LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 927

Posezonowe oceny wg LFC.pl – cz. 3


Sezon 2014/2015 już od jakiegoś czasu za nami, kampania nie potoczyła się tak, jakbyśmy sobie mogli tego wymarzyć. Redaktorzy LFC.pl postanowili ocenić poczynania boiskowe naszych podopiecznych w tym pełnym rozczarowań sezonie. Zapraszamy na trzecią część posezonowych ocen według LFC.pl!

Fabio Borini (18 spotkań) – 5

Wyszedł z założenia, że kolejna szansa gry w wielkim klubie może się tak szybko nie powtórzyć i odrzucił przedsezonowe zakusy Sunderlandu i QPR na rzecz kontynuowania kariery w zespole wicemistrza Anglii. Autorski transfer Rodgersa z 2012 roku otrzymywał jednak bardzo niewiele szans. Szkoleniowiec początkowo wolał stawiać na Balotellego, później na Sterlinga, a nawet Lambert miał wyższe notowania i dostał niemal dwukrotnie więcej minut od Boriniego. Fabio brakuje lepszej techniki użytkowej, by rywalizować na najwyższym poziomie, ale pod nieobecność Sturridge’a był jedynym napastnikiem, który pasował do stylu gry opartego na dużej ruchliwości i pressingu. W styczniu dostał szansę gry od pierwszej minuty w meczu z Sunderlandem i zaliczył asystę przy golu Markovicia w wygranym 1:0 meczu. Tydzień później w Birmingham znów pojawił się w pierwszej jedenastce i otworzył wynik spotkania. Po tych dwóch niezłych występach, w których wniósł wkład w zdobyte sześć punktów, Włoch nie powąchał murawy Premier League przez kolejne dziewięć spotkań, w sześciu z nich nie złapał się nawet do meczowej osiemnastki. Zasłużył na większe zaufanie. Dla niego to prawdopodobnie ostatni sezon w Liverpoolu. Tak jak filmowy Rocky Balboa, Borini miał wielkie serce do walki i z tego powinien zostać zapamiętany przez kibiców the Reds.

Emre Can (35 spotkań) – 6,5

Niemiec nie był właściwie traktowany przez Rodgersa. Ten środkowy pomocnik padł ofiarą własnej wszechstronności, przez co na swojej preferowanej pozycji zagrał w minionym sezonie zaledwie dziesięć razy (tylko sześć od pierwszej minuty). Obiecująco zaczął się dla niego listopad, gdy rozegrał niezłe zawody na Santiago Bernabeu, a kilka dni później strzelił gola Chelsea i został uznany przez kibiców Liverpoolu piłkarzem meczu. Następnie nastała przerwa reprezentacyjna, po której szkoleniowiec the Reds wymazał z pamięci dobrą postawę Emre Cana i przez kolejne dziewięć spotkań były zawodnik Bayeru Leverkusen pojawił się na boisku zaledwie dwa razy, wchodząc na końcówki spotkań. Później Rodgers dość irracjonalnie tłumaczył się z niestawiania na Cana tym, że młodzieniec musiał się przystosować do gry w nowej lidze (z pewnością najefektywniejszą nauką jest oglądanie popisów kolegów z ławki rezerwowej). Na pewno przysłużyła mu się zmiana formacji, gdzie dość szybko znalazł swoje miejsce na środku obrony, imponując siłą i dobrym wyprowadzeniem piłki. Na końcówki niektórych spotkań Rodgers dokonywał też zmian taktycznych, przesuwając go na prawe wahadło, gdzie przez te kilkanaście minut również spisywał się bez zarzutu. Pod koniec sezonu spuścił trochę z tonu. Z całego letniego zaciągu wydaje się być najlepszym transferem i najbardziej przyszłościowym. Jest zaawansowany technicznie, a do tego wnosi do drużyny siłę fizyczną i cechy przywódcze, czyli dwie rzeczy będące towarem deficytowym w drużynie the Reds.

