LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 794

Okiem Scousera - część XXXIV


Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej kolumny. Dziś swoją uwagę skupimy na najbliższym rewanżowym pojedynku w półfinale Curling Cup przeciwko Manchesterowi City oraz przeanalizujemy sytuację Stevena Gerrarda w obecnym zestawieniu Liverpoolu.

Dotrzeć na Wembley

W najbliższą środę czeka nas najważniejsze spotkanie dotychczasowego sezonu, które przesądzi o tym czy Liverpool zagra po raz pierwszy na nowym Wembley, gdzie do wygrania najmniej prestiżowy tytuł na angielskich boiskach, czyli Curling Cup. To, co jeszcze kilka lat temu było szansą dla młodych i rezerwowych a odpadnięcia z niżej notowanymi przeciwnikami normalnością, dziś stało się poważną rozgrywką a póki co największą szansą na pucharową zdobycz Liverpoolu.

W 2005r. przegraliśmy finał CC z Chelsea, potem wygraliśmy pamiętne spotkanie w Stambule z Milanem a rok później w kolejnym klasyku zdobyliśmy w Cardiff FA Cup po pokonaniu West Hamu. Wtedy wydawało się, że Liverpool jest na najlepszej drodze ku powrotowi do czasów, kiedy klubowa gablota regularnie się zapełniała przeróżnymi pucharami. Jednak od czasu genialnego występu Stevena Gerrarda w 2006r. nastała posucha, którą dopiero teraz mamy szansę przerwać. Ciągle jesteśmy daleko od celebrowania sukcesu a w środę czeka nas mecz z liderem Premier League, który również jest spragniony wszelakich tytułów.

Chociaż weekend przyniósł odmienne wyniki i nastroje obu klubom już za kilkadziesiąt godzin nie będzie to miało większego znaczenia. Liverpool mimo problemów, braku absolutnie kluczowych Leivy i Suareza oraz niskiej skuteczności będzie podchodził do tego spotkania w dość komfortowej sytuacji, którą zapewniło wyjazdowe jednobramkowe zwycięstwo na Etihad Stadium. Celem drużyny Dalglisha będzie przede wszystkim uniknięcie porażki, co zapewni awans do finału. Jednak to co łatwo brzmi w teorii może się okazać niebywale trudnym zadaniem a także największym testem przed jakim stanie Kenny Dalglish od czasu zeszłorocznego powrotu na stanowisko managera the Reds.

Szkot zarzucał swoim piłkarzom złe nastawienie i zlekceważenie Boltonu w kontekście nadchodzących pojedynków z potęgami z Manchesteru. Teraz będzie oczekiwał rekompensaty, kiedy przed własną publicznością zawodnicy mają idealną okazję do odkupienia zaufania, nadszarpniętego koszmarną dyspozycją z Reebok Stadium. Pytanie brzmi czy na Anfield będziemy świadkami atmosfery, z której słynął klub kilka lat temu podczas pamiętnych nocy w Lidze Mistrzów. Niewątpliwie będzie to niezbędne naszym piłkarzom, żeby przeciwstawić się obecnie silniejszemu przeciwnikowi, chociażby pod względem szerokości kadry i ilości klasowych zawodników.

W pierwszym meczu Liverpool wypadł obiecująco dopóki na boisku był jeszcze Jay Spearing. Jednak po strzeleniu bramki i stracie młodego wychowanka drużyna City zdominowała grę, szczególnie w drugiej połowie, kiedy Dalglish zamurował totalnie bramkę Reiny nawet sześcioma obrońcami! Tym razem to niemożliwa taktyka. Gra u siebie obliguje do czegoś więcej niż tylko pokazu umiejętności defensywnych. Nie da się ukryć, że brak Spearinga, który jako jedyny jest w stanie w wystarczający sposób zastąpić Lucasa na pozycji defensywnego pomocnika może być kluczowy w tym meczu. Dlatego z niecierpliwością kibice oczekują wiadomości na temat stanu zdrowia zawodnika, który długie lata czekał na taki kredyt zaufania.

Liverpool musi wyjść bez strachu. W poprzednim meczu z City na Anfield Liverpool zremisował i wyglądał porządnie na tle bogatszego rywala. Jeśli podopieczni Dalglisha będą w stanie osiągnąć podobny lub lepszy wynik zrobią największy krok w drodze po puchar. Z całym szacunkiem dla Cardiff oraz Crystal Palace trzeba przyznać, że to drużyna Manciniego jest największą przeszkodą w tym turnieju. Na pewno ewentualny finał z niżej notowanym przeciwnikiem nie budziłby tyle niepewności co środowe spotkanie z City. The Reds zasłużyli sobie na tą szansę na Wembley. Rozgrywali swoje mecze do tej pory na wyjeździe, gdzie odnieśli pięć zwycięstw i to niełatwych, ponieważ na przeszkodzie stało chociażby niebezpieczne Stoke czy mocna Chelsea. Na pewno po dwóch słabych sezonach kibicom Liverpoolu należy się nagroda, chociażby w postaci wyjazdu na Wembley.

Przekleństwo Gerrarda

Kapitan wrócił. Już regularnie występuje w sercu pomocy Liverpoolu i zdążył już w kilka spotkań stać się trzecim po Suarezie i Bellamym strzelcem klubu w lidze na równi z Maxim, Carrollem, Adamem i Skrtelem, którzy mieli nieporównywalnie więcej minut spędzonych na boisku. Jednocześnie jego powrót mniej więcej zbiegł się w czasie z poważną kontuzją Lucasa, co znacznie odbiło się na naszej grze w środku pola. Gerrard, który po straconym niemal roku wraca do zespołu trafia pechowo na chaos, jaki wywołał brak Leivy. Brazylijczyk zdominował nasza grę i bez niego od nowa szukamy balansu w naszej grze. Jak to wpływa na Stevena oraz na czym polega jego największe przekleństwo?

Otóż to, co w jego najlepszych latach stanowiło jego największą siłę, dziś stawia go w niekomfortowej sytuacji. Jego wszechstronność. W jego przypadku oznaczało to połączenie wszystkich elementów gry na najwyższym poziomie, co pozwalało mu chociażby w Stambule na strzelenie bramki głową, dynamiczne wejście w pole karne z piłką i wywalczenie rzutu karnego oraz popisową grę na prawej obronie. Można uczciwie przyznać, że Steven należy do najbardziej kompletnych zawodników swojej ery. Jednak obecnie po długiej kontuzji, kiedy nie jest już w takiej formie fizycznej jak wówczas przeciwko Milanowi i po wielu latach fenomenalnej gry dla klubu zasłużył sobie na rolę, w której to jego koledzy pracują więcej na niego. Tak przynajmniej miało to wyglądać.

Tymczasem brak Lucasa i ciągłe problemy z niedostępnością Spearinga zostawiają kapitanowi Adama i Hendersona do pomocy. Niestety żaden z nich nie potrafi czytać gry i przerywać akcji przeciwników tak jak oczekiwałoby się od defensywnego pomocnika. Jednak to nie ich wina. Ich role na boisku powinny być inne i ściągaliśmy ich do klubu w innym celu niż obecnie wymaga tego sytuacji. Wygląda to teraz tak, że to Gerrard musi najwięcej pracować w środku, bo jako jedyny dostępny ma odpowiednie umiejętności. Jednak dziś to już nie jest młokos, który nie przestaje biegać i będzie naciskał na przeciwnika aż piłka nie opuści placu gry. To całkowicie normalne tak jak to, że teraz powinien być raczej odciążany od gry defensywnej a skupiony na łamaniu zasieków w obronie rywali. Dlatego klub powinien się mocno zastanowić nad znalezieniem przynajmniej doraźnego zastępstwa dla Lucasa tak, aby Gerrard mógł błyszczeć wszechstronnością swojej gry a nie przez nią cierpieć. Nieuczciwe wobec jego dotychczasowych zasług dla klubu jest wymaganie od niego w obecnej sytuacji takiego poświęcenia.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (1)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic