LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 941

Żywot kibica poczciwego


Chyba wszyscy wiedzą, że życie kibica nigdy nie jest usłane różami. Może i są dni, w których słońce świeci dłużej, ale przeważnie jest to powiązane z pewną ilością pieniędzy włożonych w energię tego słońca. Jeśli tej energii jest za mało, żywot automatycznie jest na niższym poziomie.

I właśnie o takim żywocie mogą dzisiaj mówić wszyscy fani Liverpoolu (może z wyjątkiem tych nowych, bo oni jeszcze rok temu oglądali wicemistrza kraju a dzisiaj patrzą na siódme miejsce w tabeli, to musi być szok!). Dla tych z dłuższym stażem raczej nie jest to nic nowego, kolejne słabe występy, kibice zapominający o dopingowaniu, złe decyzje kadrowe, dodatkowo menedżer, który rzuca ciągle te same morały niczym polityk chcący uzbierać kilka głosów więcej po to, aby wygrać wybory. I w sumie nie ma się co dziwić, w końcu mamy listopad, więc już najwyższy czas na składanie obietnic, chociaż na dłuższą metę, ten czas zaczął się już w czerwcu.

Pamiętacie ten moment, kiedy Rodgers i jego piłkarze mówili chórem „wygramy ligę”? Tak, to były marzenia. Marzenia, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, bo ona szybko zweryfikowała siły. Okej, może i rzeczywiście Spartanie potrafili zatrzymać znacznie silniejszego wroga od siebie, ale w tym sezonie to właśnie tym wrogiem jest Liverpool a bohaterami cała liga. Na boisko wychodzi zatem jedenastu mężnych facetów z mieczami (piłką) tarczami (obrona) i całym swoim męstwem, honorem i charakterem (Liverpool Football Club) po to, aby w czasie bitwy ci wielcy rycerze – skłonni przecież oddać życie za swoją drużynę – zgubili miecze, stracili tarczę i zapomnieli dla kogo walczą. W ataku nie ma nikogo, obrona nie istnieje a ich król nie potrafi im przemówić dla kogo grają. Ale zaraz zaraz…

Na pewno w zeszłym sezonie mówiliście o „team spirit”, duchu zespołu. O tych radościach po strzelonym golu, kiedy piłkarze przytulali się do siebie jakby chcieli całemu światu wykrzyczeć, że miłość jest najważniejsza. Teraz nie ma ani „team” ani „spirit”, chociaż patrząc na grę drużyny, to drugie czasem się jednak przydaje… Zadaje sobie dzisiaj pytanie, jak to się stało, że cały trud włożony zeszłej kampanii, został zrównany z ziemią już po kilku kolejkach obecnej kampanii. I dochodzę do pewnych wniosków.

Tradycyjnie piłkarze uwierzyli w to, że mają już wszystko. Wielką zaletą menedżera jest, kiedy ten potrafi ciągle motywować swoich zawodników do jeszcze lepszej gry. Patrzcie na Real Madryt, który znowu chce wygrać wszystko. Wiąże się to też z ogromną ilością pieniędzy, ale przecież nie mają one znaczenia w dzisiejszym futbolu, bo przecież one nie grają, prawda? My, jako kibice Liverpoolu uwielbiamy oglądać zwycięstwa nad City, Chelsea czy innymi nowobogackimi drużynami, ale jak wydajemy 40 milionów na piłkarza, to twierdzimy, że warto na niego tyle dać. Powiem tak – piłkarz jest wart tyle, ile da za niego klub, o ile klub jest trzeźwy i na pewno dobrze wyłączył Football Managera. W dzisiejszych czasach albo potrafisz pokazać podopiecznym, że masz jaja, albo tracisz wszystko na starcie, bo ktoś za te jaja cię ściśnie. I tak jest dzisiaj.

