AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1110

WYWIAD Z SAMMY'M LEE


Na kilka godzin przed meczem z Arsenalem, asystent managera - Sammy Lee poświęcił 10 minut przedmeczowych przygotowań, na rozmowę z dziennikarzem radiowym. Oto pełny zapis tej rozmowy, z oficjalnej strony klubu.

Sammy, Liverpool miał wolny weekend, podczas gdy wasi dzisiejsi przeciwnicy oraz wasi najwięksi rywale w walce o mistrzostwo, musieli grać w półfinale FA Cup. Czy to cię w jakimś stopniu ucieszyło?

- Nie, ponieważ sami wolelibyśmy grać w półfinałach. Trenujemy po to, by móc występować w jak największej liczbie spotkań. Nigdy nie jesteśmy zadowoleni z faktu, że odpadliśmy z jakichś rozgrywek. Obojętnie jaki zespół wystawi dzisiaj Arsenal, będzie to dla nas trudne zadanie.

Pojawiały się wcześniej sugestie, że Arsenal już nie jest tą drużyną, którą był kiedyś. Taka czcza gadanina?

- Tutaj nikt tak nie mówił. W Liverpool Football Club nie używamy tego typu określeń. Mamy szacunek dla wszystkich naszych przeciwników. Wiemy, że czeka nas dzisiaj bardzo trudny mecz.

Do końca sezonu wszystkie mecze będą trudne, ale ten przeciwko Arsenalowi wydaje się najtrudniejszy. Czy to prawidłowe założenie?

- Tak, bo chodzi o najbliższe spotkanie. Przy wielu okazjach zawsze powtarzam, że każdy mecz ma swój własny poziom trudności. W tym sezonie żadne ze spotkań nie było dla nas łatwe. Jeśli jakieś były, to pokaż mi które.

Jak wiele elementów występu przeciwko Chelsea chcielibyście dzisiaj zastosować?

- Staramy się zaadoptować coś z każdego, z naszych występów. Przeciwko Chelsea chcieliśmy zagrać podobnie jak przeciwko Blackburn. Staramy się rozwijać. Ciężko pracujemy każdego dnia i mam nadzieję, że to przełoży się na występy na boisku.

Czy fakt, że zwycięstwo zapewni wam dwa punkty przewagi, w jakikolwiek sposób pomaga?

- Zawsze dobrze jest wiedzieć, co się ma do zrobienia. Ale jeśli rozmawialibyśmy przed pierwszym meczem w sezonie, mówiłbym to samo. Staramy się wygrać każde spotkanie. Jeśli to brzmi jak przejaw arogancji, chcę temu zaprzeczyć. Po prostu nigdy nie nastawiamy się na niepowodzenie. Staramy się wyjść i zgarnąć maksimum punktów. Nie możemy sobie pozwolić, by oglądać się na innych i liczyć na jakieś przysługi. Musimy się skupić na własnej pracy.

Wspomniałeś o 'arogancji' i o szacunku dla przeciwnika, ale wygląda na to, że Liverpool, a w szczególności jego manager, musi się zmagać z ostrą krytyką...

- To jest Liverpool Football Club. Jeśli odnosisz sukcesy, ludzie będą się starali je umniejszać. Wiemy czego dokonaliśmy, a jeśli ktoś chce spojrzeć na to w innym świetle, to nie nasza sprawa.

Czy jesteś zaskoczony opiniami Sama Allardyce'a, po drugiej bramce w meczu z Blackburn?

- Jestem zaskoczony, ponieważ te gesty były wymierzone w jednego z naszych zawodników. Kiedy rozmawiałem z Samem po meczu, o niczym mi nie powiedział. Jestem pewien, że gdyby chodziło o coś istotnego, wspomniał by mi o tym. Nie mogę odpowiadać za sposób myślenia innych ludzi, ani za sposób, w jaki odbierają niektóre zachowania. Jeśli zdarza się nam gestykulować przy linii bocznej, to tylko po to, aby wpłynąć na grę naszych piłkarzy, a nie przeciwników.

Czy tzw. 'mind games' zawsze towarzyszyły rozgrywkom, czy jest to domena sir Alexa Fergusona?

