LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 804

Podsumowanie 8. kolejki


Niedosyt. Tak najlepiej można podsumować miniony weekend, w którym podopieczni Dalglisha podejmowali na Anfield Czerwone Diabły. Liverpool pomimo znacznie lepszej gry i stworzenia większej liczby okazji na zdobycie bramki, nie zdołał po raz 4. z rzędu pokonać odwiecznych rywali na własnym stadionie i w tabeli nadal traci do niego 6 pkt. Tymczasem zapraszamy Państwa na podsumowanie 8. kolejki Premier League, w którym dowiemy się jak poradzili sobie inni rywale the Reds w walce o mistrzostwo Anglii.

Zaraz po derbach Anglii swój mecz zaczęli, świetnie grający w tym sezonie, Manchester City oraz Aston Villa. Gospodarze na prowadzenie wyszli po pół godziny meczu. Dośrodkowanie z rzutu rożnego zbił głową Bent, jednak piłka niefortunnie wpadła po nogi piłkarzy City, odbiła się od ziemi i z przewrotki bramkę strzelił Mario Balotelli. Druga bramka dla the Citizens wpadła minutę po rozpoczęciu drugiej połowy spotkania. Murawa na Eithad Stadium była kiepska tego dnia, gdyż przy próbie przejęcia wysokiego podania Toure, poślizgnął się Warnock, piłka jakimś cudem odbiła się w stronę Adama Johnsona a ten w sumie już upadając zdołał jeszcze ją uderzyć i ta w jakiś sposób znalazła się w siatce piłkarzy Aston Villi. 5 minut później było już 3:0. Dobre dośrodkowanie Johnsona z rzutu rożnego wykorzystał Kompany, który głową skierował futbolówkę do bramki. Goście wrócili do gry za sprawą gola Stephena Warnocka. Ładnie w pole karne dośrodkowywał Agbonlahor, piłka jeszcze odbiła się od Benta i trafiła pod nogi wbiegającego w pole karne byłego piłkarza LFC, który mocnym strzałem lewą nogą pokonał Joe Harta. Ostatnia, czwarta bramka dla Manchesteru City to większej części zasługa James Milnera. Najpierw pięknie przerzucił piłkę na prawą stronę boiska do Adama Johnsona, a dalej w akcji otrzymał piłkę na 19. metr, skąd pięknie uderzył na bramkę Shaya Givena.

Manchester City 4 – 1 Aston Villa

28’ Balotelii M., 47’ Johnson A., 52’ Kompany V., 65’ Warnock S., 71’ Milner J.

Kolejny mecz to spotkanie dwóch beniaminków, które wbrew pozorom, przyniosło wiele emocji kibicom tych drużyn. Na pierwszą bramkę nie kazano długo czekać. Świetne dośrodkowanie Benetta trafiło na głowę Morrisona, który idealnie zgrał ją do będącego w świetnej formie Pilkingtona, a ten strzałem z 8. metra pokonał bramkarza rywali. Zaledwie osiem minut później piłkarze gospodarzy cieszyli się z kolejnego gola. Piłka bita z rzutu wolnego trafiła do Adama Drury’ego i niepilnowany obrońca Norwich umieścił głową piłkę w siatce. 90 sekund później było już 2:1. Piłkarze Swansea podrażnieni stratą dwóch bramek ruszyło do ataku i wspaniale lewą stroną pobiegł Scott Sinclair, co prawda poślizgnął się w polu karnym, ale był w stanie jeszcze podać piłkę do znajdującego się w polu karnym Grahama, a ten lewą nogą uderzył piłkę idealnie przy dalszym słupku. W 63. minucie padła bramka, która ostatecznie przesądziła o losach meczu. Piłkarze Norwich mieli rzut rożny, który dzięki dobremu ustawieniu zawodników w polu karnym, potrafił wykorzystać Pilkington. Po raz kolejny zawiodła tutaj obrona Walijczyków, ale nie należy odbierać zasług piłkarzom zespołu, który w następnej kolejce zmierzy się z Liverpoolem.

Norwich City 3 – 1 Swansea City

1’ Pilkington A., 10’ Martin R., 12’ Graham D., 64’ Pilkington A.