Jordan Henderson (49 spotkań) – 8

Najlepszy i najrówniejszy piłkarz tego sezonu.Opuścił tylko cztery mecze i tak się składa, że bez niego Liverpool trzy z nich przegrał i jeden zremisował (z Middlesbrough w Pucharze Ligi). W minionych miesiącach stał się liderem zespołu, co zauważył Rodgers, obdarowując go opaską kapitana pod nieobecność Gerrarda. Anglik był jeszcze lepszy niż w rozgrywkach 2013/14, w swojej grze poprawił zwłaszcza umiejętność wykonywania ostatnich podań. W sezonie z zabójczym duetem SaS nie imponował specjalnie prostopadłymi podaniami, w tym mimo mniej ruchliwych zawodników w ataku popisywał się posyłaniem znakomitych piłek za linię obrony, które otwierały kolegom drogę do bramki. Zdecydowana większość asyst Hendo były to asysty z gry, a nie ze stałych fragmentów. Wkład w ofensywę the Reds najlepiej obrazuje porównanie dorobku Jordana i Coutinho w kontekście goli, asyst, wykreowanych szans i kluczowych podań na mecz w rozgrywkach Premier League. W każdej ze statystyk Anglik góruje nad Brazylijczykiem.

Lucas Leiva (28 spotkań) – 6,5

Mimo zainaugurowania sezonu w pierwszym składzie, zaczynając mecz pierwszej kolejki z Southampton obok Gerrarda, przez pierwsze miesiące był piłkarzem zapomnianym, niedocenionym i odstawionym na boczny tor, najczęściej przyglądającym się grze swojej drużyny z ławki lub trybun. Czy słusznie? Niech odpowiedzią na to będzie bilans Liverpoolu z ligowych rozgrywek, w których Brazylijczyk zaczynał spotkania od pierwszej minuty – 9 zwycięstw, 4 remisy, 3 porażki. Mimo rozpoczęcia tylko szesnastu gier jest to połowa dorobku the Reds z całego sezonu. Drużynie wyraźnie szło lepiej, gdy pozycję defensywnego pomocnika zajmował będący od ośmiu lat na Anfield Lucas niż Gerrard. Nie jest to dowód świadczący o wielkości 28-latka, bardziej pokazuje to potrzebę posiadania go w szerokiej kadrze zespołu. Jego obecność w składzie daje do myślenia, jak mógłby się zmienić Liverpool, gdyby na jego pozycji stale występował defensywny pomocnik z prawdziwego zdarzenia. Były już reprezentant Brazylii bardzo dobrze rozprowadza piłkę, ale brakuje mu dynamiki, przez co za łatwo daje się ogrywać i często ratuje się faulami przed własnym polem karnym.

Dejan Lovren (34 spotkania) – 2

Najlepszym podsumowaniem sezonu w wykonaniu niedoszłego lidera defensywy Liverpoolu jest kultowy już cytat o tym, że Lovren ma coś wspólnego z Titanikiem – obaj nie powinni opuszczać Southampton. Rodgers wystawiając go do składu, usilnie pastwił się nad kibicami Liverpoolu, serwując im seanse, po których nawet on nie mógł powstrzymać się przed skrywaniem twarzy w dłoniach. Szukaniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak długo cieszył się uznaniem szkoleniowca, mógłby zająć się Bogusław Wołoszański, lekko modyfikując swój autorski program Sensacje XX wieku, uwzględniając obecne czasy. Popełnił masę pomyłek i błędów i ze względu na zdrowie psychiczne własne i czytających oszczędzę sobie dalszego komentarza na jego temat, naiwnie licząc, że w nadchodzącym okienku transferowym zostanie wymieniony na lepszy model.

Jordan Rossiter (1 spotkanie) – bez oceny

Ten młody Scouser mając sześć lat rozpoczął treningi w młodzieżowej drużynie Liverpoolu, a w minionych rozgrywkach zadebiutował w pierwszym zespole, uświetniając swój premierowy występ zdobytą bramką w pucharowym spotkaniu z Middlesbrough, w którym rozegrał siedemdziesiąt dziewięć minut w środku pola i zebrał pochlebne recenzje. 18-letni Rossiter należy do jednych z najzdolniejszych zawodników klubowej akademii i miejmy nadzieję, że podąży drogą Stevena Gerrarda, a nie skądinąd sympatycznego Jaya Spearinga.

Mamadou Sakho (26 spotkań) – 6,5

Z tajemniczych przyczyn Rodgersowi daleko jest do bycia fanem Francuza. Na pierwszy mecz derbowy przeciwko Evertonowi posłał go na trybuny, co postawiło pod znakiem zapytania przyszłość mającego jeszcze dwuletni kontrakt Sakho na Anfield. Nie ma wątpliwości, że jest najlepszym defensorem w kadrze zespołu, jednak miniony sezon nie był dla niego udany, głównie z powodu nękających go kontuzji. Z tego względu był trzykrotnie zmuszany do przerwy w występach. Najkrótsza pauza wynosiła cztery mecze na przełomie lutego i marca, zaś najdłuższa to ta od początku października do połowy grudnia. Z czwórki środkowych obrońców najlepiej wprowadza piłkę do linii pomocy, choć czasami przytrafiały mu się nonszalanckie zagrania obarczone dużym ryzykiem.

Brendan Rodgers (56 spotkań) – 3

Po dwunastu miesiącach, które minęły od zapierającego dech w piersiach sezonu, w którym Liverpool zdobył wicemistrzostwo Anglii, ogólna ocena Rodgersa jest skrajnie inna niż wówczas. Rachunek sumienia Brendana obfity jest w różne grzeszki, począwszy od kiepskich transferów firmowanych jego nazwiskiem, poprzez sadzanie na ławkę wyróżniających się wcześniej zawodników (Coutinho MOTM pierwszego meczu z Realem, następnie ławka; Toure najlepszy na Santiago Bernabeu, następnie prawie miesiąc na ławce; Can MOTM z niepokonanym liderem Premier League i dalej rola rezerwowego; Lallana najlepszy w słabym meczu z Crystal Palace – zmieniony jako pierwszy, kolejny mecz na ławce itd.), wciskanie do składu Lovrena i Johnsona oraz Gerrarda na pozycji defensywnego pomocnika, brzydka gra przez pierwsze miesiące, kończąc na kiepskich wynikach. Liverpool w tym sezonie pobił dwa niechlubne rekordy: 1. Po szesnastu ligowych potyczkach był to najgorszy start sezonu od kampanii 1964/65, 2. Porażka ze Stoke była najwyższą od 1963 roku. Dla pocieszenia dodam, że managerem Liverpoolu w latach 60 był Bill Shankly, a w sezonie 1964/65 the Reds bronili mistrzostwa kraju. Po stronie plusów można zapisać dalszy rozwój Hendersona, poprawienie na jakiś czas gry w defensywie, czy też zmianę formacji, po której nastąpiła poprawa w grze i długa passa trzynastu ligowych meczów bez porażki. Nie ulega wątpliwości, że za ewentualnie kolejny nieudany sezon głową odpowie już sam Rodgers, a nie tak jak w tym sezonie jego pomagierzy.

Gra dla prawdziwych mężczyzn. Dołącz do grona zwycięzców z OddsRing! Otwórz konto i zgarniaj bonusy na nowych graczy!

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (10)

