LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1051

Škrtel zdradza swoje marzenia


Okresu przed derbami Merseyside nie można przyrównać do niczego innego. Przez kilka dni przed starciem Liverpoolu i Evertonu można wyczuć w powietrzu napięcie i obawę, ale również marzenia. Bez względu na wiek, wszyscy fani mają w swoich głowach scenariusz nadchodzącego spotkania i zwycięskiego gola swojej drużyny w ostatniej minucie. Jednak nie tylko fani fantazjują w ten sposób. Wystarczy spytać Martina Škrtela.

– Moim marzeniem od zawsze było zdobycie bramki na Goodison – mówi z uśmiechem obrońca Liverpoolu.

– Czy wyobrażałem to sobie? Pewnie myślicie, że to będzie strzał głową po dośrodkowaniu Steviego, co? Powiem tylko tyle: jeśli strzelę, będę biegać wokół miasta i nikt mnie nie złapie!

Wszyscy w pokoju wybuchają śmiechem. Škrtel dorastał w małej słowackiej wiosce Ráztočno, obok miasta Handlová, ale ostatnie sześć lat i 216 występów w barwach Liverpoolu dają do zrozumienia, jak bardzo przesiąkł tym miastem.

– Atmosfera jest niesamowita, wypełnia cię. Uwielbiam, gdy fani Evertonu buczą na nas. To daje nam sił, dzięki temu pracujemy jeszcze ciężej – dodaje na temat meczów na Goodison Park.

Skrtel nie jest typem piłkarza, który szuka rozgłosu w mediach. Jednak gdy nadejdzie okazja do wywiadu, stara się jak najbardziej angażować. Gdy spotykamy się w bazie treningowej w Melwood, widać na jego twarzy zadowolenie ze względu na dobrą grę drużyny.

Gdy był nastolatkiem, za radą ojca zrezygnował z hokeja na lodzie na rzecz futbolu.

– Latem w naszej wiosce grało się w piłkę. Gdy przychodziła jednak zima, królował hokej – mówi Škrtel, wspominając swoich włoskich idoli – Roberto Baggio i Fabio Cannavaro.

– Byłem całkiem niezły w obu dyscyplinach. Gdy przyszło mi jednak wybierać, nie miałem wątpliwości. Może gdy skończę z piłką, wrócę na lód. Ojciec „wkręcił” mnie w piłkę nożną, gdyż sam grał. Musiał niestety zrezygnować ze względu na przewlekłe kontuzje. Ale był moim pierwszym trenerem.

– Jako dzieciak chciałem zdobywać bramki, więc zaczynałem na lewym skrzydle, by następnie przenieść się na szpicę. Był nawet epizod na środku pola jako cofnięty pomocnik, ale gdy skończyłem 17 lat, zaproponowano mi przekwalifikowanie się na stopera – grałem już wtedy w reprezentacji. Zgodziłem się i od tej pory to jest moja pozycja.

Zaczynał swoją karierę w FK AS Trenčín, potem przez cztery lata bronił barw Zenita Petersburg zanim przeniósł się na Anfield w 2008 roku, gdy Rafa Benítez zapłacił, rekordową jak na obrońcę, sumę 6,5 miliona funtów. Patrząc na jego zasługi, była to dobra inwestycja.

Škrtel wybija się z tłumu ze względu na swoją „fryzurę” i tatuaże, ale przede wszystkim imponuje swoimi występami w tym sezonie. Brendan Rodgers jest pod wrażeniem swojego zawodnika, opisując jego dyspozycję jednym słowem – niesamowity.

Trener Liverpoolu publicznie skrytykował 28-latka po tym, jak Liverpool przegrał z Oldham w FA Cup, co zapoczątkowało doniesienia, jakoby dni Słowaka na Anfield były policzone.

Latem odejście Škrtela było niemalże pewne, tym bardziej, że Rodgers zakontraktował kolejnych trzech środkowych obrońców, jednak gdy 1 września Martin „powrócił” na wygrany 1:0 mecz z Manchesterem United, zniknęły wątpliwości co do jego kariery na Anfield.

– Gdy jesteś poza grą, to wszystko cię przytłacza i siedzi w głowie – mówi Škrtel, który w sierpniu był łączony z transferem do Napoli, gdzie trenerem jest teraz Rafa Benítez.

– Nie będę kłamał, myślałem o odejściu. Ale było coś jeszcze, co nie dawało mi spokoju. Jestem tu prawie sześć lat. Moja rodzina uwielbia to miasto, tu się zadomowiliśmy.

– Nie łatwo jest tak po prostu odejść. Powiedziałem wtedy sobie – „Będę walczył!”. Chciałem udowodnić wszystkim, że mogę nadal grać. Rywalizacja temu tylko sprzyja. Wróciłem do drużyny i robię wszystko co mogę, by w niej pozostać. Liverpool to wciąż jeden z największych klubów na świecie.

– Kiedy grasz przed fanami na Anfield, to coś wyjątkowego. Chciałem zostać i jestem szczęśliwy z faktu, że tu jestem.

Na pewno będzie jeszcze szczęśliwszy, gdy w sobotę jego marzenie się spełni.

Dominic King

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Kemot 22.11.2013 22:49 #
Uwielbiam tego bandytę.

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (0)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com