- Nie mam zielonego pojęcia, gdyż to wszystko dzieje się nad moją głową. Uważam, że piłka nożna jest całkiem prostą grą, ale wygląda na to, że ludzie chcą ją trochę skomplikować i zniekształcić. Na szczęście nie dotyczy mnie to bezpośrednio. I tak mam dosyć zmartwień bez 'mind games'.

Tak jak mówiłeś, mecz z Arsenalem jest następny, czyli priorytetowy. Steven Gerrard wciąż zmaga się z kontuzją, ale w ostatnich dwóch meczach, bez jego udziału strzeliliście osiem bramek.

- Gdybym się z tym zgodził, zabrzmiałoby to jak krytyka Stevie'go! W przeszłości wielokrotnie pytano nas o wybór wyjściowej jedenastki i zawsze powtarzam, że obojętnie jaki zespół wystawimy, będzie to nasz najsilniejszy w danym momencie zespół, którego zadaniem jest zdobycie trzech punktów. I ponownie, niektórzy mogą na to spoglądać inaczej, ale nie pochwalam tego. Kogokolwiek wystawimy, będzie grał najlepiej jak potrafi dla LFC. Oczywiście, jeśli jedna z gwiazd jest niedostępna, stanowi to wielką stratę, ale jesteśmy zespołem i pracujemy dla wspólnego dobra.

Jakie dostrzegasz cechy, wśród piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego, mogące pozwolić na ukończenie sezonu na pierwszym pierwszym miejscu?

- Nie mówiłbym w ten sposób. Słowem, które zawsze powtarzam, w odniesieniu do tego klubu, jest 'pokora'. Jesteśmy skromnym klubem i szanujemy wszystkich przeciwników. Szanujemy to co robimy i to co mamy do wykonania. Zwycięstwo, porażka, czy remis, przyjmujemy to z pokorą i to może okazać się naszą silną stroną na zakończenie sezonu.

Mówi się o powrocie Kenny'ego Dalglisha do klubu. Czy możesz rzucić trochę światła na tą sprawę?

- Przez ostatnie lata Kenny zawsze miał wpływ na rozwój klubu i jeśli ma wrócić, może to być tylko dobre. Myślę, że wszyscy tutaj powitali by go z otwartymi ramionami. W szczególności ja, bo Kenny ma jeszcze gorszy akcent niż mój!

Mówisz o serdecznym powitaniu. Ale jaki wpływ na zespół miałby Kenny Dalglish?

- Myślę, że już ma wpływ, bo właśnie o niego pytasz! On w zasadzie nigdy nie odszedł. Zawsze był tutaj i oglądał mecze. Wpływ który mógłby wywierać, byłby niezwykle pozytywny, ponieważ on ma świetny charakter i niesamowitą wiedzę. Uważam, że stanowiłby wielkie wzmocnienie już i tak bardzo dobrego sztabu.

Sammy, czy mogę spytać, w jaki sposób zamierzasz dopilnować , by w pozostałych do końca sezonu meczach, piłkarzy nie dopadła presja kibiców, którzy, nazywając rzeczy po imieniu, desperacko czekają na tytuł mistrzowski?

- To się okaże z czasem. Mamy świetną grupę chłopaków - opanowanych i twardo stąpających po ziemi. Powiedziano o nich dużo rzeczy - zarówno dobrych, jak i złych. Sam fakt, że rozmawiamy o takich sprawach na sześć kolejek przed końcem sezonu, świadczy o postępie, jakiego klub dokonał w przeciągu ostatniego roku. Zostało nam sześć gier i musimy zadbać, by zdobyć maksymalną liczbę punktów. Damy z siebie wszystko, by to osiągnąć.

Wspomniałeś, że nie lubicie odpadać z jakichkolwiek rozgrywek, ale teraz została wam już tylko Premier League. Czy możliwość skupienia się na jednym celu, działa na was stymulująco?

- Czas pokaże. Wielka szkoda, że w weekend nie graliśmy na Wembley w rozgrywkach pucharowych, bo chcemy grać we wszystkich rozgrywkach. Premier League jest niesamowita w tym sezonie. Postaramy się zdobyć maksimum punktów w sześciu pozostałych spotkaniach i zobaczymy co się wydarzy.

Czy możesz podzielić się wrażeniami na temat postępów w sprawie Hillsborough? Pojawiły się wiadomości, że mogą zostać ujawnione nowe dokumenty dotyczące tej kwestii.

- To świetna wiadomość dla rodzin ofiar i dla osób walczących o sprawiedliwość. W tej sprawie nastąpił niewiarygodny przełom. Chciałbym, żeby to się nigdy nie wydarzyło, i żebyśmy nie musieli spotykać się co roku, by upamiętniać tamte wydarzenia. Ale to się stało i co roku się spotykamy. Myśle, że pojawiło się światełko w tunelu dla tych wszystkich osób, które w przeciągu ostatnich dwudziestu lat prowadziły niezmordowaną kampanię dla swoich rodzin.

Jakie są twoje wspomnienia dotyczące bramki jaką w 1989r strzelił dla Arsenalu Michael Thomas? Wielu fanów Liverpoolu było wówczas zdruzgotanych.

[W sezonie 1988/89 o tytule mistrzowskim miał zadecydować mecz Liverpool - Arsenal, rozgrywany 26 maja 1989 na Anfield. Kanonierzy musieli wygrać różnicą dwóch bramek. W 52 minucie Alan Smith strzelił na 1:0, a decydującą bramkę zdobył właśnie Michael Thomas w... 92 minucie meczu. Mistrzem Anglii został Arsenal. Podopieczni Kenny'ego Dalglisha musieli zadowolić się drugą lokatą - przyp. red.]

- Też byłem zdruzgotany! Ale to było w przeszłości. Musimy patrzeć w przód, a nie oglądać się za siebie. Dlatego ważne jest, żebyśmy po strzeleniu bramki zachowali organizację i dyscyplinę na tyłach. Gol Thomasa sprawił, że wszyscy na stadionie zamarli. Ale takie rzeczy zdarzają się w piłce, dlatego trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.

Wracając do ostatnich sześciu meczów tego sezonu. Czy wspominasz zawodnikom o uczuciach, jakie towarzyszą zdobyciu tytułu mistrzowskiego?

- Nie przypominam im o tym! Przede wszystkim wpajamy im, aby twardo stąpali po ziemi. W tym sezonie przeżywaliśmy wiele wzlotów i upadków. Więcej było wzlotów. Musimy dopilnować, by podobnie było w ostatnich sześciu spotkaniach.

Co się tyczy komentarzy odnośnie Rafy, czy byłeś zaskoczony, że były to bardzo personalne ataki?

- Byłem zaskoczony, że doszło do czegoś takiego, ale nie mogę odpowiadać za to, co mówią inni ludzie. Wiemy na czym stoimy, a w Benitezie nie ma nawet cienia arogancji. To nie nasza sprawa, że ludzie dokonują nadinterpretacji naszych zachowań. Musisz ich spytać, o co im dokładnie chodzi. Doskonale wiem, że stanowią one odpowiedź, na zachowanie, jakiego wymagamy od jednego z naszych czołowych zawodników. Ale to w żaden sposób nie dotyczy jakiejkolwiek innej drużyny. Dziwie się tylko, że Sam Allardyce nie wspominał mi o niczym osobiście, zwłaszcza, że byłem jego asystentem w Boltonie. Zdecydował się powiedzieć o tym w innym miejscu, przy innej okazji. To jego sprawa. Ja za to nie odpowiadam.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Morton i Phillips zadowoleni z wypożyczeń  (0)
08.05.2024 12:30, ManiacomLFC, liverpoolfc.com
Szoboszlai o swoim pierwszym sezonie na Anfield  (7)
07.05.2024 19:13, GiveraTH, thisisanfield.com
Nabór do redakcji serwisu  (1)
07.05.2024 17:38, AirCanada, własne
Mellor pod wrażeniem Elliotta  (0)
07.05.2024 16:05, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Gdzie Núñez traci, tam Gakpo korzysta  (8)
07.05.2024 15:12, Bartolino, The Athletic
Gakpo o potencjalnym przyjściu Arne Slota  (0)
07.05.2024 14:20, ManiacomLFC, Liverpool Echo