Kolejny beniaminek, QPR, podejmował na własnym stadionie drużynę Blackbrun Rovers. To zespół gospodarzy pierwszy strzelił bramkę. Piłkę z rzutu różnego na strzał głową zamienił napastnik Heidar Helguson, Paul Robinson dobrze zareagował i zdołał odbić piłkę, ale ta wpadła znów pod nogi Helgusona. Ten starał się ją wrzucić do kolegów po drugiej strony pola karnego, ale ostatecznie piłka przelobowała Robinsona i wpadła do siatki. Zaledwie kilka minut później mieliśmy już remis. Idealne dośrodkowanie z rzutu rożnego trafiło do Samby, który równie perfekcyjnie umieścił piłkę w bramce piłkarzy z Londynu. I jedni, i drudzy mieli jeszcze swoje okazje w tym meczu. Jedną z nich zmarnował Adel Taarabt, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem fatalnie przestrzelił, o ile jego uderzenie można w ogóle nazwać strzałem. Blackburn najlepszą swoją szansę na wywiezienie trzech punktów miało w doliczonych minutach meczu, kiedy Olsson piekielnie mocno uderzył na bramkę QPR, ale strzał świetnie wybronił Paddy Kenny.

QPR 1 – 1 Blackburn Rovers

16’ Helguson H., 24’ Samba C.

W kolejnym meczu EPL zagrały dwa słabo strzelające zespoły Stoke i Fulham. Co prawda Londyńczycy rozbili ostatnio QPR aż 6:0, to ich forma strzelecka w pozostałych meczach pozostawiała wiele do życzenia. Pierwsi strzelenia bramki byli goście w 40. minucie, po ładnej akcji prawą stroną boiska piłka była dośrodkowana w pole karne wprost na głowę Zamory, jednak futbolówka minimalnie minęła bramkę Begovica. Stoke odpowiedziało pięć minut wyśmienitą akcją dwóch byłych piłkarzy Liverpoolu. Jermaine Pennant po otrzymaniu piłki na prawej stronie zbiegł ładnie w środek boiska, następnie podał do Petera Croucha, który odegrał z powrotem do skrzydłowego Stoke, ale Francuz miał za mało miejsca i czasu na strzał i minimalnie przestrzelił. Większość meczu przebiegała pod dyktando gospodarzy i w 63. minucie mogli już prowadzić, ale piłka uderzona przez Croucha po błędzie Shwarzera została wybita prawie że z linii bramkowej, następnie 4 minuty później po strzale Delapa piłka uderzyła w słupek. Kolejna okazja pojawiła się z 75. minucie, kiedy dobrze głową uderzał Marc Wilson, ale po raz kolejny drużyna Fulham miała szczęście i na linii bramkowej piłkę odbił Danny Murphy. Pomimo ogromnej przewagi gospodarzy, to Londyńczycy mogli wyjść na prowadzenie, po tym jak atomowym strzałem popisał się nasz były lewy obrońca John Arne Riise. Norweg przepięknie i precyzyjnie uderzył na bramkę, ale piłka uderzyła tylko w poprzeczkę. Stoke jednak dopięło swego na 10 minut przed końcem spotkania. Po strzale Riise, piłkarze z Britannia Stadium wyszli z kontrą, ale faulowany był Pennant i grę zatrzymał arbiter spotkania. Do piłki z rzutu wolnego podszedł Whelan. Oszukał wszystkich zawodników Fulham, gdyż zamiast zagrywać wysoką piłkę w pole karne, podał po ziemi na skrzydło do Wilkinsona i dopiero ten dośrodkował piłkę. Crouch zgrał świetnie głową piłkę do Etheringtona, który oddał bardzo niecelny strzał, ale na linii lotu piłki stał Walters i tylko dostawiając nogę umieścił ją w siatce. Moment później było już 2:0.Gospodarze otrzymali kolejny stały fragment gry i po futbolówki podszedł po raz kolejny Whelan, który zagrał wysoką piłkę w pole karne i głową do siatki trafił Delap.

Stoke City 2 – 0 Fulham

80’ Walters J., 87’ Delap R.

W kolejnym starciu mogliśmy oglądać dwie bardzo kiepsko grające w tym sezonie zespoły Wigan i Boltonu. I jedni, i drudzy mieli ochotę na trzy punkty, który pozwoliłyby im się odbić od dna tabeli PL, ale to goście byli stroną dominująca w tym zespole. Dowodem na to może być bramka strzelona już w 4. minucie spotkania. Akcję prawą stroną boiska pociągnął Chris Eagles i dośrodkował w pole karne, w którym przed momentem pojawił Nigel Reo-Cocker, a pomocnik reprezentacji Anglii wpakował piłkę do siatki. Wydaje się, że mógł to być gol samobójczy Caldwella, ale bramka ostatecznie została zaliczona Reo-Cockerowi. Chwila dekoncentracji kosztowała Bolton utratę bramki na 5 minut przed końcem pierwszej połowy. Przepięknym strzałem z ok. 20. metra popisał się Mohamed Diame i Jaaskelainen musiał wyciągał piłkę z siatki. Goście jednak chcieli za wszelką cenę pokazać, że był to tylko błąd przy pracy i w doliczonych minutach pierwszej połowy błąd Steve’a Gohouriego wykorzystał Kevin Davis, podał piłkę do naszego byłego napastnika Davida Ngoga, a ten umieścił ją w bramce. Po meczu mogło być już w 73. minucie spotkania, ale karnego nie wykorzystał Kevin Davis. Piłkarze Boltonu kontrolowali przebieg meczu i końcowy wynik ustanowili minutę po zakończeniu regulaminowego czasu gry. Obrońcy Wigan popełnili koszmarny błąd przy wyprowadzeniu piłki z ich połowy boiska, piłkę przejął Eagles, przebiegł z nią ładny kawałek, jeszcze zmylił obrońcę w polu karnym i strzelił na bramkę nie do obrony.

Wigan Athletic 1 – 3 Bolton

4’ Reo-Cocker N., 40’ Diame M., 45’ N’gog D., 90’ Eagles C.

W ostatnim sobotnim meczu na Stamford Bridge Chelsea podejmowało naszego ostatniego rywala Everton. Pierwsza połowa nie należała do najładniejszych, ale to w niej padły dwie pierwsze bramki dla Chelsea. Pierwszy gol, strzelony przez Sturridge, miał miejsce w 31. minucie spotkania. Ładnie w boczne części pola karnego podawał Mata, z pierwszej piłki odegrał Ashley Cole, futbolówka idealnie trafiła na głowę młodego Anglika i ten praktycznie do pustej bramki trafił bez najmniejszych problemów. Drugi gol padł w doliczonych minutach pierwszej połowy. Londyńczycy otrzymali rzut wolny w lewej strefie boiska. Pięknie piłkę dośrodkował Lampard, a głową piłkę w siatce umieścił kapitan the Blues John Terry. W drugiej połowie Chelsea oddało trochę inicjatywę i kilka sekund po wznowieniu gry, błąd obrony Londyńczyków mógł wykorzystać Osman, ale strzelił on minimalnie obok słupka. Gospodarze uspokoili grę i w po godzinie gry mieliśmy wynik 3:0. Juan Mata ładnie pobiegł lewą stroną boiska, wszedł w pole karne, otrzymał dobre podanie, odegrał piłkę na drugi słupek, gdzie wbiegał już Ramires i wraz z futbolówką wślizgnął się do bramki. Everton poprawił sobie humor, gdyż na 10 minut przed końcem meczu zdobył honorową bramkę. Royston Drenthe, który wcześniej wszedł z ławki rezerwowych ładnie dośrodkowywał w pole karne, a podanie wykorzystał drugi zmiennik, który na boisku znajdował się kilkanaście sekund, Apastolos Vellios i mieliśmy 3:1. Więcej bramek już nie padło i Chelsea mogło się cieszyć z kolejnych trzech punktów.

Chelsea 3 – 1 Everton

31’ Sturridge D., 45’ Terry J., 61’ Ramires, 81’ Vellios A.

