Liverpool stracił swój status jedynej niepokonanej drużyny na własnym stadionie po bramce Darrena Andersona, która wystarczyła, by dać Birmingham City szokujące 1-0 na Anfield.

Napad The Reds znalazł się w ciężkiej sytuacji po tym, jak do kontuzjowanego Cisse dołączył Milan Baros i odbiło się to na skuteczności i zmarnowaniu wielu okazji.

Birmingham pokazało małą ambicję zanim bramka Andersona uciszyła zgromadzonych na Anfield kibiców.

Harry Kewell i Xabi Alonso testowali bramkarza City Taylora w pierwszych 10 minutach spotkania, co mogło sugerować, że Liverpool będzie kontynuował swoją wyśmienitą domową passę.

I Luis Garcia był winny zmarnowania najlepszej szansy swojego zespołu w pierwszej połowie, kiedy przestrzelił prostą piłkę z ośmiu metrów.

The Reds zaczeli drugą połowę od przełamywania oporu gości i wcale się do tego nie przybliżyli, kiedy w 55 min City dwa razy wybroniło piłkę praktycznie siedzącą już w bramce.

Jamie Carragher i Luis Garcia również mogli się tylko domyślać, jak można było nie wykorzystać swoich okazji. I ta agonia jeszcze się pogłębiła kiedy Anderson zdobył w 76 min rozstrzygającą bramkę.

Liverpool: Kirkland, Traore, Carragher, Hyypia, Josemi, Riise, Alonso, Hamann, Kewell, Garcia, Pongolle.

Weszli z rezerwy: Finnan, Mellor, Biscan.