Posezonowe oceny wg LFC.pl – cz. 1
Sezon 2014/2015 już od jakiegoś czasu za nami, kampania nie potoczyła się tak, jakbyśmy sobie mogli tego wymarzyć. Redaktorzy LFC.pl postanowili ocenić poczynania boiskowe naszych podopiecznych w tym pełnym rozczarowań sezonie. Zapraszam na część pierwszą posezonowych ocen według LFC.pl!
Simon Mignolet (54 spotkania) - 7.5
Ocenienie Belga nie jest najłatwiejsze, śmiało można powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z "sezonem dwóch połów" w wykonaniu bramkarza Liverpoolu. Początek rozgrywek nie był najlepszy w wykonaniu Simona, nie był on najpewniejszy w swoich wyjściach i zdarzały mu się od czasu do czasu jakieś mniejsze bądź większe wpadki. W grudniu stracił miejsce w składzie na rzecz Brada Jonesa i wtedy wszystko się zaczęło, nie wiem czy ktoś go podmienił czy aż tak pomogła rozmowa z dziewczyną ale Simon Mignolet stał się bramkarzem zupełnie innym. Bez strachu wychodził do piłek, "odkleił się" od linii bramkowej i zaczął emanować pewnością siebie w polu karnym. Przemiana Belga miała ogromny wpływ na odbudowę The Reds na przestrzeni pierwszych miesięcy nowego roku. Jestem jednym z tych, którzy uważali, że Mignolet nie był jednym z naszych głównych problemów w pierwszej części sezonu, muszę jednak przyznać, że gdyby grał od początku tak jak robił to w 2015 to moglibyśmy mieć kilka punktów więcej.
Adam Lallana (41 spotkań) - 6
Sprowadzony za 20 mln funtów z Southampton Lallana miał być motorem napędowym ofensywy Liverpoolu, miał wprowadzić więcej luzu w naszej grze i dołożyć ruchu z przodu, który straciliśmy wraz z odejściem z klubu Luisa Suareza. Pomimo tego, że w wielu spotkaniach wyglądał nieźle to właściwie tym samym słowem można skwitować jego grę - nieźle. Rzecz jasna na pewno nie pomogła złapana w czasie przygotowań do sezonu kontuzja, Adamowi jednak daleko do bycia tzw. "gamechangerem" na który zapewne liczył Brendan Rodgers jak i fani The Reds. Biorąc pod uwagę kwotę za jaką trafił na Anfield, pierwszy sezon byłego kapitana Świętych trzeba uznać za rozczarowanie, większe lub mniejsze zależnie od tego jakie miało się w stosunku do niego oczekiwania ale jednak rozczarowanie. Pozostaje mieć nadzieję, że długie wakacje i porządnie przepracowany okres przygotowawczy pozwolą mu odzyskać blask i ustabilizować formę bo w kilku spotkaniach tego sezonu udało mu się pokazać dlaczego Liverpool zwrócił na niego uwagę.
Joe Allen (32 spotkania) - 6
Dla Walijczyka był to już trzeci sezon w barwach The Reds i po raz trzeci o jego grze można powiedzieć tylko tyle, że było porządnie. Bez fajerwerków, bez zbyt wielu zapierających dech w piersi zagrań oraz bez wielu powodujących zawał serca błędów. Ze swojej roli Allen wywiązywał się zwykle w należyty sposób i ciężko jest się do niego tak naprawdę przyczepić, jako zawodnik szerokiego składu jest on bardzo przydatnym elementem w układance Brendana Rodgersa. Jego umiejętność uspokojenia tempa gry wielokrotnie jeszcze przyda się The Reds, kibice zapewne oczekują od pomocnika reprezentacji Walii by ten poprawił trochę swój dorobek strzelecki, pudło z ubiegłorocznego meczu z Evertonem zapewne nadal siedzi w głowie wielu fanów na dźwięk jego nazwiska.
Lazar Marković (31 spotkań) - 5
Młody Serb trafił do Liverpoolu za 20 mln funtów z Benfiki i nie zdołał rozkochać w sobie kibiców z Anfield. 21-letni ofensywny pomocnik nie mógł liczyć na zbyt wiele swobody podczas procesu aklimatyzacji w nowym kraju i poza kilkoma spotkaniami nie zostawił on po sobie najlepszego wrażenia. W pamięci na pewno zostanie spotkanie Ligi Mistrzów z Bazyleą, w którym po wejściu z ławki Marković był zdecydowanie najlepszym piłkarzem The Reds na boisku, lecz po kilkunastu minutach złapał kuriozalną czerwoną kartkę i musiał zejść z boiska. Nie pomógł mu też fakt, że Brendan Rodgers chyba nie do końca wiedział jak skorzystać z serbskiego zawodnika. Marković na swoich nominalnych pozycjach rozpoczął w tym sezonie zaledwie 2 spotkania, najczęściej występował na zupełnie nieznanej mu do tej pory roli prawego wahadłowego. Ja w Markovicia wciąż wierzę i liczę, że w przyszłym sezonie pokaże zdecydowanie więcej, póki co jednak transfer ten ciężko nazwać udanym.
