Fani już uwierzyli
Do końca sezonu zostało dziesięć meczów, a do menedżera i kapitana Liverpoolu powoli dociera, że zespół z Anfield gra już o tytuł najlepszej drużyny Premier League.
To coś było jak zdarta, stara płyta, pokryta kurzem, schowana w najgłębszych zakątkach piwnicy. Taka, do której powraca się tylko w najdalszych wspomnieniach.
Pieśń, która kiedyś towarzyszyła Liverpoolowi na porządku dziennym nie była słuchana w tych rejonach przez 24 lata. Teraz jednak została puszczona na cały regulator na St. Mary’s Stadium.
– Teraz nam uwierzycie, wygramy ligę [And now you’re gonna believe us, we’re gonna win the league] – śpiewano.
To był dźwięk łamania ograniczeń Liverpoolu i radości z posiadania szansy. Odpowiedzi dotyczące mistrzostwa były bardziej chronione niż klejnoty koronne, ale imponujące zwycięstwo nad Southampton w moment pozbawiło kibiców zahamowań.
Brendan Rodgers nie chciał nic mówić o walce o tytuł, a Steven Gerrard przygryza wargę za każdym razem gdy pada pytanie dotyczące tej kwestii w pomeczowym wywiadzie.
Teraz jednak doszło do nieuniknionego i trzeba stawić temu czoła.
– Nie ma co już uciekać. Jesteśmy w tym wyścigu – powiedział Gerrard. – City i Chelsea nadal są faworytami, ale wiedzą, że stanowimy duże zagrożenie. Nie gramy w Europie i do każdego meczu możemy podejść w pełni sił.
– Rola outsidera nam służy i mamy więcej czasu na przygotowania.
Zdaniem Rodgersa Liverpool pokazał, że jest w stanie przejść ten dystans.
– Myślę, że oczekiwano, że złapiemy zadyszkę i odpadniemy. Moim zdaniem gramy coraz lepiej – powiedział.
– Jesteśmy lepsi w drugiej części sezonu. W zeszłym roku było podobnie. Teraz wierzymy, że w każdym meczu możemy zagrozić rywalowi, gdy tylko zagramy jak trzeba.
– Gdy tu przyszedłem to dużo oczekiwano, ale piłkarze nie potrafili nic z tym zrobić. Teraz korzystamy z tego i się tym cieszymy.
Można zrozumieć powściągliwość Rodgersa i Gerrarda. Przy ostatniej tego typu okazji Liverpool był nazbyt podekscytowany i już witał się z gąską. Ostatecznie odpadł i potrzebował kilku lat na powrót.
W 2002 roku Gérard Houllier powiedział, że drużynie brakuje 10 meczów do sukcesu, ale Arsenal miał inny plan. Francuz nie pozbierał się po tej przepowiedni.
Rafael BenÃtez cieszyÅ‚ siÄ™ ze statusu kandydata do tytuÅ‚u, gdy walczyÅ‚ o niego z sir Aleksem Fergusonem w sezonie 2008/2009, ale nie potrafiÅ‚ utrzymać tempa w koÅ„cowej fazie kampanii. Rok później pożegnaÅ‚ siÄ™ z pracÄ….
Rodgers jest na Merseyside od 18 miesięcy i już może się pochwalić doktoratem z historii klubu. Nie tylko ze zwycięstw, ale też, co może być ważniejsze, porażek. Wie gdzie umieszczone są miny przeciwpiechotne i tip-topkami porusza się między nimi.
Wiara rośnie, ponieważ to był występ potencjalnych mistrzów. Były wykorzystane niewiarygodne pokłady szczęścia, ale ostatecznie pokazano autorytet i z rywalizacji wyszło się z komfortowym zwycięstwem.
Liverpool zaczął bardzo dobrze. Bramka Suáreza dała zasłużone prowadzenie, ale później, głównie za sprawą Philippe Coutinho oddającego za często piłkę przeciwnikom, pierwsza połowa zmieniła się w walkę o przetrwanie.
Southampton to jedna z najładniej grających drużyn w lidze. Luke Shaw i Adam Lallana musieli zaimponować Royowi Hodgsonowi, podobnie jak Jordan Henderson. Na plus dla Świętych idzie to, że taktycznie i technicznie ten mecz dla Rodgersa był porównywalny z wyjazdem na Etihad czy Stamford Bridge.
Właściwie to każdy, którego interesuje przyszłość angielskiej piłki powinien pooglądać powtórki z tego spotkania. To pokazuje jak umiejętnie i inteligentnie potrafią grać zawodnicy wychowani na tym podwórku. Martwić może jednak to, że najlepszy na boisku był Urugwajczyk, który będzie atakował bramkę Synów Albionu na brazylijskich boiskach.
Rezerwowy Sterling w ledwie dwie minuty po wejściu na boisko rozstrzygnął mecz, gdy wykorzystał magię Suáreza. Później były piłkarz Ajaksu sprowokował José Fonte’a do faulu, a Gerrard ustalił wynik meczu z rzutu karnego. Liverpool mógł prowadzić pięcioma bramkami. Wtedy zaczęło się śpiewanie o tytule.
Przeanalizowaliśmy wszystkie powody, dla których the Reds nie mogą wygrać mistrzostwa: jest za wcześnie, niektórzy piłkarze nic nie wnoszą, obronie nie można ufać, City i Chelsea są lepsze, Liverpool zakontraktował Mosesa.
Jest jednak kilka spraw, które mogą działać na korzyść Czerwonych. Zostało 10 meczów, Liverpool strzelił więcej goli niż reszta stawki, City i Chelsea też mają swoje wady, nie ma żadnego rozproszenia, jest pewien człowiek, który nazywa się Suárez.
Ostatni raz, kiedy fani Liverpoolu śpiewali o wygraniu ligi miał miejsce pięć lat temu, gdy na Old Trafford padł wynik 4:1. Wtedy myślano, że United będzie można dogonić.
Następny mecz Liverpoolu to właśnie wyjazdowe spotkanie z ustępującymi mistrzami. Jeśli wtedy usłyszymy tę pieśń po raz kolejny, to znak, że nie tylko fani Liverpoolu zaczęli wierzyć.
Chris Bascombe
Komentarze (3)
Zawsze druga część sezonu była w naszym wykonaniu lepsza. To dobrze rokuje. Najbardziej mi zależy na zwycięstwie z CFC więc trzymam kciuki