure trafił w poprzeczkę również po kornerze! Czyżby the Reds w końcu nauczyli się wykorzystywać ten element gry?

Do rangi pechowca soboty urósł Fabio Borini, którego każda próba zdobycia gola kończyła się niepowodzeniem. Czy to był strzał na pustą bramkę z bardzo ostrego kąta, który o milimetry minął cel, czy to dobre uderzenie ze skraju pola karnego, które zatrzymało się na obramowaniu bramki. Rezultat był taki sam, a pisząc oględnie - pozostawał bez zmian.

Próbował także Steven Gerrard potężnym uderzeniem z pola karnego, lecz wynik ustalił w 90 minucie niebywale skuteczny Sterling, po koronkowej akcji Coutinho i Assaidiego, którzy rozmontowali na części pierwsze defensywę zespołu z Oslo.

Tak więc czekamy na finalny test Czerwonych. Nie mam tu na myśli tasiemca pod tytułem ,,Luis Suarez'', tylko ostatnią grę kontrolną z zaprzyjaźnionym Celticem w Dublinie.

Linki

0-1 Alberto
1-1 Gonzalez
1-2 Aspas
1-3 Kelly
1-4 Sterling
Skrót