Rok temu Liverpool straszył wszystkich, a dzisiaj straszy swoich kibiców. Wszystko zostało już zakończone. Nie ma nic, co było widoczne rok temu. Nie ma chęci, wizji, charakteru. Nie ma gry. Nie ma przede wszystkim Suáreza co nie? Nie. Ci zawodnicy, którzy dzisiaj grają w tym klubie, przyszli do niego w lato bądź już w nim byli. Jak oni mogli w trzy miesiące zapomnieć, jak gra się w piłkę? Mogli. Bo dla wielu z nich to tylko piłka. Tak, dla nas Liverpool jest czymś wielkim, czcimy go, kochamy, ale dla zawodników (nie mówimy tu o wychowankach) jest to kolejne miejsce pracy. Nieważne od wyników, oni i tak dostaną sowite wynagrodzenie, ewentualnie nie wyjdą na boisko i tak to wynagrodzenie mając. Nie ma dzisiaj nikogo, kto by pociągnął tę drużynę.

Balotelii jest nowy, ma trudny charakter, jak strzeli – to święto, jak nie strzeli – to tradycja. Mamy więc bardzo wczesną tradycję świąteczną. Ot, taki czarny humor, bo co nam innego zostało? Oglądanie kolejnych, może nie porażek, ale słabych występów, bo przepraszam, że to powiem, ale nie wierzę, że nagle zaczniemy grać piękną piłkę. Chwilowe impulsy pokazują, że piłkarze jednak coś potrafią, ale już kilka dni później pokazują, że potrafią tylko „coś”. Nic poza tym. Kto zatem ma pociągnąć tę drużynę do sukcesu?

Nowi zawodnicy to ciągle nowi zawodnicy, nie wiedzą o co chodzi w tym zespole, historia do nich nie przemawia, bo są młodzi. Grają sobie zatem i chcą coś pokazać, ale nie potrafią się przebić. Powstaje zatem marność nad marnościami, bo jeśli Mignolet jest piłkarzem meczu, to znak, że coś się dzieje. Doświadczeni piłkarze popełniają proste błędy, skarżą się na kolegów z ławki swojemu nauczycielowi, a on tylko patrzy i zapisuje wszystko w swoim dzienniczku uwag. A uwag jest mnóstwo. Uwagi do siebie mają piłkarze, mają je także trenerzy, wkrótce właściciele przemówią, bo to przecież już listopad, więc warto byłoby coś powiedzieć (oni jeszcze żyją?!).

Nawet Steven Gerrard, ten wielki Steven Gerrard, wielbiony Steven Gerrard wygląda jak dziecko, które ma zły dzień i nie chce ani spać ani się bawić. No bo tak – spać nie może, bo ławka rezerwowych jest niewygodna, więc po co w ogóle tam wchodzić, a poza tym jego niania nie ma odpowiednich referencji aby posadzić dziecko na ławce. Niech więc zatem bawi się zabawkami, których nie lubi, od czasu do czasu znajdując jakiś ładny klocek czy lalkę. Bo tak widzę Gerrarda grające aktualnie na pozycji defensywnego pomocnika. Ani nie jest aktualnie w formie, ani nie pasuje do tej pozycji. Coś jak ebola w Polsce. Wszyscy o niej mówią, a nikt jej nie widział. No może od czasu do czasu coś się przewinię w wiadomościach, podobnie jak czasem kapitan zagra jakąś ciekawą piłkę do partnerów, którzy i tak z niej nic nie zrobią.

I jeśli to wszystko dodamy do siebie i dolejemy odrobinę kwasu, jadu, chloru i całej wszechobecnej nienawiści do świata, otrzymamy mieszankę krakowską (no bo przecież żyjemy w Polsce). Z tym, że na przykład ja nie lubię galaretki. A piłkarze mniej więcej tak wyglądają na murawie – trzęsą się i są gotowi na pożarcie. Więc zatem moi drodzy, poczciwi kibice, co nam znowu pozostaje? Mamy swój żywot kibica poczciwego, chodzimy do pracy, szkoły, potem idziemy spać, budzimy się, oglądamy kolejny słaby mecz i nie nie możemy zmienić. Żyjemy zatem kolejny raz przeszłością. No bo co nam zostaje? Carpe diem! Chociaż w dzisiejszych czasach to bardziej memento mori.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (8)

sebeszczyn 02.11.2014 12:19 #
Czytając ten tekst przypomniał mi się pewna myśl/kawał:

Ilu kibiców Liverpoolu potrzeba do wkręcenia żarówki?
Żadnego. Będą siedzieć po ciemku i wspominać, jaka dobra była ta, która się przepaliła.

