WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1100
Liverpool
LIV
Champions League
25.09.2002 20:45
1:1
Basel
BAS

Składy

Liverpool

Dudek; Riise, Henchoz, Hyypia, Carragher; Heskey (Diouf 68), Gerrard, Cheyrou, Murphy; Owen (Berger 77), Baros.

Basel

Zuberbuhler; Atouba, Quennoz, Esposito, M. Yakin, Haas; Barberis, Cantaluppi, H. Yakin (Buruz 65); Rossi (Tum 73), Gimenez.

Opis

Liverpool może przedłożyć Premiership nad Ligą Mistrzów szybciej, niż się tego mogliśmy spodziewać.

Zespół wykonał wszystko co mógł, prócz skuteczności pod bramką, dlatego nie ma zdziwienia kiedy graczem meczu zostaje bramkarz drużyny przeciwnej.

To głupie obwiniać pecha, ale kogo wskazać, jeśli drużyna w jeden połowie strzela trzy razy w poprzeczkę.

The Reds posiadali piłkę, atakowali na pełnej szybkości i prezentowali się solidnie w obronie, oprócz jednego fatalnego błędu. To Liverpool był teraz Valencią, gdyż szwajcarzy oddali tylko jeden strzał na bramkę, chociaż było to uderzenie celne.

Liverpool musi teraz wygrać trzy z czterech ostatnich meczów w grupie. Jeśli drużyna będzie stwarzać tyle sytuacji, może się udać. Jedyny problem jest taki, że nie po raz pierwszy w tym sezonie, Liverpool nie może strzelać regularnie bramek.

Swoje sytuacje mieli John Arne Riise, Michael Owen, Burno Cheyrou i Milan Baros, a pierwsza bramka dla Liverpoolu wydawała się co raz bardziej prawdopodobna.

W końcu wynik przełamał najgroźniejszy piłkarz na boisku. Baros to diament i drapieżnik, który już teraz jest w pierwszej drużynie Liverpoolu. Wygląda na to, że zdobędzie gola za każdym razem kiedy gola. Nie El-Hadji Diouf, ale Baros pasuje bardziej jako następca Robbiego Fowlera i Nicolasa Anelki.

To była niesamowita przemiana na tyle, że można zrobić dochodzenie w sprawie, czy to nie jest jego brat bliźniak. Ten Baros na pewno nie jest tym piłkarzem, na którego z niedowierzaniem kręcili głowami w rezerwach w styczniu.

Emile Heskey wypracował sytuację, która zakończyła się odruchowym strzałem w lewy róg bramki.

Baros wyróżniał się z drużyny, ale Riise nie był w tyle za nim. Norweg pokazał swoją formę z poprzedniego sezonu i musi przyznać sam, że był średnim zawodnikiem przez pierwsze kilka spotkań.

Nie minęła nawet minuta, kiedy uderzył na bramkę Pascala Zuberbuhlera, a ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później powtórzył próbę, a jego tempo gry określiło poziom gry w pierwszej połowie.

Wszyscy spodziewali się, że gol Barosa to tylko początek udanego meczu the Reds. Zamiast tego, jeszcze w pierwszej połowie Liverpool przysnął na kilka sekund w obronie.

Julio Hernan Rossi wykorzystał znakomicie swoją szansę i strzelił piłkę między nogami Jerzego Dudka.

Rola poprzeczki nie zakończyła się w pierwszej połowie, gdyż Baros uderzył w nią ponownie po strzale z pola karnego.

Druga połowa przebiegła w spokojnym tempie. Gerrard i Murphy nie dominowali już na tyle w środku pola, ale nadal mieli kilka sytuacji by rozstrzygnąć losy meczu.

Jeśli Houllier miałby wymienić minusy z tego meczu, musiałby wskazać na zmiany, które nic nie wniosły do gry.

Remis nie był żadnym pocieszeniem za wysiłek włożony w ten mecz, głównie w pierwszej połowie.

Kibice domagali się ofensywnej gry i ją otrzymali. Dodać tylko do tego skuteczność pod bramką w każdym meczu i Liverpool może dominować. To był jedyny problem.

Mecz sam w sobie był dużą obietnicą, ale nie zakończył się najlepiej. Jak na razie to skrót telegraficzny obecnego sezonu.