Heskey wróci na Anfield?

Latem tego roku skończy się kontrakt Emile'a Heskey'a w Wigan Athletic. Nie wydaje się żeby były napastnik Liverpoolu miał chęć przedłużyć umowę z The Latics.

Trwają spekulacje czy trener Steve Bruce nie zechce wystawić Anglika na listę transferową już zimą by uzyskać za zawodnika pieniądze, zanim ten będzie mógł odejść latem na zasadzie wolnego transferu.

Potencjalnie jedną z zainteresowanych stron jest były klub ciemnoskórego napastnika, jako że Rafa Benitez poszukuje alternatywy w ataku.

Jednak jak zauważa Opta [organizacja gromadząca informacje dotyczące zawodników i klubów sportowych], w poprzednich sezonach dwaj byli napastnicy, którzy powrócili na Anfield wcale nie zachwycali skutecznością z czasów poprzedniego pobytu w klubie.

W roku 1987 Ian Rush powrócił do Merseyside. Etap ten poprzedziły nieudane występy w Serie A w wielkim Juventusie. Kibice Liverpoolu byli zachwyceni widząc znów w swych szeregach bramkostrzelnego Rusha. Nie imponował on już jednak taką świeżością. Mając zaledwie 35 lat, w roku 1996 opuścił klub ze średnią 0,42 gola na mecz.

Innym zawodnikiem, któremu nie powiodło się tak, jak oczekiwaliby tego fani, a także on sam był Robbie Fowler. Napastnik grający przez długi okres swojej kariery u boku Iana Rusha, w czasie pierwszego pobytu na Anfield w latach 1992-2001 trafiał do siatki średnio ponad jedną bramkę na dwa ligowe spotkania. To bardzo dobry wynik!

Jednak po występach w barwach Leeds United i Manchesteru City, 30-letni Fowler nie radził sobie już tak świetnie. Po powrocie w 2006 na jeden ligowy mecz przypadało Robbiemu 0,27 bramki.

Mając na uwadze historie poprzednich powrotów na Anfield, można zastanawiać się jak potoczyłyby się losy Emile'a Heskey'a gdyby ten ponownie zaczął grać przed The Kop…

Dla porównania, osiągnięcia strzeleckie obecnych napastników Liverpoolu przedstawiają się następująco: Fernando Torres - 0,62 gola na mecz i Robbie Keane - 0,29.