LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1352

Okiem Scousera - część XXI


Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej kolumny. Dziś naszą uwagę poświęcimy dwóm trenerom Liverpoolu. Ustępującemu właśnie Anglikowi Roy'owi Hodgsonowi, który po zaledwie pół roku zakończył swoją nieudaną przygodę z The Reds oraz Kenny'emu Dalglishowi- legendzie, która przybywa po 20 latach na ratunek klubowi, z którym osiągał nieprawdopodobne sukcesy.

Po prostu Król

Stało się! Kibice otrzymali najlepszy możliwy prezent na nowy rok od właścicieli Liverpoolu. Kenny Dalglish- największa żywa legenda klubu przyszedł na ratunek. To niesamowite jak jedna decyzja, mimo fatalnego sezonu, wpłynęła optymistycznie na wielką rzeszę fanów na całym świecie. W końcu wysłuchano ich głosu pierwszy raz od dawna. Tym ruchem John Henry i spółka zapewnili sobie sympatię i zostawili sobie pół roku na poszukiwanie długoterminowego managera, z którym na dobre rozpoczęliby odradzanie zespołu. Na co jednak można będzie liczyć, kiedy już pierwszy entuzjazm opadnie i wrócimy do szarej, ligowej rzeczywistości?

Pierwszy mecz pechowo zakończył się odpadnięciem z Pucharu Anglii, zostawiając nam tym samym tylko Ligę Europy w zasięgu. Kenny, który po prostu wszedł do szatni w Manchesterze nic więcej niż zmotywować swoich nowych podopiecznych nie mógł. Fatalna decyzja Webba popsuła jednak wszystko i tego meczu wygrać nie można było, tym bardziej godzinę grając bez kapitana. Jednak dużo pozytywów można wyciągnąć z tej pierwszej potyczki Króla. Nastawienie piłkarzy było wzorowe, chociaż trudno oczekiwać czegoś innego wobec największego rywala. Do tego szybkie i odważne zmiany pokazały, że nie przejął nas podobny do Roya staruszek, ale prawdziwy twardziel. Jednak największe odmiana nastąpiła po meczu. Bez zawahania Kenny bronił swoich piłkarzy, stanął za nimi murem i nie bał się oskarżyć o błąd sędziego. To jest mentalność godna managera Liverpoolu!

W pierwszych swoich wypowiedziach jako ponownie trener Liverpoolu jasno przekazał, że porażki nie są akceptowalne i liczą się tylko zwycięstwa. Nie boi się wychwalać Torresa i wyznacza sobie jasny cel: przywrócić pewność siebie piłkarzom. Jego legenda i charyzma mogą przywrócić ducha tej drużynie. Bez wątpienia kilku zawodnikom jest to niezbędne. Chociaż ma za sobą dekadę przerwy od tej pracy to jak sam mówi futbol tak mocno się nie zmienił. Z pewnością obecna gra Liverpoolu dużo lepsza nie jest. Sławne kick and rush ma szansę na powrót zaistnieć, chociaż ulepszone o taktyczne nowinki. Co najważniejsze Król dobrze wie, że w pół roku nie odmieni całkowicie wszystkiego i skupia się na psychice zawodników. To w ich głowach leży odpowiedź na nasze problemy i chyba nikt inny obecnie nie nadaje się lepiej do tej roli niż Dalglish. On to Liverpool i nie musi już zabiegać o szacunek.

Oczywiście ciężko sobie wyobrazić, że nagle zaczniemy wygrywać i wszystko się ułoży wspaniale. Może i Kenny’emu przydarzą się wpadki, może nie zdążyć szybko obudzić zawodników do dobrej gry, ale nie ma szans, że się podda czy to zaakceptuje. Ma dodatkowo kilka możliwości przed zamknięciem styczniowego okienka transferowego, żeby wzmocnić skład i zapewne dobrze porozumie się z Damienem Comollim czy właścicielami. Już teraz błyskawicznie znalazł cennego asystenta w postaci Steve’a Clarke’a. Może skreśli kilku zawodników, którzy niewiele wnoszą do zespołu. Może da prawdziwą szansę kilku młodzikom. W końcu to on powiedział na temat Jacka Wilshere’a w kontekście gry w seniorskiej reprezentacji, że jeśli jest wystarczająco dobry to jest wystarczająco dojrzały. Pół godziny Shelveya na Old Trafford było pierwszym potwierdzeniem tej idei.

Kibice dostali tego, kogo chcieli i już teraz nie będą mogli nikogo obwiniać, jeśli nawet Królowi się nie powiedzie. Jednak czarny scenariusz jest nie do przyjęcia dla Kenny’ego Dalglisha. Jesteśmy świadkami najbardziej emocjonalnego powrotu, przebijającego nawet ten Robbiego Fowlera. Pora się zjednoczyć i iść w jasno określonym kierunku. Kierunku odpowiednim dla tego klubu, którego Roy Hodgson nie obrał i szybko na tym stracił.

Nikt nie wspomni Roy'a

Liverpool nie przyzwyczaił swoich kibiców do częstych zmian trenerów. Houllier i Benitez dostali długie wsparcie nawet jak wyniki oraz styl były niedopuszczalne. Tymczasem Roy Hodgson nie doczekał nawet jednego pełnego sezonu na tym stanowisku. Co się stało z najlepszym możliwym kandydatem ubiegłego lata, że właściciele zdecydowali się tak szybko na jego skreślenie? Czy to presja kibiców czy przemyślany i zmyślny ruch zarządu?

Nie każdy manager odnosi sukces w nowym klubie. Tym bardziej jest to rzadsze, kiedy trafia się na trudniejszy okres pełen przemian, kiedy dodatkowo nie obniża się znacznie oczekiwań. Jednak wyzwanie jakie stało przed Royem było mu dobrze znane. Skład nie był tajemnicą i jego problemy również. Nikt nie miał wątpliwości, że nie nazywały się one jedynie Rafael Benitez. Trzeba przyznać, że z perspektywy czasu wygląda to tak jakby Liverpool i jego filozofia były całkowicie obce Royowi. Nie nadawał na tych samych falach co kibice, nie rozumiał mentalności tej społeczności i chciał przerobić styl gry na podobieństwo Fulham, uznając prawdopodobnie go za ideał. Niestety jego główna zaleta, czyli narodowość okazały się zbędne. Houllier-Francuz i Benitez-Hiszpan potrafili zelektryzować nie raz Anfield. Roy je uśpił i tylko kilka chwilowych przebłysków dało w tym sezonie radość rozczarowanym fanom.

Chociaż rzesza trenerów ligi wyraża rozczarowanie czy nawet zaskoczenie, że Anglik dostał tak mało czasu to czerwona część Liverpoolu jasno się określiła, drwiąc ze swojego managera podczas upokorzenia z Wolves słowami "Hodgson for England". Nawet na legendarne wsparcie kibiców Roy nie mógł przez moment liczyć. Od pierwszego dnia dostał od nich czas, ale nawet na moment nie kupił ich sympatii. Nieprawdopodobne komentarze po bolesnych porażkach z Evertonem czy United pogłębiły rozłam. Żaden fan tego historycznego klubu nie chce słuchać tak mało ambitnych i apatycznych wypowiedzi. Brak wsparcia dla własnych piłkarzy również pokazywał, że to nie jest osoba godna tego stanowiska.

Hodgson pozostanie w historii klubu jedynie jako statystyka. Nie osiągnął nawet minimum i kiedy nic nie układało się po jego myśli bez problemu obwiniał byłego managera, skład a nawet brak wsparcia fanów. Ten człowiek wypłynął na głęboką wodę i brutalnie zatonął. Nikt mu nie zapomni tego niepowodzenia i nie dostanie już drugiej takiej szansy w podobnym klubie. Kto wie czy teraz mocno nie żałuje, że nie poczekał na ofertę objęcia reprezentacji Anglii? Tam dostałby czas przynajmniej do Euro 2012 zanim udałby się do biura pracy.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (7)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (1)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com