26.12.2006 16:00
Opis
I w plecy na wyjeździe...
Jeden gol Benniego McCarthy’ego wystarczył, żeby na Boxing Day zespół Blackburn Rovers pokonał Liverpool po raz pierwszy od dziesięciu lat.
McCarthy zdobył zwycięską bramkę w tym pojedynku, jednak głównym ojcem tego zwycięstwa jest bramkarz gospodarzy Brad Friedel, który nieraz popisywał się wprost niezwykłymi paradami, zwłaszcza w końcówce meczu.
Pierwszy atak meczu został przeprowadzony przez Craiga Bellamy’ego – który grał przeciwko swoim byłym kolegom – dośrodkował on piłkę na głowę Petera Croucha, a potem formę Friedela sprawdził uderzeniem z dystansu John Arne Riise.
Następnie Robbie Savage niecelnie uderzał głową na bramkę Reiny po dośrodkowaniu Bentley’a. W całej pierwszej połowie poza tym strzałem Blackburn było stać na przeciętne uderzenie z dystansu w wykonaniu Mortena Gamsta-Pedersena i słaby strzał McCarthy’ego.
Trzyosobowa linia obrony The Reds skutecznie powstrzymywała ataki gospodarzy, a John Arne Riise i Steve Finnan dość często atakowali bramkę Blackburn – po jednym dośrodkowaniu Norwega, Bellamy był bliski zdobycia bramki, jednak piłka minimalnie minęła bramkę.
Kilka chwil później Rovers powinni dziękować Friedelowi za wspaniałą interwencję – dośrodkowanie Finnana trafiło na głowę Croucha i jedynie świetnemu refleksowi amerykańskiego bramkarza wynik nie uległ zmianie.
Potem obrońcy skutecznie zablokowali strzały Croucha i Bellamy’ego i na tym zakończyła się ta bezbramkowa pierwsza połowa.
W pierwszej części gry Rovers bardzo rzadko zagrażali bramce The Reds, ale mimo to objęli prowadzenie zaledwie po czterech minutach drugiej połowy. Ładny zwód i dobre podanie Tugay’a, pozwoliły Pedersenowi na rajd lewą flanką, a następnie dośrodkowanie do McCarthy’ego, który bez najmniejszych problemów zdobył swoją 10 bramkę w tym sezonie.
To był pierwszy gol stracony przez The Reds od ponad 700 minut ligowej gry i Rafa Benitez bardzo szybko zdjął z boiska Petera Croucha i Marka Gonzaleza, wprowadzając w ich miejsce Dirka Kuyta i Fabio Aurelio.
Jednak Rovers nie zwalniali tempa i zarówno Pedersen, jak i Savage próbowali szczęścia w strzałach z dystansu – na szczęście dla The Reds bez powodzenia.
Bellamy stanowił duże zagrożenie dla bramki gospodarzy i oddał bardzo dobry, choć niecelny strzał z dystansu – Friedel nawet nie drgnął. Jednak chwilę później ujawniła się frustracja Walijczyka z powodu kolejnych niepowodzeń jego zespołu i nie udało mu się utrzymać nerwów na wodzy, za co obejrzał żółtą kartkę.
Kuyt i Alonso też dość często nie zgadzali się z decyzjami sędziego Roba Stylesa i obaj ci piłkarze w końcówce meczu byli bliski doprowadzenia do wyrównania.
Najpierw uderzenie Kuyta zostało obronione przez Friedela, a następnie niezwykły strzał z dystansu Xabiego Alonso wylądował na lewym słupku bramki Blackburn.
Heroizm golkipera został podkreślony poprzez kontuzję nogi, którą odniósł w drugiej połowie, jednak nie przeszkodziła mu ona w świetnej grze – w samej końcówce meczu dobrze się zachował i obronił strzał Luisa Garcii z ostrego kąta.
Następnie jeszcze Amerykanin sparował kolejne uderzenie z dystansu w wykonaniu Alonso i wtedy Liverpool już wiedział, że to nie jest ich dzień i nie są w stanie odebrać Blackburn trzech punktów.
BLACKBURN: Friedel, Neill, Todd, Ooijer, Emerton, Pedersen, Tugay (95' Henchoz), Savage, Bentley (87' Mokoena), McCarthy, Nonda (78' Derbyshire)
Niewykorzystane zmiany: Brown, Gray
Kartki: Nonga, Pedersen, Emerton
Gol: McCarthy 49'
LIVERPOOL: Reina, Riise, Hyypia, Agger, Finnan, Gonzalez (64' Aurelio), Carragher, Alonso, Gerrard, Bellamy (76' Garcia), Crouch (56' Kuyt)
Niewykorzystane zmiany: Dudek, Pennant
Kartki: Agger, Alonso
Sędzia: Rob Styles
Publiczność: 29.342
Gracz meczu wg LFC.pl: Xabi Alonso
Gracz meczu wg Liverpoolfc.tv: Jamie Carragher