I tak rzeczywiście jest. W latach, gdy inne kluby angielskie sięgają po najwyższe laury, pozostaje nam tylko wspominać stare, tłuste lata. A ci, którzy mają krótki staż w kibicowaniu LFC, nawet nie mają czego wspominać.

Mimo wszystko jakikolwiek sukces tego klubu odbieramy z potrojoną siłą. Niestety tak samo jest z porażkami, upokorzeniami. Nie jesteśmy w stanie przestać im kibicować, bo This is Liverpool FC. Some kind of Magic.
PiotrekB 02.11.2014 13:00 #
Doskonale ujęte, Gall. Wszystkich w Liverpoolu, począwszy od Brendana a na sprzątaczkach kończąc, zżarł marazm, którego końca nie widać. Jedyną nadzieją 'kibiców poczciwych' może być pewien wielbiciel cygar z Bostonu. Jeśli ktoś ma szarpnąć za cugle to tylko on.
Bobby1910 02.11.2014 17:55 #
sebeszczyn
Kibicuje od czasów jak zamiast w Fife grało się w sensible soccer na amidze, a tłustych czasów nie pamiętam choć jest co wpominać. Były zrywy za panowania Rafy szczególnie w LM, było upokorzenie united na ich stadionie. Niestety łącznie z poprzednim sezonem tylko dwa razy przez te wszystkie lata byliśmy blisko mistrza. Pamiętam jak rodziła się Chelsea, jak wielu moich znajomych dopiero zaczynało oglądać angielską piłkę i nagle stali się jej kibicami. Śmiałem się z nich że to sztuczny twór i balon który niedługo pęknie, że w piłce liczy się coś więcej niż kasa - teraz to oni śmieją się ze mnie. Nie wiem jaki obecnie plan na budowę drużyny ma Rodgers, nie będe go krytykował bo napisano tu już wszystko na ten temat. Wydaliśmy dużo kasy która może okazać że się nie zwróci ale jeżeli w zimie nie wzmocnimy drużyny należycie i nie zakwalifikujemy się do LM to ten ostatni rewelacyjny sezon może pójść na marne. Bo czym wtedy piłkarz pokroju Reusa mógłby był skłoniony aby grać dla LFC ?
ivers 02.11.2014 18:15 #
Niestety polityka transferowa klubu od lat jest godna pożałowania. W zdecydowanej większości przepłacamy kupując zwykłych wyrobników bądź nieudaczników.Owszem zdarzaja się perełki ale to jest kropla w morzu.Jak można dawać 20 milionów za Markovicia który na dzień dzisiejszy nie nadaje się nawet na grzanie ławy?Powtarzałem,że lepiej było kupić 3 kozaków którzy dali by drużynie nową jakość i myślę,że to nie tylko moje zdanie.Na dziś wyglada na to,że następny sezon będzie stracony bo morale w zespole jest pewnie marne a Rodgers nie bardzo wie co robić.
tartak26 02.11.2014 20:14 #
Skiorowane do @AirCanada
Mam taką małą prośbe do Ciebię.Mógłbyś coś zrobić z tymi aktywnościami na forum bo to robi się już żenujące.Dziś stworzyłem 7 konto na poczcie i 7 na forum i dalej bez aktywności w każdym z kont.Mam tylko jedno to zbanowane.Taka mała prośba. ;)
FreddieMercury 03.11.2014 00:02 #
Ja już od soboty myślę i wymyśliłem : Dajmy sobie spokój z tym sezonem, dograjmy jakiś cudem w TOP4 i zapomnijmy.
slobo 03.11.2014 00:25 #
Czytam te zale autora i tak mi na mysl przychodzi historia naszego ostatniego rywala,a scislej ich trenera.
Kiedy tam przyszedl,nikt sie nie cieszyl,ale on szybko przekonal wszystkich,ze moze wzniesc Sroki na wyzszy poziom.Z czasem przyszedl marazm,a pozniej seryjne porazki i Pardew stal sie postacia znienawidzona przez fanow Newcastle.Roboty nie stracil tylko dla tego,ze w dobrych dniach M.Ashley dal mu dlugoletnia umowe i teraz nie w smak mu placenie odszkodowania.Trwal wiec festiwal nienawisci fanow do trenera i goraczkowe liczenie wlasciciela,czy bardziej oplaca sie meczyc ze spalonym trenerem,czy wyplacic mu pensje za wiele lat do przodu i pozbyc raz na zawsze...tym czasem Sroki pokonaly Leicester,Tottenham i City i na St.James zaczeto mowic,ze Pardew wrocil do swiata zywych.Teraz pokonali Liverpool i jesli wygraja jeszcze z 2 kolejne mecze,to szewc Pardew nie zarobi,gdyz ten bedzie sie poruszal na rekach fanow NUFC.
Podobna historia jest przerabiana obecnie na Upton,a PL,czy pilka nozna zna ich cale multum.I kto w tej opowiesci zle wypada?Moim zdaniem fani,ktorzy wychodza na blaznow.
Moi drodzy,nie robmy z siebie idiotow.
Pardew ostatnio porownal budowe druzyny do skladania mebli z Ikei,mowiac"Jesli cos zrobisz zle,musisz rozkrecic i zaczac skladac od nowa"inaczej sie przewroci.Druzyna pilkarska jest chyba jednak bardziej skomplikowana,jest wiele czynnikow,ktore sie zazebiaja i oddzialywuja na siebie.Jest tez cos takiego,ze kiedy idzie i jest sie na fali to wszystko wychodzi,gracze potrafia zagrac lepiej niz wskazywalyby posiadane umiejetnosci,a szczescie sprzyja,zas kiedy jest sie pod wozem,zaczyna byc dokladnie na odwrot.
U nas cos w tym sezonie nie poszlo(i nie piszcie prosze,ze to wina transferow bo co np.Markovic winny,ze Hendo gra tragedie?). Teraz Rodgers musi usiasc i zaczac ukladac sobie wszystko od nowa,bo juz nie ma co liczyc,ze to sie dotrze,ze potrzeba adaptacji,zgrania,czy czasu.Ten projekt nie wypalil i trzeba ukladac to od nowa(i wcale nie chodzi mi o nowe personalia).Ja w niego wierze i wierze,ze to pouklada.Popelnil bledy min.przy transferach.Nie jest cudo tworca,ale zdolnym,madrym trenerem,w zeszlym sezonie zdolal wydobyc z druzyny 150%tego na co bylo ja stac,udowadniajac,ze warto mu zaufac.
Teraz mial pewna wizje,sprobowal ja realizowac,ja mu sie nie dziwie,bo w teorii mialo to szanse powodzenia,nie dziwie sie tez ze nie zrezygnowal ze swoich pomyslow po 2-3 nie udanych meczac,to konieczne,zeby trener okazal wsparcie jesli w cos wierzy.Teraz mamy juz jednak 10meczow w PL i czas na reakcje,ktora nie watpie ze nastapi.
Dajmy mu wiec teraz czas,na wyciagniecie wnioskow i konsekwencji.Jeszcze troche wiary.
grunwald 03.11.2014 00:43 #
Gall, świetny tekst, dobrze się Ciebie czyta i czekam na częstsze felietony. I mam nadzieję, że troche dłuższe!

A co do tematu... eh... smutek.

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (1)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic