AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1212

Sobotnia wygrana w opinii mediów


W sobotę Liverpool po raz pierwszy od jedenastu lat pokonał na wyjeździe Arsenal. Oto, w jaki sposób sukces podopiecznych Kenny’ego Dalglisha komentuje prasa Jej Królewkiej Mości.

Gdy po raz ostatni Liverpool pokonał Arsenal na wyjeździe, telebimy na Highbury miały dodać otuchy kibicom gospodarzy, prezentując zwycięstwa w finale FA Cup 1971, finał Littlewoods Cup z 1987 roku i pamiętny rok 1989, gdy o tytule dla Kanonierów zadecydował jeden gol. Wtedy, 13 lutego 2000 roku, Jamie Carragher był tam, gdy Steven Gerarrd posłał podanie do Titi Camary, który pewnie pokonał Davida Seamana. "W zielonych koszulkach" wspominał Carargher, kiedy Liverpool po tak długim czasie znów pokonał Arsenal. "Świetna piłka od Steviego. Wtedy graliśmy na Highbury, więc to nasze pierwsze zwycięstwo na Emirates." Owe długie oczekiwanie dowodzi jak trudny to obiekt i jak wspaniałą drużynę od ponad dekady ma Arsenal. O ile 11 lat temu wynik był zaskoczeniem, zwłaszcza wobec nieobecności Michaela Owena i Robbiego Fowlera, których w ataku zastępowali Kamara i Erik Meijer, o tyle sobotni rezultat ledwo co sięga górnej części piłkarskiej skali Richtera. Nastrój w drużynie poprawił Kenny Dalglish, wynik zależał od rezerwowych kalibru Luisa Suareza i Raula Meirelesa, którzy mieli swój udział w samobójczym trafieniu Aarona Ramseya i właśnie Urugwjczyka.

Henry Winter, Telegraph

Liverpool rozpoczął proces odbudowy, którego autentyczność potwierdzona została w sobotę na Emirates Stadium. Nawet mając przed sobą jeszcze 36 ligowych spotkań, prawdopodobieństwo zajęcia przez Liverpool miejsca Arsenalu, dającego możliwość gry w Lidze Mistrzów, jest oczywiste.

Patrick Barclay, The Times

Podczas gdy niezadowoleni londyńczycy zmierzali w stronę wyjść, pełna szczęścia podróżująca The Kop pozostała zjednoczona. Mając za sobą ponad 11 lat oczekiwania, fani chcieli delektować się każdą chwilą triumfu. Po raz pierwszy od lutego 2000 roku, Liverpool zasmakował wyjazdowego zwycięstwa nad Arsenalem i poczuł, jak słodkie ono jest. Frustracja bezradnością w meczu z Sunderlandem została zmyta w północnym Londynie, gdy podopieczni Kenny'ego Dalglisha ostatecznie wymazali roszczenia do chwały Titiego Kamary. Arsene Wenger nazwał tą porażkę "trzęsieniem ziemi", a The Reds mają nadzieję, że wstrząsy będą odczuwalne przez wiele tygodni. Sobotnia wiktoria warta była tylko trzech punktów, ale wydaje się, że to znacznie więcej. Liverpool osiągnął swój cel i po raz pierwszy na 15 prób okazał się lepszy od Kanonierów na ich boisku.

James Pearce, Liverpool Echo

To zasłużona czerwona kartka Frimponga na 20 minut przed końcem meczu przechyliła szalę zwycięstwa na stronę Liverpoolu, chociaż tak czy inaczej byli oni zespołem lepszym, mając w środku pola swoje nowe nabytki, Charliego Adama i Jordana Hendersona, który sterował grą razem z Lucasem. Jednak, gdy z boiska zszedł Frimpong, a Kenny Dalglish wprowadził na nie Luisa Suareza i Raula Meirelesa, różnica zwiększyła się. Liverpool objął prowadzenie po samobójczym trafieniu Arona Ramseya, a wynik ustalony został dzięki kombinacyjnej akcji Lucasa i Meirelesa, którą wykończył Suarez. Arsenal znajduje się teraz w poważnych tarapatach, pogubiony przez odejście Fabregasa i nieuchronny transfer Samira Nasriego. Liverpool wygląda na drużynę idącą naprzód, Arsenal nie.

Oliver Holt, Daily Mirror

Z punktu widzenia Liverpoolu, sobotni mecz miał potwierdzić, że będą oni w stanie powrócić do wielkiej czwórki. Nie był to klasyczny występ, jednak jego solidność dobrze wróży. Obeszło sie bez spektaklu, ujrzeliśmy za to prężność i rzetelność, których tak często brakowało w przeszłości. Dalglish z przyjemnością przypominał, o ile silniejszy jest skład Liverpoolu w stosunku do ubiegłego sezonu. Stewart Downing miał duży wkład w ten mecz, podobnie jak Jose Enrique, jednakże to Suarez okazał się motorem napędowym. Pewność Arsenalu zniknęła z momentem pojawienia się Urugwajczyka na boisku. Mnóstwo ruchu - nie ruchu dla samego biegania, ale pojawiania się w miejscach niedocenianych przez obrońców i stwarzanie zagrożenia, które momentalnie zdestabilizowało defensywę Arsenalu.

Phil McNulty, BBC Sport

Wdawało się, ze to piłkarze Dalglisha mają większe szanse na przełamanie impasu, który nie umniejszając klasy ich rywali, był absorbujący. Z pewnością, oba gole nie miały w sobie szczęścia ani przypadkowości. Przeciwko Sunderlandowi, Dalglish rozpoczął mecz z Luisem Suarezem i został nagrodzony golem, zanim zmęczony Urugwajczyk, pozbawiony możliwości przepracowania okresu przygotowawczego, został zmieniony krótko po przerwie. W sobotę, menedżer The Reds postanowił zachować najgroźniejszą amunicję na sam koniec. To popis Suareza i innego rezerwowego, Meirelesa, chwilę po czerwonej kartce dla Frimponga, odwrócił losy spotkania. Wymiana kilku podań w polu karnym Arsenalu wystarczała, aby spanikowany debiutant, Ignasi Miquel skierował piłkę w stronę klatki piersiowej Ramseya, przez co przeleciała ona nad Wojciechem Szczęsnym. Później, w ostatnich minutach meczu, kontratak Liverpoolu zakończył się prostym podaniem Meirelesa do Suareza, który bez problemu skierował futbolówkę do pustej bramki. Gdy zdobywca gola zbierał będzie pochwały, niewielka rola asystenta, zazwyczaj znajdującego sobie miejsce bliżej własnej połowy boiska, przypomina o jego możliwościach z przodu.

Ian Doyle, Daily Post

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Stu: Gakpo potrzebuje pewności siebie  (1)
06.05.2024 10:06, Loku64, thisisanfield.com
Keane: Jako zawodnik chciałbym grać dla Kloppa  (1)
06.05.2024 09:44, Ad9am_, Liverpool Echo
Postecoglou: Nie sądzę, że zagraliśmy źle  (1)
06.05.2024 09:31, RosolakLFC, Liverpool Echo
Fantastyczny comeback ekipy rezerw  (1)
05.05.2024 21:13, AirCanada, liverpoolfc.com
Elliott: Uwielbiam strzelać gole na Anfield  (4)
05.05.2024 21:06, AirCanada, liverpoolfc.com
Statystyki  (0)
05.05.2024 19:56, Zalewsky, SofaScore