Niedzielne zmagania na angielskich boiskach otworzył pojedynek West Brom, które liczyło na pierwszą wygraną na własnym boisku w tym sezonie oraz Wolves. Gospodarze szybko pokazali swoje ambicje i w 8. minucie spotkania świetną akcję rozegrali podopieczni Roya Hodgsona. Dobrze i dokładnie, po wbiegnięciu w pole karne, podawał Billy Jones, a zagranie wykorzystał przepięknym strzałem Chris Brunt i West Brom mogło się cieszyć się z bramki. Wolves miało parę dobrych okazji w tym spotkaniu, ale to gospodarze byli stroną dominującą i mogli to potwierdzić parę minut przed końcem pierwszej połowy, jednak trochę obok bramki strzelał Paul Scharner. Najlepszą swoją okazje goście mieli w 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Ładnie w pole karne z piłką wszedł Adam Hamill i posłał bardzo dokładny strzał na daleki słupek, ale dobrze wyciągnął się Ben Foster i sparował piłkę. Wolves nie poddawało się i w 67. minucie było bliskie wyrównania, ale dogodnego dośrodkowania nie potrafił wykorzystać Roger Johnson. Na 15 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, punkty drużynie West Brom zapewnił Odemwingie, który powinien podziękować w głównej mierze Paulowi Scharnerowi za tego gola, gdyż ten najpierw ładnie przytrzymał piłkę i kawałek z nią się przebiegł robiąc miejsce nigeryjskiemu napastnikowi, a następnie odegrał mu piłkę piętą. Dzięki temu West Brom uzyskało upragnione punkty i pierwsze zwycięstwo w domowych spotkaniach.

West Bromwich Albion 2 – 0 Wolverhampton

8’ Brunt C., 76’ Odemwingie P.

Z wysokiego „C” zaczął kolejne spotkanie Arsenal, który mierzył się z Sunderlandem, gdyż Kanonierom wystarczyło 28 sekund na strzelenie pierwszego gola w meczu. Świetnie lewym skrzydłem pobiegł Gervinho, odegrał piłkę wzdłuż linii pola karnego do Van Persiego, a holenderski napastnik w takiej sytuacji nie mógł się pomylić i trafił do siatki bezradnego Mignoleta. Van Persie miał szansę zdobyć niesamowitego gola kilka minut później. Holender otrzymał podanie od Artety, świetnie obrócił się z piłką i zmylił obrońcę Sunderlandu, jednak jego lobujący strzał tylko uderzył w słupek. Wydawało się, że Arsenal ma mecz pod kontrolą, ale w 30. minucie rzut wolny na bramkę zamienił były piłkarz Kanionerów Larsson przepięknym strzałem, którego nie obroniłby chyba żaden bramkarz świata. Następna ciekawa sytuacja miała miejsce dopiero pół godziny po rozpoczęciu drugiej połowy. Arshavin zbiegł z lewego skrzydła w pole karne, mijając po drodze jak tyczki ze trzech obrońców i oddał całkiem dobry strzał, który jednak minął dalszy słupek Sunderlandu. To był zdecydowanie mecz Van Persiego, który otrzymał kartkę, za zdjęcie koszulki po golu, którego zdobył na 7 minut przed końcem meczu. Holender uderzał z rzutu wolnego z ok. 20 metra i trafił wręcz idealnie wkręcił piłkę do bramki Czarnych Kotów.

Arsenal 2 – 1 Sunderland

1’ R.v. Persie, 31’ Larsson S., 83’ R.v. Persie

Tę kolejkę zamykało spotkanie, sąsiadujących w tabeli z Liverpoolem, Newcastle i Tottenhamu. Okazje w tym meczu stwarzały sobie obydwa zespoły, ale to goście z Londynu zdobyli pierwszą bramkę tego meczu. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy Taylor faulował Adebayora w polu karnym i jedenastkę pewnie wykonał Rafael van der Vaart. Gospodarze odpowiedzieli jednak zaraz po przerwie. Dobrze lewym skrzydłem pobiegł Jonas Gutierrez, zdołał podać piłkę w pole karne i formalności dokonał Demba Ba. Piłkarze Kogutów po raz kolejny wyszli na prowadzenie w 68. minucie po dobrym obrocie z piłką Jermaina Defoe i strzale nie do obrony tuż przy słupku. Sroki nie poddawały się, gdyż chciały kontynuować dobrą passę w tym sezonie i na kilka minut przed końcem spotkania Ameobi otrzymawszy podanie od kolegi z drużyny, odbiegł z nią kawałek na róg pola karnego i stamtąd huknął poza zasięgiem rąk Friedela. Piłkarze Newcastle mieli jeszcze szansę na zdobycie kompletu punktów, ale rażącą nieskutecznością popisali się trzej napastnicy w polu karnym i mecz zakończył się ostatecznie remisem.

Newcastle United 2 – 2 Tottenham Hotspur

40’ R.v.d. Vaart, 48’ Ba D., 68’ Defoe J., 86’ Ameobi S.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (14)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (11)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com