AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1212

Jak Shankly zmienił trening


W związku z obchodami 100. urodzin Billa Shankly’ego przyjrzymy się różnym obszarom klubu, które zrewolucjonizował wielki Szkot w czasie swoich 15-letnich rządów na Anfield. Dzisiaj zwrócimy uwagę na treningi.

Lipiec 2013 roku. Słoneczny, letni dzień. Z nieba leje się żar, a zawodnicy Liverpoolu sprawdzają swoje umiejętności na boisku w Melwood. Korki terkoczą na betonie w jednym z rogów kompleksu treningowego, gdy dookoła rozbrzmiewa głuchy odgłos butów uderzających piłkę.

Brendan Rodgers stoi pośrodku tego wszystkiego, przyglądając się każdemu ruchowi, oceniając każdy krok, gdy wokół niego, w oślepiającym słońcu roją się odblaskowe, zielone i pomarańczowe plastrony.

Obserwuje swoich zawodników z taką samą uwagą, z jaką Bill Shankly obserwował Callaghana rozciągającego każde swoje ścięgno, patrzył, jak Roger Hunt łapie oddech w „pokoju przesłuchań”, czy Saint sobie odpuszcza.

– Chciałem trenować pośród nich – napisał Shankly w swojej autobiografii. Wiedzieć, komu się chce trenować, a komu nie. Każdy zawodnik był obserwowany.

– Callaghana na przykład trzeba było uspokajać. Tak ciężko pracował w soboty, że musiałem mu powiedzieć: Słuchaj synu, uspokój się! Zacznij się trochę obijać.

– Innych trzeba było czasem zachęcać do pracy. Kiedyś, kiedy wykonywaliśmy ćwiczenia z tablicami, zauważyłem, że St. John nie przykładał się, a więc powiedziałem mu: To ćwiczenie ma zwiększyć twoją szybkość, a nie cię spowolnić.

 

Zanim Shankly przybył do klubu, zawodnicy trenowali na Anfield, na parkingu przed trybuną główną. Ćwiczyli na betonie i asfalcie, wycierali kolana na żwirze, a kiedy musieli popracować nad swoją wytrzymałością, udawali się do sanktuarium na Anfield, żeby wyciskać w małej siłowni wewnątrz trybuny głównej.

Potem tacy zawodnicy, jak Ronnie Moran, Jimmy Melia i Alan A’Court zakładali tenisówki i biegali wzdłuż ulic przy L4.

Tommy Lawrence i Roger Hunt, którzy wówczas byli tylko zawodnikami rezerwy, walili w beton tak mocno stopami obutymi tylko w bawełniane obuwie, że mogli uszkodzić sobie kolana, kostki i biodra.

Lawrence biegał po ulicy tak ciężko, że trudno mu było potem wskoczyć na schody pociągu, którym wracał do domu.

Odkąd jednak Shankly przybył do Liverpoolu, treningi w Melwood zaczęto planować skrupulatnie, a niekończące się wyścigi wzdłuż ulic nie znalazły się w programie.

Każde działanie było przemyślane i wszystko planowano na zawiłych, tabelarycznych arkuszach papieru, które wędrowały wśród członków jego sztabu.

– Wszystko, co tutaj robimy ma jakiś cel – Shankly ostrzegał swoich zawodników. Sprawdziliśmy i wypróbowaliśmy to i jest to tak proste, że każdy może to zrozumieć. Jeżeli jednak myślicie, że jest to tak proste, że nie warto tego robić, jesteście w błędzie. Liczą się tylko proste rzeczy.

Powoli, ale skutecznie, Shankly ukonstytuował swoje metody i przekazał całemu klubowi.

 

Przed każdą sesją treningową, Reuben Bennett przez pół godziny prowadził rozgrzewkę. Po niej rozpoczynała się intensywna praca. Shankly tak oto tłumaczył tego typu działania:

– Nie wrzuca się silnika na najwyższe obroty, kiedy rano się go odpala. W takim przypadku bowiem można wysadzić uszczelki.

Po rozgrzewce, zawodnicy byli dzieleni na sześć grup od A do F. Każdy z zespołów w tym samym czasie miał do wykonania inne zadanie. Na przykład grupa A skupiała się na skoczności lub treningu siłowym, grupa C ćwiczyła wyskoki, a E pracowała nad rozwojem mięśni brzucha.

Taki trening spowodował, że w Melwood wrzało jak w ulu, były to jednak skoordynowane działania, które pozwalały Shankly'emu nadzorować pracę i sygnalizować gwizdkiem zmiany zadań.

Zawodnicy byli zdziwieni, kiedy nakazał im trenować bez piłki przy nodze.

Trudno to sobie wyobrazić, ale to, co dzisiaj jest tak fundamentalnym elementem treningu, wówczas było rzadko spotykane.

Shankly jednak wpajał im, jak poruszać się z piłką, jak ją prowadzić, jak uderzać, kontrolować i nawet jak główkować.

 

– Ustawiliśmy tablice treningowe – powiedział Shankly. Miały być usytuowane w odległości 15 jardów [13,7 metra, przyp. M.] i miały utrzymywać piłkę w grze, a zawodników w ciągłym ruchu.

– Jeżeli piłkę uderzył bramkarz, odbijała się ona od tablicy i znowu wracała do gry.

– Mieliśmy także miejsce zwane „pokojem przesłuchań”. Używaliśmy tam tablic, jak ścian, a zawodnicy musieli tak kopnąć piłkę, żeby za każdym razem piłka odbiła się od następnej tablicy. Widziałem, jak Tom Finney ćwiczył coś podobnego na tyłach trybuny w Preston.

– Piłka przeciwko tablicom. Trzeba było nad nią zapanować, obrócić nią i znowu przyjąć.

Sesje treningowe Shankly'ego stale ewoluowały, on potrzebował jednak niezbitego dowodu, że przynoszą zamierzony efekt.

Pewnego dnia zdecydował się więc wypróbować swój trening z tablicami i poprosił Hunta, jednego z najsilniejszych zawodników, żeby został jego królikiem doświadczalnym.

Zadaniem Hunta było odbić piłkę od jednej z oddalonych o 15 jardów tablic, przyjąć ją, opanować, obrócić i podprowadzić do następnej, dotykając piłki tylko dziesięć razy. Potem miał się cofnąć i powtórzyć ćwiczenie. I tak dalej.

– Chcieliśmy wiedzieć, jak długo to potrwa – wyjaśnił Shankly. Sondowaliśmy sprawę. Po 45 sekundach Roger – który był silny jak byk – zbladł, a ja powiedziałem: „Wystarczy, synu”.

 

– Później Rodger był w stanie wykonywać to ćwiczenie przez dwie minuty.

Ta metoda musztrowania i rozciągania zawodników do granic ich możliwości została powszechnie przyjęta.

Zamiast 5-osobowych drużyn, na boisko o wymiarach 45 jardów na 25 jardów [41 metrów na 23 metry] wybiegały 3-osobowe drużyny. Zawodnicy przez 5 minut grali do jednej bramki. Zadanie to było dla nich tak męczące, że grę przerywano.

Jednak ćwiczenia wykonywane były z wojskową precyzją i wkrótce chłopcy przez pół godziny mogli grać na szerszych boiskach bez odczuwania zmęczenia.

Na koniec, jako podsumowanie, Shankly organizował mecze 5-osobowych drużyn, w których sam brał udział, walcząc ze swoimi zawodnikami tak zaciekle, jakby chciał wywalczyć sobie miejsce w składzie. Krążą opowieści, że był tak ambitny, że grał tak długo, aż jego drużyna wygrała.

– Cieszcie się chłopcy! – mawiał ten wielki człowiek.

Phil Reade

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

aban89 03.09.2013 19:28 #
Tak i to jest ważne ZAANGAŻOWANIE na treningach i w meczach nie ma że SIĘ NIE CHCĘ to trzeba zaszczepić sam wiem po sobie
baroslfc 03.09.2013 19:54 #
This is Liverpool.
AirCanada 03.09.2013 21:01 #
Świetny tekst!

Pozostałe aktualności

Stefan Bajcetic o powrocie do gry  (0)
06.05.2024 18:57, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Rodzinne miasto Slota wierzy w jego sukces  (0)
06.05.2024 18:36, B9K, Sky Sports
Elliott graczem meczu z Tottenhamem  (0)
06.05.2024 17:49, AirCanada, własne
Skrót meczu  (0)
06.05.2024 13:45, Piotrek, liverpoolfc.com
Stu: Gakpo potrzebuje pewności siebie  (1)
06.05.2024 10:06, Loku64, thisisanfield.com
Keane: Jako zawodnik chciałbym grać dla Kloppa  (1)
06.05.2024 09:44, Ad9am_, Liverpool Echo