WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 919
Liverpool
LIV
Premier League
18.10.2008 16:00
3:2
Wigan Athletic
WIG

Bramki

Zaki 29'

Kuyt 37'

Zaki 45'

Riera 80'

Kuyt 85'

Składy

Liverpool

Reina, Dossena, Carragher, Agger, Arbeloa, Riera, Gerrard (kapitan), Alonso, Pennant, Kuyt, Keane.
Rezerwowi - Hyypia, El Zhar, Leiva, Ngog, Cavalieri, Insua, Benayoun

Wigan Athletic

Kirkland, Cattermole, Bramble, Figueroa, Melchiot (kapitan), De Ridder, Scharner, Palacios, Kapo, Valencia, Zaki.
Rezerwowi - Boyce, Koumas, Brown, Taylor, Pollitt, Kilbane, Camara

Opis

Kuyt prowadzi do kolejnego zwycięstwa po pogoni

'Comeback kings' Rafy Beniteza po raz kolejny pokazali swoją jakość w meczu, w którym dwukrotnie gonili wynik, a ostatecznie odnieśli bezpieczne zwycięstwo 3-2 nad Wigan Atletics.

Dirk Kuyt strzelił dwie bramki, w tym dramatycznego gola ustalającego wynik meczu i rozstrzygającego kwestię punktów zaledwie 5 minut przed końcem, co dobiło zespół Steve'a Bruce'a.

Albert Riera również popisał się w tym meczu, strzelając pierwszego gola w czerwonej koszulce w dniu, gdy gracz Wigan, Amr Zaki, siał spustoszenie w szeregach obronnych the Reds.

Podopieczni Beniteza po raz kolejny idą łeb w łeb z liderem tabeli, Chelsea, ustępując im jedynie różnicą bramek - choć różnica się powiększyła, gdyż klub Scolariego gładko pokonał Middlesbrough 5-0.

Reputacja Wigan jako zespołu grającego brzydki futbol ukrywa fakt, iż pod wodzą Steve'a Bruce'a grają bez respektu czy strachu wobec przeciwnika, nawet gdy grają w klubami Wielkiej Czwórki. Dzięki posiadaniu w swych szeregach piłkarzy jak Egipcjanin Zaki, nie muszą parkować przysłowiowego autobusu przed bramką.

Tak też było dzisiaj, gdy przez 80 minut dopinali swego w meczu z Liverpoolem, wyrównując swój rekord najlepszego startu w Premier League.

Jedynie wyśmienita interwencja Jamiego Carraghera w polu karnym gospodarzy udaremniła akcję gości, gdy na zegarku nie minęło jeszcze pięć minut, a Oliver Kapo wymusił na Reinie sprytną obronę jeszcze podczas pierwszej połowy.

Mżawka przeszkadzała osobom zgromadzonym na Anfield, gospodarze ograniczyli swoje sytuacje do strzału z dystansu Xabiego Alonso oraz zmarnowanej sytuacji sam na sam Robbiego Keane'a po wspaniałym dograniu Riery. Niestety, Irlandczyk posłał piłkę za dalszym słupkiem.

Chwilę później, gdy liczba 29. jawiła się w prawym dolnym rogu tablicy świetlnej na Anfield, próby Wigan opłaciły się, aczkolwiek dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, gdy Agger, grając w lidze po raz pierwszy od 13 miesięcy, zagrał zbyt arogancko odbierając krótkie podanie od Reiny.

Fatalny błąd Aggera, próbował minąć piłkarza Wigan prostym zwodem, a skończyło się na sytuacji sam na sam Zakiego z Reiną - nawet desperacka próba Pepe nie mogła tu w niczym pomóc.

Jeśli Liverpool chciał kontynuować ich serię meczów bez porażki w tym sezonie, musieli po raz piąty w tym sezonie odrabiać straty.

Żaden problem. Jedynie osiem minut później Liverpool wyrównał wynik dzięki bramce strzelonej przez Kuyta, lecz stworzonej niemal całkowicie przez odkupiającego swe winy Aggera.

Danny popisał się swoim typowym wyjściem w przód z piłką, lecz tym razem, nie oddał jej zbyt szybko, dopiero na wysokości pola karnego wymienił ją z Rierą, który zaraz mu ją oddał, przeszedł jeszcze jednego obrońcę Wigan i miał dość miejsca, by odszukać Kuyta swoim niskim podaniem, którego strzał odnalazł drogę do bramki strzeżonej przez Kirlanda.

To trzeci mecz z rzędu, w którym Holender strzela bramkę - ta sztuka udała mu się po raz pierwszy od czasu opuszczenia stadionu De Kuip w roku 2006.

Liverpool miał jeszcze dwie okazje na objęcie prowadzenia przed gwizdkiem kończącym połowę: najpierw, gdy strzał Kuyta z dystansu z trudem odbił Kirland, dzięki czemu piłka tylko odbiła się od poprzeczki, później gdy Riera strzelał głową po pięknym crossie Jermaine'a Pennanta.

W momencie, gdy wydawało się, że Gerrard i spółka znaleźli sposób na zdominowanie rywala, Anfield zamarło po golu, który na pewno zostanie okrzyknięty bramką miesiąca. Dwie minuty przed gwizdkiem wysoko oceniany Antonio Valencia dośrodkował wprost na Zakiego, który popisał się akrobatyczną przewrotką.

Druga połowa rozpoczęła się dość obiecująco, gdy dośrodkowanie z rzutu wolnego Alonso trafiło na głowę Aggera i piłka już zmierzała z kierunku bramki obok bezradnego Kirlanda, gdy jak spod ziemi wyrósł Lee Cattermole i wybił ją tuż sprzed białej linii.

Potem Kuyt zmarnował wspaniałą okazję na wyrównanie, strzelając wprost w Kirlanda z pięciu metrów, po dośrodkowaniu Keane'a.

Liverpool zaczął zadawać poważne pytania, to nie było jeszcze wszystko, na co było stać mistrzów comebacków Premier League.

Gerrard był blisko po rzucie wolnym tuż zza linii pola karnego - lecz samo jego wykonanie trwało wieki, sędzie co i rusz musiał wstrzymywać stały fragment gry i upominać piłkarzy Wigan, by cofnęli się odpowiednio daleko. Wtedy to Antonio Valencia dostał żółtą kartę za niesubordynację.

Gospodarze zyskali przewagę w 74. minucie, gdy sędzie Wiley pokazał drugi żółty kartonik Valencii za głupi faul na Alonso - w ten sposób numer 16. Wigan został trzecim piłkarzem w serii, a czwartym w ogóle, który zobaczył czerwień po faulu na naszym Basku.

Benitez, w tym czasie, przygotowywał Nabila El Zhara oraz Yossiego Benayouna do wejścia na boisko, przy czym ten pierwszy został nagrodzony za serię dobrych występów na początku sezonu.

Nieprawdopodobne, lecz młody Marokańczyk po raz kolejny tuż po wejściu na boisko natchnął zespół do walki i już na 2 minuty po wejściu zanotował asystę przy golu Riery.

Czyżby Liverpool miał stały scenariusz meczów? No to słuchajcie.

Gerrard, Torres i Carragher - to oni byli bohaterami w ostatnich miesiącach dzięki strzelaniu bramek w końcówkach spotkań. Tym razem to Kuyt uratował 3 punkty, uderzając w 85. minucie w ziemię po dośrodkowaniu Pennanta, a kozłująca piłka zmyliła bezradnego Kirlanda.

Piłkarz, który jeszcze dwa tygodnie temu nie strzelił bramki w Premier League od 11 miesięcy, ma już trzy w dwóch meczach.

Ian St John, gdyby komentował ten mecz na Anfield z trybuny prasowej, bez wątpliwości miałby tekst do swojego współkomentatora Jimmy'ego Greavesa:

- Tak, Jimmy, to taka śmieszna stara gra - mógłby odpowiedzieć.

Sędzia: Alan Wiley
Frekwencja: 43 868