Wyjątkowa wizyta Stevena Gerrarda

Dwa dni przed historycznym, setnym występem w trykocie reprezentacji Trzech Lwów kapitan Anglików odwiedził uczniów swojej szkoły podstawowej, gdzie pozował do wyjątkowego zdjęcia wzorowanego na pozie Bobby’ego Moore’a – legendarnego kapitana Synów Albionu.

Steven Gerrard stał pośrodku niewielkiego hallu szkoły, do której uczęszczał przed laty. Kiedy się rozejrzał, wspomnienia zaczęły powracać. Dziś Steven jest o krok od zostania szóstym „centurionem” w historii reprezentacji Anglii, jednak odwiedziny w Szkole Podstawowej Kościoła Anglikańskiego dla Huyton i Roby, gdzie rozpoczęła się droga na szczyt nadaje piękny kontekst jutrzejszemu spotkaniu.

Trudno byłoby znaleźć lepiej pasujące miejsce do przeprowadzenia wyjątkowej sesji zdjęciowej. Na szkolnym boisku Gerrard odwzorował słynne zdjęcie Bobby’ego Moore’a z 1973 roku, otoczonego przez 99 dzieci, z których każde miało na głowie jego kadrową czapkę (ang. gra słów: cap - czapka, ale też cap - występ – przyp. red.).

Gerrard wraca w stare mury (Większe zdjęcie)

Początkowo Stevie wyglądał na przytłoczonego sytuacją, chociaż najmłodsi pozujący razem z kapitanem nie wiedzieli kim jest, ich starsi koledzy zaintonowali pieśń od lat śpiewaną na Anfield Road. Piosenka została rozsądnie zmieniona w odpowiednich momentach dla uniknięcia niecenzuralnych określeń.

- Cudownie było tutaj wrócić – mówił chwilę później Gerrard – Kiedy przechadzałem się, czekając na rozpoczęcie zdjęć, zobaczyłem całą swoją karierę z innej perspektywy.

Bobby Moore na Upton Park w 1973 roku (Większe zdjęcie)

- Pierwszy raz przyszedłem tu mając cztery lata i nie jestem w stanie myśleć o tym, jaki był początek, a gdzie jestem teraz, chwilę przed setną okazją do reprezentowania mojego kraju.

- Pozwala to spojrzeć w przeszłość z perspektywy. Ciężko uwierzyć, jak dobrze potoczyły się dla mnie sprawy i jakie miałem szczęście. Mam tyle dobrych wspomnień związanych z tą szkołą, że świetnie było wrócić zobaczyć, jak wszystko wygląda. To dla mnie naprawdę istotna wizyta.

Czapki z głów! (Większe zdjęcie)

- Nie przyjeżdżałem tu od siedmiu, ośmiu lat, a jednym z powodów dzisiejszej sesji była chęć dzielenia tej chwili z nauczycielami i miejscowymi dziećmi.

- W tym miejscu po raz pierwszy kopnąłem piłkę. Żaden członek mojej rodziny nie uwierzyłby wtedy, że pewnego dnia będę reprezentował Anglię.

Kiedy kilkuletni Stevie G zmierzał do szkoły, patronem był św. Michał, jednak nazwę zmieniono na Huyton-Roby w 1991 roku. Wspomnienie o wyjątkowym wychowanku jest tu jednak wciąż żywe, co potwierdza koszulka z numerem 8 wisząca na jednej ze ścian w hallu.

Wisi ona w „Kąciku ambicji”, skąd inspirować ma kolejne pokolenia i póki co, spełnia swą rolę wyśmienicie. Pół godziny spędzone przez prawie setkę dzieci z człowiekiem, który tak jak one codziennie wchodził do tej szkoły zostaną na długo nie tylko w ich pamięci, ale też nauczycieli, pracowników szkoły i samego Gerrarda.

- Nie jestem fanem błysku fleszy, jednak ten jeden błysk był wyjątkowy. Przypominam sobie mecze rozgrywane na tym boisku, kopanie piłki na korytarzach czy czekanie przed gabinetem dyrektora po jakiejś wpadce.

Kevin Keegan wręcza Gerrardowi pierwszy ‘cap’ w 2000 roku. (Większe zdjęcie)

- Pamiętam codzienną trasę z Bluebell Estate tutaj i miło jest myśleć, że może któryś z chodzących tą samą drogą chłopaków również wiele osiągnie w przyszłości.

- Jeśli wierzysz w siebie, możesz tego dokonać. Nie widziałem zdjęcia Moore’a zanim usłyszałem dzisiejszej sesji, jednak od razu wyszukałem je w sieci i doznałem niezwykłego uczucia. To była szansa, którą wykorzystałem. Moore to absolutna legenda i ikona reprezentacji, więc propozycja naśladowania go była przytłaczająca.

- Jak mówiłem, nie bardzo lubię, kiedy robi mi się zdjęcia. Dziś to coś zupełnie innego. Po latach, będzie to zdjęcie które będę oglądał wspólnie z dziećmi i rodziną – kapitan Steven Gerrard.