LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1119

Podsumowanie meczu


Arsenal awansował do ćwierćfinału Pucharu Anglii, ogrywając Liverpool na własnym stadionie 2:1. Tym samym ekipa z Londynu podejmie w następnej rundzie tych rozgrywek kolejny zespół z miasta Beatlesów – Everton. Gdyby los okazał się nieco bardziej łaskawy, doszłoby do pojedynku derbowego czerwonej i niebieskiej części najbardziej utytułowanego piłkarsko miasta w kraju uchodzącym za kolebkę piłki nożnej.

Podopieczni Wengera pałali żądzą rewanżu po upokarzającej porażce z zeszłego tygodnia, jakiej zaznali na Anfield Road. Tym razem, na Emirates, miało być zupełnie inaczej. To Kanonierzy, zbrojący się i gromadzący proch przed pojedynkami z Bayernem, Manchesterem City, Chelsea i Tottenhamem, mieli stworzyć sobie z Liverpoolu swoisty jałowy opatrunek i zakryć niezabliźnioną jeszcze ranę.

Mecz był zacięty. Dominowali przyjezdni, lecz dominować musieli. Gol strzelony przez Chamberlaina był receptą the Gunners na zwycięstwo. Wówczas druga linia gospodarzy została cofnięta bardzo blisko bramki Fabiańskiego, oddając tym samym inicjatywę graczom Rodgersa. Operacja „kontruj skrzydłami przeciwnika w biało-czarno-czerwonych strojach” trwała więc przez niemal 90 minut w Londynie w najlepsze.

Świetnie radził sobie zdobywca otwierającej bramki, jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy swojego pokolenia w Zjednoczonym Królestwie – Oxlade-Chamberlain. Między słupkami Wojtka Szczęsnego zastąpił wspomniany Fabiański, i niedzielnym występem bardzo ułatwił zadanie swojemu agentowi, który dostał od naszego rodaka nakaz szukania nowego chlebodawcy.

Po stronie Liverpoolu na wyróżnienie zasłużył Raheem Sterling, którego opis potencjału można skopiować z tego, którym opisałem jego vis-à-vis po stronie Arsenalu.

Ponadto na pochwały zasłużył Steven Gerrard. Kapitan od przeszło dwóch lat nie zanotował takiej zwyżki formy. Nic tak nie raduje serca jak żywiołowy Steven dominujący środkową strefę boiska.

Pomimo porażki, zaprezentowaliśmy się „apetycznie”. Graliśmy z polotem, z pomysłem i pewni swego. Gdyby Daniel Sturridge z repertuaru swoich zagrywek nie wyciął strony z „patentem na Fabiańskiego”, to bez dwóch zdań zacieralibyśmy teraz ręce przed kolejnymi derbami na Anfield.

Jeszcze słowo na temat Howarda Webba. Czerwona kartka dla Gerrarda oczywista. Zadziałało nazwisko pomocnika gości. Drugi rzut karny na Luisie oczywisty. Zadziałało nazwisko Webba, lubującego się czasem w zrozumiałych tylko dla siebie decyzjach oraz nazwisko Suáreza, który zbyt ostentacyjnie padł na murawę.

Bradem Jonesem, Joem Allenem i w pełni zdrowym już Aggerem w składzie rozpoczęliśmy mecz – jak pokazał czas, bardzo interesujący.

1. minuta. Gerrard świetnie z głębi pola ujrzał rozpędzającego się Sturridge’a. Przytomne i co ważniejsze dokładne prostopadłe podanie otwiera drogę do bramki ciemnoskóremu napastnikowi… Daniel kontra Łukasz, uderzenie z prawej nogi… Fabiański zdołał złączyć stopy i tym samym uchronił swój zespół przed utratą bramki i samego siebie przed otrzymaniem „siatki”. Imponujący start!

5. minuta. El Pistolero po ataku pozycyjnym sprytną „podcinką” zobaczył nieobstawionego Sturridge’a. Były gracz Chelsea przyjmuje podanie, jest na środku pola karnego, wychodzi Fabiański… Daniel mija go do prawej strony i oddaje strzał! Boczna siatka! Było blisko!