Kolo Touré (21 spotkań) - 5.5
Doświadczony obrońca jest idealnym piłkarzem do bycia czwartym w kolejce do gry na stoperze, pech tak chciał jednak, że przez fenomenalną postawę Dejana Lovrena oraz kontuzje Mamadou Sakho, Iworyjczyk kilkukrotnie z tego numeru 4 stawał się nagle numerem dwa. Najgorszym momentem sezonu dla Kolo na pewno było przegrane 1:4 spotkanie z Arsenalem, gdzie kompletnie wykorzystane zostały wady 34-letniego obrońcy. Najlepszym zdecydowanie rewanżowe spotkanie z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, swoim inteligentnym ustawianiem się na boisku Kolo zablokował bardzo wiele strzałów czym uratował The Reds przed blamażem. Ogólnie rzecz biorąc obecność Kolo w szatni na pewno jest przydatna i cieszę się, że podpisał nowy kontrakt, teraz przed sztabem w Melwood zadanie aby Iworyjczyk naprawdę stał się numerem 4 czy też 5, a nie był centralną postacią w jednym z najważniejszych spotkań sezonu.
José Enrique (9 spotkań) - bez oceny
Enrique w Liverpoolu stał się już bardziej postacią humorystyczną niż piłkarzem, nie zdziwiłbym się gdyby to on chodził w stroju Mighty Reda w trakcie spotkań The Reds. Rozegrał w tym sezonie kilka spotkań, jednym z nich był mecz o wszystko w Lidze Mistrzów z Bazyleą. Potem Hiszpana można było spotkać już tylko na twitterze i instagramie a nie boisku piłkarskim. Tego lata najprawdopodobniej odejdzie z drużyny i ciężko sobie wyobrazić aby klub ucierpiał na tym pod kątem sportowym.
Suso (1 spotkanie) - bez oceny
Co tu dużo powiedzieć o młodym Hiszpanie? Rozegrał w tym sezonie jeden mecz, przeciwko Middlesbrough, strzelił w nim bramkę, która wyprowadziła The Reds na prowadzenie w dogrywce i... tyle. Suso nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i zimą został sprzedany do AC Milanu.
Brendan Rodgers (56 spotkań) - 4
Brendan Rodgers do sezonu przystępował z tytułem "Menadżera Roku" za poprzednie rozgrywki, w tym roku w rozmowie na temat tej nagrody mogliby go umieścić chyba tylko szydzący z Liverpoolu kibice Manchesteru United. Menadżer z Irlandii Północnej zdecydowanie za późno przypomniał sobie, że nie ma w składzie już Luisa Suareza, a Daniel Sturridge jest kontuzjowany. Złe ustawienie zespołu, zły dobór piłkarzy, rzucanie zawodników po nieodpowiednich pozycjach (Sterling, Marković, Can) i wiele, wiele innych. Można by o tym sezonie w wykonaniu Rodgersa całą książkę napisać. Należą mu się pochwały za odwrócenie sytuacji na początku 2015 roku, kiedy to zmienił formację i podniósł Liverpool w tabeli, sama końcówka była jednak gorsza niż początek tak więc znów jesteśmy w punkcie zero. Rodgers od właścicieli dostał niedawno żółtą kartkę z upomnieniem, że jeszcze jeden faul i litości już nie będzie. Miejmy nadzieję, że wziął to sobie nasz menadżer do serca i udowodni, że to jemu należał się tytuł najlepszego menadżera Premier League w 2014 roku, a nie jak wielu twierdzi Luisowi Suarezowi.
Komentarze (8)
Miignolet to w tej lepszej swojej części sezonu zasłużył najwyżej na 7mkę,miał kilka genialnych meczy,ale miał też takie w których mimo ogólnie dobrej postawy zdarzały mu się duże błędy i były to kluczowe mecze z MU i Arsenalem(nie żeby odpowiadał za porażki),a końcówka jak i cały zespół to równia pochyła.Pierwsza część sezonu,to była tragedia,gdybym to ja mógł decydować,zakończył by on nią swoje występy w naszym klubie,na szczęście na miejscu są mądrzejsi i Mignolet wrócił silniejszy.Za pierwszą część sezonu ode mnie 4. (4+7)/2= i mamy notę dla naszego bramkarza.
Markovic w moim odczuciu spisał się bardzo słabo,miał przebłyski,ale były to tylko przebłyski,ogólnie dużo poniżej przeciętności jaką uosabia sobą choćby Allen,zmarnowany sezon w jego wykonaniu.Jest młody,przyszedł do ciężkiej specyficznej ligi(ewidentnie będąc nie gotowy na nią fizycznie),można potraktować ten sezon jako przetarcie,więc nie skreślał bym go ostatecznie,ale za ten sezon dla niego czwórka.
Lazara też trudno ocenić, bo chłopak zagrał na swojej pozycji z 13,5 minuty. Piąteczka na zachętę i czekamy na lepsze dni.
Jetzu daje rade :*