WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 993
Liverpool
LIV
Champions League
10.03.2009 20:45
4:0
Real Madryt
RMA

Bramki

Torres 16'

Gerrard (karny) 28'

Gerrard 47'

Dossena 89'

Składy

Liverpool

Reina, Aurelio, Carragher, Skrtel, Arbeloa, Babel, Alonso, Mascherano, Kuyt, Gerrard (kapitan) Torres
Hyypia, Cavalieri, Ngog, Dossena, Leiva, Spearing, Kelly

Real Madryt

Casillas, Heinze, , Cannavaro, Pepe, Ramos, Sneijder, Gago, Diarra, Robben, Higuain, Raul
Dudek, Saviola, Metzelder, van der Vaart, Torres

Opis

Łzy Casillasa - Liverpool roznosi Królewskich na Anfield!

Liverpool cztery, Real Madryt zero. The Reds w efektownym i efektywnym stylu zameldował się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dwie bramki strzelił Steven Gerrard, a po jednej dorzucili Fernando Torres i Andrea Dossena. A już w sobotę mecz na Old Trafford.

W 16 minucie Torres strzelił swojego pierwszego gola w tej edycji Champions League. 12 minut później, z rzutu karnego, na 2:0 podwyższył Gerrard. Tuż po przerwie kapitan the Reds zanotował swoje drugie trafienie.

Dwie minuty przed końcem meczu wynik ustalił Andrea Dossena. 5:0 w dwumeczu. Prezes Realu pomylił się tylko o jedną bramkę. Tyle, że w starciu gigantów triumfował nie Real, a Liverpool.

The Reds dominowali od pierwszej do ostatniej minuty. Ekipa z Madrytu – jedna z najbardziej utytułowanych drużyn w historii europejskiego futbolu – została po prostu zdeklasowana. W jedenastce z Merseyside brylowali Mascherano, Babel, Gerrard, Alonso i Torres.

Liverpool przystępował do rewanżu ze świadomością, że 29 poprzednich dwumeczów, gdy wygrywał na wyjeździe, kończyło się awansem do kolejnej rundy. Do podstawowej jedenastki wracali również Fernando Torres oraz Alvaro Arbeloa.

Oboje odnieśli kontuzje w meczu na Santiago Bernabeu i oboje zdążyli

wykurować się na rewanż. W porównaniu z wygranym 2:0 meczem z Sunderlandem Rafa Benitez trochę pomieszał w składzie. Zawieszonego za kartki Rierę i kontuzjowanego Benayouna zastąpiła właśnie dwójka Hiszpanów.

W środku pomocy Xabiemu Alonso partnerował Javier Mascherano, a Dirk Kuyt wystąpił na prawym skrzydle. Na przeciwnej flance grał Ryan Babel. Steven Gerrard był ustawiony tuż za plecami Fernando Torresa.

Po meczu na Bernabeu i już słynnym trafieniu Benayouna, Liverpool przystępował do rewanżu z pozycji faworyta. Po pierwszej połowie tylko najwięksi pesymiści mogli wątpić w awans the Reds do ćwierćfinału.

Już w 30 sekundzie meczu przez obronę Realu przedarł się Torres, ale ostatecznie górą okazał się jeden z defensorów

Królewskich, wybijając piłkę na rzut rożny. Chwilę później kolejnego kornera dla the Reds wywalczył Ryan Babel.

Dwie minuty później szansę miał Gerrard, a na drodze Torresa stanął Pepe. Kiedy Javier Mascherano trafił w poprzeczkę, bramka dla the Reds wydawała się kwestią sekund.

W 7 minucie Liverpool wykonywał rzut wolny. Torres zagrał do Gerrarda, a ten prawie pokonał Casillasa.

Los Blanco próbowali zaistnieć w jakikolwiek sposób, ale szybkość gry, jaką prezentował Liverpool, rozkładała ekipę z Madrytu na łopatki.

