Osób online 1381

Anfield - największa broń Liverpoolu


To statystyka, która sprawia, że przecierasz oczy i czytasz te słowa jeszcze raz.

W ciągu ostatnich sześciu sezonów Liverpool, kiedy grał przed kibicami - czyli wyłączając sezon 2020-21 naznaczony pandemią Covid-19, który odbył się niemal całkowicie za zamkniętymi drzwiami - tylko raz przegrał mecz Premier League na Anfield.

Jedna porażka w 107 meczach u siebie.

Fakt, że to zarządzane przez Jessego Marscha Leeds United, które końcowo spadło z Premier League po sezonie 2022/23, jest jedyną drużyną która pokonała Liverpool na ich stadionie w przeciągu ostatnich 6 sezonów, wygrywając 2:1 po bramce Crysencio Summerville w 89. minucie, po meczu który odbył się w październiku w 2022 roku, czyni to tym bardziej absurdalnym.

Anfield to miejsce, na którym Liverpool pod wodzą Jürgena Kloppa stał się prawie nie do pokonania i to właśnie tam, w ich szczęśliwym miejscu, kształtuje się kolejna nadzieja na walkę o tytuł Premier League. Sobotnie zwycięstwo 3:1 nad Burnley było kolejnym krokiem naprzód i pozwoliło The Reds zdobyć 32 punkty z 36 możliwych na własnym boisku w tym sezonie. Jedynymi spotkaniami, których Liverpool nie wygrał są grudniowe remisy z Manchesterem United i Arsenalem.

Jednak The Reds wiedzą, kto przyjedzie do miejsca, w którym pamięć mięśniowa jest najsilniejsza. Do wizyty Manchesteru City, dawnych wrogów współczesności, pozostał już niecały miesiąc.

Do tego czasu pozostało jeszcze pięć meczów do rozegrania, w tym finał Carabao Cup przeciwko Chelsea na Wembley, ale rośnie przekonanie, że Liverpool będzie musiał kontynuować tę niemal idealną passę na Anfield, jeśli ma uniemożliwić City zdobycie czwartego tytułu z rzędu. Pokonanie ich w niedzielę 10 marca zaczęło wydawać się najlepszą - i być może jedyną - opcją na sukces, biorąc pod uwagę kapitalną formę drużyny Pepa Guardioli, którą zazwyczaj prezentuje ona na wiosnę.

Oczekuje się, że do tego czasu Anfield będzie w stanie pomieścić aż 61 000 widzów i będzie czekać na kolejny ważny moment przeciwko City, które nie wygrało tam żadnego meczu ligowego przy obecności kibiców od sezonu 2002–2003 (wygrało 4:1 na Anfield w lutym 2021 r.).

Na spotkanie przeciwko Burnley przybyło 59 896 widzów, co stanowi rekord frekwencji podczas meczu ligowego The Reds, a górnej kondygnacji powiększonej trybuny Anfield Road udostępniono dodatkowe 3000 miejsc. Ta ogromna konstrukcja, która po raz pierwszy po sześciu miesiącach opóźnień była prawie pełna, obiecuje wzmocnić siłę Liverpoolu.


- O mój Boże, wspaniale - powiedział Klopp zapytany o wpływ większej pojemności stadionu na zespół.

- Zanim naprawdę to usłyszałem, już to widziałem. Wygląda absolutnie wyjątkowo.

- Ten stadion zawsze był wspaniały, ale teraz jest naprawdę na najwyższym poziomie – jest naprawdę głośno w odpowiednich momentach. Naprawdę się cieszę, że mamy ich teraz (dodatkowych fanów).

To nie ci kibice są tym, co popchnie Liverpool do tytułu podczas ostatnich 14 kolejek aktualnego sezonu Premier League, ale niezaprzeczalne poczucie zbudowania czegoś wyjątkowego podczas pozostałych spotkań z Kloppem przy linii bocznej klubu z Anfield.

Ta wizyta City to jeden z zaledwie siedmiu pozostałych meczów u siebie w Premier League i chociaż w Pucharze Anglii i Lidze Europy będzie ich więcej, długie pożegnanie menedżera, który odejdzie tego lata, dodało kolejnej warstwy emocji do meczów na stadionie Anfield. Jest to nieuchwytny aspekt tej całej sytuacji, ale niewątpliwie istnieje.

Klopp widzi to doskonale. Spokojne zwycięstwo u siebie z drużyną Burnley zajmującą dziewiętnaste miejsce w tabeli zwykle nie wywołałoby tradycyjnego, uroczystego uderzenia pięścią przez Niemca po gwizdku kończącym mecz, ale on wykonał rytuał przed trzema trybunami Anfield. Nawet fani obecni na trybunie głównej dostali swoje trzy grosze, zanim Niemiec zniknął w tunelu.