Z przewagi Liverpoolu zostały zgliszcza. Po kwadransie gry Oxlade-Chamberlain wyprowadza swój zespół na prowadzenie. Po rzucie wolnym z narożnika pola karnego piłka zostaje wybita przez zespół broniący poza szesnastkę. Przejął ją Özil i momentalnie wstrzelił w rojące się od zawodników obu ekip pole karne Jonesa. Z piłką minął się bohater poprzedniej konfrontacji walczących na Emirates drużyn, a mianowicie Marcin ze Słowacji. Futbolówka dociera do zastępującego Girouda Yayę Sanogo, ale uderzenie po przyjęciu na klatkę piersiową zablokował Gerrard. Piłka jednak odnajduje w zamieszaniu Chamberlaina i skrzydłowy spokojnie otwiera wynik spotkania.

Od tej pory piłkarze Wengera zamurowali przedpole bramki Fabiańskiego i liczyli na groźne kontrataki. W pierwszej odsłonie udało się przeprowadzić Czerwonym jeszcze jedną wartą odnotowania akcję. W 42. minucie urugwajski futbolowy robot oddał strzał, lecz pewnie wybronił go dobrze dysponowany polski golkiper.

Przerwa.

Druga połowa to ponownie starcie urugwajsko-polskie. Suárez przedarł się wykorzystując swój fantastyczny balans ciałem w pole karne i chytrze posłał płaskie uderzenie w stronę dalszego słupka bramki, ale na posterunku był czujny Łukasz.

Natomiast inny Łukasz, występujący w reprezentacji Niemiec, w 47. minucie podwaja rezultat bramkowy. Rozegrana w bardzo szybkim tempie akcja Arsenalu, z wykorzystaniem prawej flanki i Oxlade’a-Chamberlaina została zwieńczona precyzyjnym kopnięciem futbolówki przez nabiegającego Podolskiego. Jones bezradny, Flanagan spóźniony. 2:0.

58. minuta. Strzelec drugiego gola lekkomyślnie powala El Pistolero w polu karnym, tuż po przekroczeniu linii szesnastego metra przez najlepszego snajpera ligi. Piłkę ustawił Gerrard i podobnie jak podczas rywalizacji z Fulham, ze stoickim spokojem pakuje piłkę do siatki. Mamy kontakt!

62. minuta. Cudowne penetrujące podanie Coutinho do Sturridge’a. Trzecia okazja Anglika, ponownie staje oko w oko z Fabiańskim. Musi być gol! Daniel ucieka tym razem z piłką do lewej nogi… Niesamowite… Fabiański górą! Wygarnął futbolówkę!

Dwie minuty później. Rzut wolny z 18. metra. Suárez w mur, ale po chwili znajduje się polu karnym. Taranuje go Chamberlain! Wapno! Przewinienie ewidentne! Nic z tych rzeczy, Howard Webb niewzruszony.

Gra przenosi się pod drugie pole karne. Pada w nim Özil. Na trybunach wrze. Brak reakcji sędziego.

75. minuta. Steven fauluje pod własną bramką wykonując spóźniony wślizg. Pachnie czerwoną kartką, aczkolwiek Webb jakby sparaliżowany dynamiką i agresywnością meczu pogubił się kompletnie. Niesłusznie oszczędził Stevena.

Stawiamy wszystko na jedną szalę. Oblegamy bramkę Arsenalu.

86. minuta. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Gerrarda. Fabiański wychodzi do piłki, lecz został uprzedzony przez Aggera! Duńczyk uderza głową, pusta bramka! Ależ pech, obok słupka! Wyrównanie wisiało w powietrzu.

Niestety, nie dogoniliśmy miejscowych. Przegraliśmy po dobrej grze i pożegnaliśmy się z najstarszymi piłkarskimi zawodami świata. Gorycz porażki podkreśla nazwa kolejnego przeciwnika w ćwierćfinale. Niemniej wszystkie oczy skierowane są teraz na były klub Brendana Rodgersa, Swansea.

Drugi wyjazd na Emirates i drugi powrót na tarczy. Jednak prezencja w obydwu spotkania zgoła inna i przez to mój spokój ducha pozostaje niezachwiany. Do poczytania następnym razem!

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (3)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo