FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1612
Swansea City
SWA
Premier League
16.03.2015 21:00
0:1
Liverpool
LIV

Bramki

0:1 Henderson 69'

Składy

Swansea City

Fabiański - Taylor, Amat, Williams, Naughton - Cork, Ki (80' Dyer), Shelvey - Routledge (73' Montero), Sigurdsson (89' Emnes), Gomis

Liverpool

Mignolet - Sakho, Can, Skrtel - Sterling, Allen, Henderson, Moreno (64' Gerrard) - Coutinho, Lallana (88' Johnson), Sturridge

Opis

Jordan Henderson strzelił bramkę w trzecim z rzędu meczu Premier League. Jego bramka dała Liverpoolowi skromne, ale bardzo ważne zwycięstwo nad Swansea City w poniedziałkowy wieczór.

The Reds było pod presją gospodarzy na Liberty Stadium, ale przetrwali napór Łabędzi i w drugiej połowie odwrócili wynik na swoją korzyść.

Szczęście uśmiechnęło się do gości w 68 minucie, gdy szarżującego Hendersona próbował zatrzymać wślizgiem Jordi Amat. Po interwencji Hiszpana piłka odbiła się od nóg Jordana i przelogowała Łukasza Fabiańskiego.

Ta sytuacja zadecydowała o tym, że podopieczni Brendana Rodgersa są już bardzo blisko czołowej czwórki, a ich seria ligowych meczów bez porażki została przedłużona do 13.

Do pierwszej jedenastki w meczu ze Swansea wrócili Joe Allen, Alberto Moreno i Mamadou Sakho. Z kolei Steven Gerrard, po ponad miesiącu absencji, zasiadł na ławce rezerwowych.

Muzyka, która zabrzmiała na stadionie tuż przed rozpoczęciem meczu, natchnęła gospodarzy, którzy zaczęli mecz z większym animuszem.

Pomijając niecelne uderzenie Sturridge’a z dystansu, to gracze Swansea byli stroną przeważającą. Szczególnym utrapieniem dla the Reds był Bafetimbi Gomis. Nasi defensorzy nie mogli go spuścić z oczu nawet na sekundę.

W 25 minucie Gomis dobrze podał do Sigurdssona, którego ofiarną interwencją zatrzymał Simon Mignolet. Francuz wyrastał na czołową postać meczu – jeśli sam nie próbował otworzyć wyniku, to obsługiwał kolegów, z wspomnianym Sigurdssonem i Jonjo Shelveyem na czele.

Pod koniec pierwszej połowy, dokładnie w 38 minucie, na strzał zdecydował się właśnie Sigurdsson. Islandczyk przymierzył z 17 metrów, a fenomenalną obroną popisał się Mignolet.

Łabędzie napierały – chwilę po strzale Sigurdssona, uderzał po ziemi Shelvey. Tym razem naszego bramkarza wyręczył Adam Lallana, od którego odbiła się piłka.

Gdy sędzia zagwizdał na przerwę, the Reds zeszli do szatni z ulgą, w przeciwieństwie do piłkarzy Garry’ego Monka, którzy byli rozczarowani tym, iż nie udało im się wyjść na prowadzenie.

Po przerwie gracze Liverpoolu zaczęli pewniej. Mamadou Sakho zaczął uważniej pilnować Gomisa i częściej wygrywał pojedynki z rodakiem.

W 57 minucie w końcu szansę na interwencję dostał bramkarz gospodarzy, Łukasz Fabiański. Po ładnej akcji Sturridge’a, Sterlinga i Coutinho, polski bramkarz świetnie obronił równie efektowny strzał Brazylijczyka.

W 64 minucie na boisku, po raz pierwszy od lutowego starcia z Tottenhamem na Anfield, pojawił się Steven Gerrard, wprowadzony przez Rodgersa, by pomógł konstruować akcje.

Bardzo dobrze grający Allen mógł ukoronować swój występ w ojczyźnie ładną bramką. Biegnący prawym skrzydłem Lallana znalazł Walijczyka celnym podaniem, ale znów na posterunku był Fabiański.

Co się odwlecze, to nie uciecze – już dwie minuty później szczęście dopisało gościom. Henderson pognał za piłką, a broniący wślizgiem Amat tak niefortunnie wybijał, że po odbiciu od naszego pomocnika, piłka wpadła do siatki. 1-0!

The Reds nabrali wiatru w żagle. Kontrolując mecz, mądrze budowali akcje w celu podwyższenia wyniku. O centymetry od pięknej bramki z dystansu (jak zwykle) był Coutinho. Jego uderzenie minęło jednak słupek o centymetry.

W doliczonym czasie w słupek trafił Sturridge. Wynik nie uległ już zmianie, zatem Liverpool w spokoju może przygotowywać się do klasyku z Manchesterem United na Anfield.

Sędzia: Roger East

Linki

Henderson 1:0