Takie dni są policzone, a dziedzictwo Kloppa, które wkrótce zostanie podpisane poprzez jego odejście, zostało stworzone przez wszystko, co jego zespoły osiągnęły na Anfield. Co jest dziwne, biorąc pod uwagę, że jego panowanie rozpoczęło się od remisów 1:1 z Rubinem Kazanem i Southampton oraz porażką 2:1 przeciwko Crystal Palace w pierwszych czterech meczach u siebie, ale od czasu przejęcia sterów tylko 11 ze 161 meczów u siebie w Premier League zostało przegranych przez The Reds, a sześć z nich miało miejsce pod rząd, w sezonie 2020/21, kiedy kibice mogli oglądać mecze tylko w telewizji.

Od czasu nominacji Kloppa na menedżera Liverpoolu w październiku 2015 r. żadnej drużyny Premier League nie było trudniej pokonać na własnym boisku. Manchester City przegrał w tym okresie 16 meczów u siebie. Następny najlepszy jest Manchester United z 24 porażkami. Cztery różne sezony Kloppa (2017-18, 2018-19, 2019-20 i 2021-22) zakończyły się niepokonanym Liverpoolem na Anfield w lidze. Są teraz w prawie dwóch trzecich drogi w kolejnym z nich.

Oprócz City przed The Reds jeszcze mecze przeciwko: Luton Town, Brighton & Hove Albion, Sheffield United, Crystal Palace, Tottenhamowi i Wolverhampton Wanderers. Być może Spurs, jedna z dwóch drużyn, które w tym sezonie pokonały w lidze drużynę Kloppa, będzie stanowić jedyną poważną przeszkodę, jaka pozostała Liverpoolowi na Anfield w tym sezonie, nie licząc oczywiście zespołu Pepa Guardioli.

Liverpool będzie musiał grać z większą subtelnością niż przez większą część meczu z Burnley. Pierwsza połowa była słaba, druga była tylko trochę lepsza, dopóki gole Luisa Diaza i Darwina Nuneza nie przełamały determinacji gości.


To zapewniło, że to, co Klopp nazwał „naprawdę trudnym popołudniem”, zakończyło się jak wiele innych na Anfield w ciągu ostatnich ośmiu lat, a Liverpool delikatnie galopował w stronę trzech punktów więcej i dał szanse nastolatkom z drużyny, tym razem Bobby’emu Clarkowi i Jamesowi McConnelowi. Inny młody zmiennik, Harvey Elliott, udowodnił różnicę, asystując przy obu bramkach w drugiej połowie, gdy Anfield zaczęło już załamywać ręce.

Ostatnie zwycięstwo miało znaczenie dla powrotu Liverpoolu na szczyt Premier League po tym, jak City na krótko zapewniło sobie pierwsze miejsce po zwycięstwie 2:0 u siebie nad Evertonem wcześniej tego dnia.

Przysługa od sąsiadów z Stanley Park nie nadeszła, ponieważ City strzeliło dwa gole w ostatnim kwadransie meczu, ale Liverpool wie, że to ich własne szczęście, szczególnie na Anfield, może sprawić, że ostatnie miesiące tego sezonu będą takie, jakich sobie życzy Klopp.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (4)

użytkownik zablokowany 13.02.2024 20:31 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
ynwa19 14.02.2024 06:40 #
Nasz "pech" polega na tym,ze mimo tego wspanialego wyczynu w tych 2 sezonach przegranych o 1 punkt remisowalismy za duzo i w sumie niewazne czy bylo to na Anfield czy tez w spotkaniach wyjazdowych.
Ponadto jestem zdania,ze na przyklad w 5 meczach lepiej jest 3 razy wygrac i 2 razy przegrac niz 5 pojedynkow zremisowac co jest truizmem ale matematyka jest nieublagana.
stoigniew 14.02.2024 08:42 #
Dobrego jesteś zdania - punkty wystarczy zliczyć
B9K 14.02.2024 11:53 #
To prawda.
W sezonie 18/19 remis z Leicester u siebie, a w 21/22 remis ze Spurs pod koniec sezonu i remis 2-2 z Brighton po tym, jak prowadziliśmy już 2-0
użytkownik zablokowany 14.02.2024 15:50 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
MXMC78 14.02.2024 19:22 #
Wszystko ok. Wszystko pięknie tylko, że połowę meczów, które zostały gramy na wyjeździe. Walka rozegra się w każdym, kolejnym meczu PL. Zamiast pisać o mistrzostwie, wolałbym się skupić na najbliższym meczu. Każdy kolejny nie będzie łatwy. Jeśli wygramy-ok, jesteśmy dalej w grze. Dokąd nas to zaprowadzi ?-zobaczymy.

Pozostałe aktualności

5 rzeczy, za które kochamy Matipa  (3)
19.05.2024 12:48, Fsobczynski, liverpoolfc.com
Najlepsze momenty Thiago w barwach The Reds  (0)
19.05.2024 11:08, B9K, liverpoolfc.com
Ostatni trening Kloppa - wideo  (0)
19.05.2024 06:28, Piotrek, liverpoolfc.com
Pep Lijnders: Po latach, docenimy nasze sukcesy  (2)
18.05.2024 21:50, AirCanada, liverpoolfc.com