W 16 minucie gospodarze wreszcie osiągnęli to, na co zasłużyli. Długą piłkę zagrał Reina, Torres do spółki z Kuytem poradzili sobie z Cannavaro, Holender zagrał do El Nino, a ten z bliskiej odległości otworzył wynik meczu. Piłkarze Realu protestowali, Anfield wybuchło. Tak czy siak wynik dwumeczu brzmiał 2:0

Pięć minut póżniej Torres prawie strzelił drugą bramkę. Bliski szczęścia był też Gerrard. Jednak co się odwlecze, to… W 28 minucie Gabriel Heinze zagrał ręką w polu karnym. Jedenastkę na bramkę zamienił Gerrard.

Trudno doszukać się przesady w stwierdzeniu, że pierwsza połowa meczu z Realem na Anfield, była jednym z najlepszych występów Liverpoolu w tym sezonie. Nawet wrześniowy mecz z Man Utd nie był rozgrywany w tak szybkim tempie. Real nie mógł sobie z tym poradzić.

Dominacja Liverpoolu trwała w najlepsze, mimo że Real dawał nadzieje bukmacherom od czasu do czasu nacierając na bramkę Reiny. Hiszpan wychodził jednak zwycięsko z pojedynków z zawodnikami Królewskich. Swoje pięć groszy dorzucił również Jamie Carragher.

Krótko przed kartką dla Javiera Mascherano, w którą nikt na Anfield nie mógł uwierzyć, Pepe zanotował kolejną fantastyczną interwencję. Golkiper zapobiegł utracie bramki, ale nic jednak nie uchroniło argentyńskiego pomocnika przed wykluczeniem z następnego meczu Ligi Mistrzów.

W drugiej połowie w miejsce Arjena Robbena zajął Marcelo, ale nadzieje ekipy Juande Ramosa na dobry wynik prysły już po kilkudziesięciu sekundach. Gerrard strzelił trzecią bramkę dla Liverpoolu i the Reds byli już jedną nogą w ćwierćfinale Champions League.

Fabio Aurelio zagrał na skrzydło do Ryana Babela, który poradził sobie z Sergio Ramosem, a następnie zagrał do Stevena. Kapitan LFC zamienił podanie na bramkę. Liverpool, w dwumeczu, prowadził 4:0 z gigantem europejskiej piłki nożnej. Real tonął bez śladu…

W 53 minucie Gago strzelił kilka metrów obok słupka. Była to pierwsza poważna szansa Królewskich w drugiej połowie. Kilka chwil później Babel dokładnie dośrodkował w pole karne, ale żaden z zawodników the Reds nie zagroził bramce Casillasa.

W 60 minucie Lucas zajął miejsce Xabiego Alonso, który rozgrywał swój dwusetny mecz w europejskich pucharach. 8 minut później Wesley Sneijder miał doskonałą szansę na strzelenie bramki dla Realu. Martin Skrtel miał szczęście, że nie dostał kartki za zagranie przeciwko Rafaelowi van der Vaartowi. Królewscy wywalczyli jednak rzut wolny. Sneijder strzelił ponad poprzeczką.

W 82 minucie Torres prawie zdobył drugą bramkę. Tymczasem the Kop było zajęte skandowanie nazwiska Jaya Spiringa. Wychowanek the Reds zastąpił Stevena Gerrarda 17 minut przed końcem spotkania, a jego postawa stanowiła kolejny pozytyw wczorajszego meczu.

3:0 nie wystarczyło. Niecałe dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wynik podwyższył Andrea Dossena. Piłkę wywalczył Kuyt i zagrał na prawo do Mascherano. Argentyńczyk obsłużył dokładnym podaniem Dossenę, któremu nie pozostało nic innego, niż trafić do siatki.

Real Madryt chciał przejść do historii futbolu. Przeszedł. Ale zapewne nie w takim stylu w jakim by sobie tego życzył.

Sędzia: Frank De Bleeckere
Frekwencja: 42 550