WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 948
Arsenal
ARS
Premier League
05.04.2008 13:45
1:1
Liverpool
LIV

Bramki

Crouch 41'
Bendtner 54'

Składy

Arsenal

Almunia, Traore, Toure, Gallas (captain), Hoyte, Flamini, , Fabregas, Eboue, Bendtner, Walcott
Clichy, Adebayor, Song, Hleb, Lehmann

Liverpool

Reina, Arbeloa, Carragher (captain), Skrtel, Finnan, Riise, Plessis, Leiva, Pennant, Crouch, Benayoun
Hyypia, Gerrard, Torres, Voronin, Itandje

Opis

Kolejny remis w starciu z Arsenalem

Liverpool na dobre usadowił się na czwartej pozycji w Premier League, znajdując się sześć punktów za Arsenalem, po całkowicie zasłużonym remisie na Emirates. Gole Petera Croucha i Nicklasa Bendtnera ustawiły wynik meczu na 1-1, choć osłabiony zespół Rafy Beniteza miał wiele okazji, by wywieźć z Londynu trzy punkty.

Rafa Benitez jeszcze przed meczem mając bezpieczną przewagę nad piątym w tabeli Evertonem pozwolił sobie na oczekiwane przez kibiców posunięcie, a mianowicie pozwolił wielu zawodnikom z podstawowego składu odpocząć przed rewanżowym meczem ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Arsenalem na Anfield w najbliższy wtorek.

Chyba największą niespodzianką spośród ośmiu przeprowadzonych przez Hiszpana zmian w składzie było wystawienie 20-letniego pomocnika - Damiena Plessisa.

The Reds zagrali systemem 4-1-4-1 na szpicy z Crouchem, który swój ostatni występ w wyjściowej jedenastce zaliczył dziesięć spotkań temu, podczas przegranego meczu z Barnsley.

Angielski napastnik jako pierwszy postraszył Manuela Almunię, oddając potężny strzał z ok. 40 metrów już w czwartej minucie meczu.

Liverpool zaliczył udany początek, w posiadaniu piłki często znajdował się Plessis, podobnie jak w rozgrywanych dotychczas przez niego meczach rezerw.

W 18 minucie spotkania piłkę do wbiegającego w pole karnego Johna Arne Riise podawał Crouch. Powinno być 1-0, pozostało jedynie pokonać Manuela Almunię, Norweg jednak przestrzelił.

Następnie swojego szczęścia próbował francuski debiutant po tym, jak znakomity w tym spotkaniu Lucas znalazł go czekającego na piłkę na linii pola karnego. Jednak nie tym razem, Damien...

Następnie znakomitą okazję dla Yossiego Benayouna wypracowali Crouch z Lucasem, jednak po raz kolejny okazało się, że zachowanie zimnej krwi jest piętą Achillesową Liverpoolu.

Przez 30 minut na trybunach Emirates dało się słyszeć jęki frustracji, zanim gospodarze, którzy do tego spotkania przystępowali z pięcioma zmianami w składzie w porównaniu z poprzednim meczem, powrócili do gry.

Po pół godzinie gry znakomitą szanse na otworzenie wyniku meczu po małym zamieszaniu wokół pola karnego Liverpoolu zmarnował Nicklas Bendtner.

Napastnik Arsenalu, który w środowym meczu Champions League uratował remis dla The Reds, powinien umieścić piłkę w siatce, jednak posłał ją prosto we wdzięczne ręce Pepe Reiny.

Następnie na prawej flance szarżował Emmanuel Eboue, który wypatrzył Cesca Fabregasa mniej więcej na szóstym metrze od bramki. Wydawało się, że za moment Arsenal obejmie prowadzenie, jednak Steven Finnan pojawił się zupełnie znikąd, by uchronić The Reds przed stratą gola.

Gdy kibice gospodarzy załamywali ręce nad nieskutecznością swoich ulubieńców, Liverpool napsuł im krwi do reszty.

Gol przypominał uderzenie Fernando Torresa z meczu przeciwko Fulham, a cała akcja zapoczątkowana została precyzyjnym wykopem piłki przez Pepę Reinę.

El Nino siedział wówczas na ławce rezerwowych, dlatego strzelcem gola okazał się Peter Crouch, który po otrzymaniu podania od Benayouna zakręcił Williamem Gallasem i strzałem w prawy dolny róg bramki strzeżonej przez Almunię wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Nawet w standardach Emirates, była to piękna bramka.

Wszystkie znaki wskazywały na to, że Liverpool zdobędzie drugą bramkę. Prawdopodobnie potrzebowali jej, jednak to Arsenal był blisko gola, który wyrównałby wynik uderzeniem głową Kolo Toure. Kilka chwil później bramka Reiny znów był zagrożona.

W 54 minucie Bendtner, nagle wyrósł ponad Croucha i innych. Kanonierzy poczuli zapach zwycięstwa, a Arsene Wenger wytoczył najcięższą broń, czyli Emmanuela Adebayora.

Mathieu Flamini na 20 minut przed końcem zmusił Reinę do interwencji, ostateczne minuty po bramce Bendtnera należały do Jamiego Carraghera.

Kiedy wydawało się jeszcze, że w meczu coś może się jeszcze zmienić, Benitez znów rzucił swoją kostkę do gry, która wylądowała na numerze jeden Liverpoolu - Fernando Torresie. Hiszpański gwiazdor miał tylko 10 minut, by coś zmienić.

W ciągu pierwszych pięciu minut na boisku Torres zmagał się głównie z Williamem Gallasem. Gerrard naraził Francuza na palpitacje próbując dostać się do bramki.

Ten mecz nie mógł być taki, jaki był. Każdy, kto o 13:45 w sobotę spojrzał na składy, postawiłby raczej inny wynik, niż remis.

Sędzia: Phil Dowd
Frekwencja: 60 101