Osób online 1387

Historia kariery Diogo Joty


To nic zaskakującego, że piłka nożna stanowi podstawę pierwszego wspomnienia Diogo Joty.

Lato 2004 roku. Portugalia jest ogarnięta manią, jaka zazwyczaj towarzyszy organizacji dużego międzynarodowego turnieju.

Ojczyzna Joty zjednoczona jest za drużyną, którą prowadzi legenda Luis Figo i w której gra nastoletni Cristiano Ronaldo. Ta drużyna dotarła do finału Mistrzostw Europy, by zostać zszokowaną przez nieprawdopodobne zwycięstwo Greków.

Zachwycony siedmioletni chłopiec – przyszły kolega z drużyny Ronaldo – obserwował rozwój zawodów z swojego domu w Porto. 

- Pierwszym moim wspomnieniem jest rok 2004, gdy Portugalia była gospodarzem Euro, to było tam wielkie wydarzenie - wspomina Jota w rozmowie z Liverpoolfc.com w ramach serii InspiRED wydawnictwa Kodansha.

- Portugalia dotarła do finału, a nawet dziś pamiętam wyraźnie, jak byłem z ojcem w salonie, zwłaszcza wtedy, gdy pokonaliśmy Anglię w rzutach karnych – żyliśmy tymi karnymi i świętowaliśmy na końcu.

- Myślę, że to prawdopodobnie moje najstarsze wspomnienie i związane jest z piłką nożną, co pokazuje, jak ważna zawsze była w moim życiu.

To wtedy Jota zaczął grać w piłkę. Czy fascynacja Euro 2004 sprawiła, że piłka nożna stała się w jego umyśle nie tylko ukochanym hobby, ale także obsesją?

- Na sto procent- stwierdza. - Oczywiście, byłem tylko dzieckiem, ale widząc, jak kraj przeżywał to Euro… nigdy się to nie powtórzyło, muszę przyznać.

- Oczywiście nigdy więcej nie byliśmy gospodarzem Euro lub podobnego turnieju, ale pamiętam, że cały kraj to przeżywał, miliony flag wisiały na domach. To było wielkie wydarzenie dla kraju i z pewnością zaszczepiło młodym pokoleniom chęć osiągnięcia czegoś w piłce nożnej.

'Osiągnięcie czegoś w piłce nożnej'. Cóż, Jota na pewno to zrobił.

Teraz mając 26 lat, gra dla Liverpoolu i reprezentacji Portugalii – choć droga do regularnego występowania w jednym z największych klubów na świecie i swojej reprezentacji nie była całkowicie gładka.

To nie jest historia cudownego dziecka, które zawsze było przeznaczone do wielkości; to raczej opowieść o ciężkiej pracy i jednomyślnym skupieniu, które w połączeniu z talentem zaowocowały jego awansem na szczyt.

- Moim rodzice płacili za moją grę aż do 16. roku życia, więc to było praktycznie 10 lat ich wsparcia dla mojej kariery - mówi.

- Dopiero gdy przeniosłem się do innego klubu, zacząłem zarabiać jakieś pieniądze, ale to stało się dopiero w wieku 16 lat, więc tak, to była długa podróż.

Grając w pierwszym klubie - Gondomar, piłka nożna była dla niego prosta. To było hobby Joty, ukochana wspólna aktywność, wokół której powstały przyjaźnie, które utrzymuje do dziś.

- Myślę, że dobra rzecz w tamtych czasach była taka, że nigdy naprawdę nie myślałem o 'osiągnięciu czegoś', szczerze mówiąc. Po prostu cieszyłem się czasem, miałem cudowny zespół. Nie jest łatwo znaleźć tak porządną drużynę, jaką miałem szczęście mieć - zauważa.

- Po prostu cieszyłem się grą w piłkę i spędzaniem czasu z przyjaciółmi, którzy są moimi przyjaciółmi do dzisiaj. Potem, gdy się przeniosłem, zdałem sobie sprawę, że może mogę coś osiągnąć.

Zmiana mentalności była niezbędnym efektem ubocznym jego przejścia do Pacos de Ferreira.

Piłka nożna pozostała pasją Joty, ale teraz była także jego zawodem, a opuszczenie domu w wieku 16 lat naturalnie wiązało się z wyzwaniami, które musiały zostać pokonane.

- Był to oczywiście kluczowy moment w moim życiu, zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny, gdy uwierzyliśmy, że opuszczając dom, mogę spróbować osiągnąć coś więcej - mówi.

- To był duży krok i ostatecznie wszystko się ułożyło, ale oczywiście był to trudny moment dla mnie jako jednostki: zmiana szkoły i otoczenia, o którym wspominałem wcześniej, bycie samemu w innym mieście, daleko od domu i po prostu granie w piłkę. Jednak wtedy naprawdę pomyślałem: 'Jeśli już to robię, lepiej robić to dobrze'.

- Był to więc dosyć ważny moment w moim życiu, ale zawsze wierzyłem, że robię właściwe rzeczy i nigdy nie pozwoliłem sobie dojść do momentu, w którym byłbym bliski rezygnacji. Nie, to nigdy się nie zdarzyło, szczerze mówiąc.

Nastąpił kluczowy okres w karierze Joty; prawie dwuletni pobyt w Pacos, który, według jego słów, "nadał mojemu życiu kierunek".

Rozwijał się i dojrzewał zarówno na boisku, jak i poza nim, we "wspaniałym klubie z bardzo dobrymi ludźmi, którzy mnie wspierali i dali mi wszystko, na co mogli sobie pozwolić".

Dobre występy na poziomie seniorskim nie pozostały niezauważone, bardziej renomowane kluby zaczęły krążyć wokół tego coraz bardziej znaczącego nastolatka.

Transfer do Atletico Madryt był planowany w styczniu 2016 roku, ale Jota chciał pozostać w Pacos do końca sezonu. Jednak zaczął uczyć się hiszpańskiego w oczekiwaniu na podpisanie kontraktu z klubem, który w tamtym sezonie był finalistą Ligi Mistrzów.

W wieku zaledwie 19 lat Jota dołączył do Atletico w ich złotej erze. Jednak ten ruch nie poszedł zgodnie z planem i nigdy nie zagrał w drużynie Diego Simeone'a.

-To było trudne - wspomina.

- Czułem się dobrze, gdy się przeprowadziłem, ale gdy zacząłem trenować, nie czułem wsparcia dla siebie jako zawodnika i pod koniec okresu przygotowawczego po prostu chciałem odejść stamtąd i kontynuować swoją karierę gdzie indziej, gdzie mógłbym czuć się dobrze i otrzymywać wsparcie.

Nastąpił wymarzony tymczasowy transfer do FC Porto, klubu z rodzinnego miasta, który Jota wspierał od dzieciństwa – tak samo jak ponowne spotkanie z rodziną.

- Wróciłem do domu. Choć oczywiście byłem wtedy w dużo lepszej sytuacji finansowej, nie miałem domu w Porto. Więc wróciłem do domu moich rodziców na kilka miesięcy, aż znalazłem nowy dom, ten sam, który mam teraz - wspomina.

- To był oczywiście szczególny moment, ponieważ opuściłem dom, gdy miałem 16 lat, a wracałem jakieś trzy lata później, będąc zupełnie inną osobą. Jednak do tego czasu przyzwyczaiłem się do swojej przestrzeni, a moi rodzice wtedy mieszkali w bardzo małym domu, a był tam także mój brat.

- Mimo tego to było miłe kilka miesięcy i było dobrze, oczywiście, bo wiedziałem, że będę walczył o tytuł, grając w dużym klubie w Porto, będąc z powrotem w domu. To wiele dla mnie znaczyło.

Po czuciu się nie na miejscu w Madrycie, czas spędzony w bardziej znajomym środowisku był dla Joty odbudowujący.

- Ten sezon był naprawdę ważny. Nie był idealny, bo niczego nie wygraliśmy, ale dał mi doświadczenie, którego potrzebowałem, oraz wsparcie rodziny, które wtedy może było mi potrzebne i dlatego nie biorę niczego za pewnik - przyznaje.

- Tak więc było dobrze zdobyć to doświadczenie: grać w Lidze Mistrzów, walczyć o tytuł, być wspominanym w kontekście reprezentacji narodowej. To były ważne kroki.

Nastąpiła zmiana, która była zarówno zaskakująca, jak i ostatecznie decydująca w karierze Joty: przejście z Ligi Mistrzów do Championship.

Jednak fakt, że jego bliski przyjaciel podążył wcześnej tą samą drogą - do Wolverhampton Wanderers, przekonał Jotę do pójścia w jego ślady.

- Była jedna kluczowa osoba i był nią Ruben Neves, ponieważ grałem z nim w Porto i w reprezentacji U-21, i kiedy przeniósł się do Wolves, wtedy zdałem sobie sprawę: 'Może możemy tam razem coś zdziałać.'

Jota ponownie opuścił dom i znowu było przed nim wiele przeszkód do pokonania: adaptacja kulturowa poza boiskiem oraz na boisku.

- To był kluczowy sezon dla mnie pod wieloma względami - opowiada Jota.

- Miałem szczęście, że gdy byłem w Pacos, mieszkałem w domu, który klub przygotował dla obcokrajowców i to właśnie tam naprawdę nauczyłem się angielskiego. To było łatwiejsze, bo kiedy przeprowadziłem się do Wolves, wiedziałem, że potrafię mówić po angielsku.

- Pamiętam, że przez pierwszy miesiąc czy dwa miesiące mieszkałem w domu Rubena Nevesa. Pamiętam, że poszedłem do hotelu drużyny, a tego dnia Wolves mieli mecz towarzyski. Czekałem na niego, żeby wrócił z meczu, a on wrócił z kontuzją.

- Grali na wyjeździe, a on doznał urazu w meczu towarzyskim, to był moment, kiedy powiedziałem: 'Ojej!', a on powiedział mi: 'To będzie ciężkie!'

- Jednak byłem gotowy na to wyzwanie. Championship było trudne pod względem fizycznym, ale bardzo mi to pomogło. Zagrałem 44 z 46 meczów ligowych, dwa przegapiłem z powodu drobnej kontuzji, to nauczyło mnie intensywności.

- Może nie ma tam tak dużej jakości, oczywiście, jak w Premier League, ale uczy rzeczy, które są ważne dla zawodnika.

Z Jotą jako najlepszym strzelcem, Wolves wywalczyli tytuł Championship, a po imponującym debiutanckim sezonie w Premier League, nadszedł czas na grę w seniorskiej reprezentacji.

- Pamiętam, że byłem w Wolves, wchodziłem na stołówkę, a tu nagle przychodzi wiadomość o powołaniu do reprezentacji. Ruben Neves był jednym z pierwszych, który mnie przytulił, bo już był częścią kadry Portugalii, więc bardzo się cieszył, gdy zobaczył, że ja też tam będę - wspomina Jota z uśmiechem.

- To była niesamowita podróż – zawsze idąc w górę z Wolves: z Championship do Premier League, pierwszy sezon w Premier League i Liga Europy, a potem powołanie do reprezentacji.

- Grać dla swojego kraju to zawsze coś, czego chcesz doświadczyć, jeśli grasz w piłkę nożną, lub w jakikolwiek inny sport. Jeśli grasz dla swojego kraju, to znaczy, że jesteś w top 26, albo czymś podobnym, w swoim kraju. To wiele znaczy.

W letnim oknie transferowym w 2020 roku, Liverpool – aktualni mistrzowie Premier League i Klubowych Mistrzostw Świata FIFA, którzy niedawno zdobyli także Ligę Mistrzów nieco ponad rok wcześniej – zapukali do drzwi.

Kolejne wyzwanie dla Joty: tym razem wejście do szatni zwycięzców z zamiarem przebicia się do składu wyjściowego, który prowadzili ci trzej: Roberto Firmino, Sadio Mane i Mohamed Salah.

- Wszyscy wspominali o tej trójce napastników, najlepszej trójce napastników na świecie - mówi Jota.

- Wszyscy oczekiwali, że będę [zmiennikiem], ale w mojej głowie wiedziałem, że mogę zmierzyć się z wyzwaniem i to była jedna z pierwszych rzeczy, które powiedział mi Jürgen: 'Chcę cię tutaj, ale chcę, żebyś walczył o miejsce w pierwszym składzie.'

- Dla mnie to było jak: 'Wiem, że chcę to zrobić, on mi to mówi, to dlaczego nie?'

- Tak więc po prostu żyłem dzień po dniu, trenując i grając najlepiej, jak potrafiłem, kiedy tylko wchodziłem na boisko. I miałem szczęście, że prawie od razu strzeliłem gola przeciwko Arsenalowi i od tego momentu wszystko się dobrze potoczyło.

Jednak nadszedł sezon 2022/23: kampania, którą Jota od razu określa jako najtrudniejszą w swojej dotychczasowej karierze. Kontuzja łydki spowodowała, że przegapił około czterech miesięcy sezonu, w tym Mistrzostwa Świata.

- Jeśli zaprojektowalibyście wykres mojej kariery, byłby to praktycznie ciągły wzrost, a potem przyszła duża kontuzja - zauważa Jota.

- Przegapiłem pierwsze Mistrzostwa Świata w swojej karierze. My [Liverpool] też nie radziliśmy sobie dobrze na boisku i bardzo źle się czułem, że nic nie mogłem zrobić, poza siedzeniem na kanapie i oglądaniem meczów, zarówno Liverpoolu, jak i Portugalii. Tak, to był zdecydowanie najgorszy sezon.

- Spędziłem kilka tygodni optymistycznie, na początku wielkiej drogi ku powrotowi do zdrowia, ale potem zaczęły się Mistrzostwa Świata i wtedy uświadomiłem sobie: 'Nie jestem tam, jestem tutaj.' To było trudne, oczywiście.

- Po prostu przechodzisz przez to, starasz się robić właściwe rzeczy, aby jak najszybciej wrócić do pełnej formy, aby ponownie mówić sobie: będą kolejne Mistrzostwa Świata, będą lepsze sezony.

- Starałem się zakończyć poprzedni sezon jak najlepiej, żeby pomóc drużynie. Zrobiliśmy, co mogliśmy, to nie wystarczyło, ale w tym sezonie otrzymaliśmy świeży start i możemy znowu pisać naszą własną historię.

Znowu zdrowy i grający zarówno dla klubu, jak i reprezentacji, Jota już ośmiokrotnie strzelił gola dla Liverpoolu w swoich 16 występach w tym sezonie.

Numer 20 zapewnia, że jego najlepsze lata dopiero nadchodzą.

- Masz dużo energii, gdy jesteś młody, ale wciąż popełniasz wiele błędów i zawsze uczysz się na własnych doświadczeniach - twierdzi.

- Zawsze podziwiam [Cristiano] Ronaldo, na przykład i myślę, że strzelił więcej goli od czasu, kiedy przekroczył 30 lat niż przed tym wiekiem, co również pokazuje, że jest to możliwe. To również oznacza, że jeśli masz 26 lat, możesz być jeszcze przed szczytem swojej formy, i to jest to, czego od siebie oczekuję – i na to pracuję każdego dnia.

Mimo to zaczął już myśleć o tym, co dalej - co stanie się, gdy jego kariera sportowa dobiegnie końca.

- W tej chwili nie miałbym nic przeciwko byciu trenerem - wyjaśnia, ujawniając, że rozpoczął kurs trenerski UEFA B Licence w AXA Training Centre podczas lata.

- Wszystkie te gry, w które grałem, takie jak Football Manager, zawsze je uwielbiałem i czuję, że na boisku, pod kątem taktycznym, zawsze rozumiem grę, co również odgrywa istotną rolę w mojej własnej grze.

- Jednak na tym etapie czuję, że nigdy nie zostanę trenerem pierwszego zespołu. Mogę być asystentem, na przykład, ale nigdy nie wiadomo, więc jeśli mam taką możliwość [zrobienia kursu], myślę, że będę się uczył, a w końcu uzyskam odznakę UEFA B i będę mógł iść dalej.

- Oczywiście, to pierwszy raz, kiedy przechodzi się na drugą stronę, próbując myśleć o sesjach treningowych, a nie tylko wychodząc na boisko, kiedy ktoś mówi ci, co musisz zrobić.

- Muszę to jeszcze dokończyć, ale cieszę się tym i traktuję to bardzo poważnie. To jest jak Football Manager przeniesiony do realnego życia, więc cieszę się tym.

Choć ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta, jedno jest pewne: piłka nożna zawsze będzie ważnym elementem życia Diogo Joty.

- Inaczej tego nie widzę - podsumowuje.

- Choć w tej chwili także ciężko pracuję nad moim udziałem w e-sporcie, czuję, że piłka nożna wciąż jest moją główną pasją i nie wyobrażam sobie długotrwałego oddalenia się od tego sportu.

- Więc wiem, że prawdopodobnie minie jeszcze kilka lat, zanim ten dzień nadejdzie, ale nie wyobrażam sobie życia bez piłki nożnej.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

Magerlfc 14.11.2023 18:37 #
Przeczytałem ,,kontuzji,, zamiast ,,kariery,,...
FanLFC25 14.11.2023 20:17 #
Dla mnie Jota > Nunez
Portugalczyka cenię dużo bardziej i cieszę się że jest u nas w drużynie.
Lapaino 15.11.2023 06:49 #
A dla mnie Jota=Nunez , cieszę się , że mamy obydwóch w klubie.
A już ta dwójka powyżej >Gakpo, Diaz . Co nie znaczy , że ich też nie cenie. W ataku serio ciężko przyczepić się do jakiegoś piłkarza, każdy ma swoje zalety i jest na swój sposób przydatny.

Pozostałe aktualności

Van Dijk: Życie toczy się dalej  (0)
19.05.2024 21:53, Fsobczynski, thisisanfield.com
Arne Slot pożegnany w Rotterdamie  (0)
19.05.2024 21:51, Vladyslav_1906, Liverpool Echo
Galeria zdjęć z pożegnania Jürgena Kloppa  (0)
19.05.2024 21:46, Bartolino, liverpoolfc.com
Klopp: Teraz jestem jednym z was  (5)
19.05.2024 20:35, Bartolino, liverpoolfc.com
Statystyki  (0)
19.05.2024 20:31, Zalewsky, SofaScore