Rewo92 15.06.2015 20:35 #
Szkoda, że nie ma kolejnej oceny Brendana z innej perspektywy, myślałem, że każdy doda coś od siebie na temat naszego menago.
Licznerek 15.06.2015 20:49 #
Już jest. Nie wiem, jakim cudem jej nie umieściłem.
slobo 15.06.2015 22:19 #
zawodników,ale pokazał też,że liderem z prawdziwego zdarzenia,o jakim marzymy po tym jak okazało się,że Gerrard nie zdołał zdobyć eliksiru wiecznej młodości,nie jest.W bardzo wielu meczach tego sezonu Liverpool był bezradny,a Jordan wtedy idealnie dopasowywał się do kolegów,nie będąc w stanie zrobić nić aby przełamać niemoc i marazm.
Siódemka nie wydaje mi się,ani odrobinę krzywdząca dla Hendo.
"Nie ma wątpliwości, że jest najlepszym defensorem w kadrze zespołu" - o Sakho -szkoda tylko,że ani w tym,ani w poprzednim sezonie boisko nie potwierdza tej teorii...
slobo 15.06.2015 22:24 #
Sorry,wcieło mi początek wypowiedzi.
"Anglik był jeszcze lepszy niż w rozgrywkach 2013/14" - to mocno kontrowersyjna teza,odnośnie postawy Hendersona.
Jordan pokazał,że jest jednym z najlepszych naszych zawodników,ale pokazał też,że liderem z prawdziwego zdarzenia,o jakim marzymy po tym jak okazało się,że Gerrard nie zdołał zdobyć eliksiru wiecznej młodości,nie jest.W bardzo wielu meczach tego sezonu Liverpool był bezradny,a Jordan wtedy idealnie dopasowywał się do kolegów,nie będąc w stanie zrobić nić aby przełamać niemoc i marazm.
Siódemka nie wydaje mi się,ani odrobinę krzywdząca dla Hendo.
"Nie ma wątpliwości, że jest najlepszym defensorem w kadrze zespołu" - o Sakho -szkoda tylko,że ani w tym,ani w poprzednim sezonie boisko nie potwierdza tej teorii...
ebsonLFC 15.06.2015 22:39 #
Ja się nie zgodzę, że Sakho jest naszym najlepszym defensorem, ale bardzo go szanuję i uważam, że dwójka Skrtel-Sakho grając ze sobą odpowiednią ilość minut stworzą zgraną parę stoperów. Oceny jak najbardziej OK
slobo 16.06.2015 01:02 #
Skrtel zarówno w tym jak i w poprzednim sezonie gra najlepiej z naszych obrońców.
Jak by stworzyć profil jak w jakiejś grze,to pewnie Sakho miał by najlepsze wykresy,tylko że boisko tego nie potwierdza.
Lyzwa7 16.06.2015 08:18 #
Mnie zastanawia w czym objawiała się ta "najlepszość" Skrtela. W zeszłym sezonie wiadomo- strzelał gole i grał równo, ale w tym?
W 3-5-2 dawał radę jako najbardziej cofnięty stoper, bo nie miał tylu okazji do gubienia krycia/pozycji itp. (co i tak robił, cofał się zbyt głęboko i zostawiał zbyt dużo miejsca rywalom w polu karnym, o tradycyjnym byciu gwałconym przez silnych napastników nie wspominając). O dowodzenie defensywą trudno Go posądzić, jakoś, gdy wypadł Sakho skończyła się poukładana defensywa (dziwne).
slobo 16.06.2015 19:11 #
Lyzwa7- na tym,że nawet w takiej mizerii,jak nasza defensywa,ktoś musi być najlepszy i u nas jest to Słowak.
Twoje zarzuty z grubsza się zgadzają,tylko że nie zmienia to faktu,że i tak jest on u nas najlepszy,albo jeśli wolisz inną filozofie,że inni są jeszcze gorsi.
Mimo wszystko to Skrtel był najstabilniejszym naszym obrońcą,ma swoje wady,ale nie odwala takich numerów jak Lovren,czy rzadziej Sakho.
Zarzucasz że jak wypadł Francuz to defensywa się posypała-a kto za niego wskoczył?Naprawdę Cie dziwi,że z Lovrenem to padło?
A kiedy wypadł Skrtel,to co Sakho utrzymał defensywę na dobrym poziomie? Hmmm tak np.w meczu z Arsenalem.
Prawda jest taka,że nie obecność czy to Słowaka,czy Francuza obniżała naszą i tak średnią defensywę o jeszcze kilka półek.
Jeśli podważasz"najlepszość"Skrtela,fajnie było by,żebyś napisał i trochę uzasadnił swoją kandydaturę.Zawsze uważałem Cię za osobę z którą można podyskutować,a tu poziom pana od lakonicznych drwin...
Lyzwa7 17.06.2015 14:27 #
Sakho w odróżnieniu od Skrtela nie ma problemów z czytaniem gry, ustawianiem się i poruszaniem po boisku. Nie ma problemów z gubieniem krycia i w odróżnieniu od Słowaka nie daje się zdominować silnym fizycznie napastnikom.

+ przepaść techniczna między tymi stoperami. Sakho jest świetny z piłką przy nodze, wnosi ogromnie dużo w budowaniu akcji od tyłu posyłając prostopadłe podania do pomocników.
Skrtel może się ograniczyć do bezpiecznego podania do najbliższego.

Skrtel nie odwala numerów? Ekhem. Rozumiem, że zbyt krótkie podania do bramkarza, który kończy się przejęciem piłki przez rywala to nie numer... Podobnie jak jego "krycie" przy stałych fragmentach. Albo samobóje wynikające ze złego ustawienia/czytania gry.
slobo 17.06.2015 16:43 #
Skoro Sakho jest taki dobry,czemu jego gra wygląda tak słabo?
Ok,jest lepszy technicznie,niż Słowak i daje większe spektrum przy wyprowadzaniu piłki,tylko że bardzo często gubi koncentracje i wychodzi z tego lipa.Nic nie wkurwia mnie tak jak ostatni obrońca wdający się w niepotrzebny drybling(no może gorze tylko,jak bramkarz to robi) i gubiący piłkę albo desperacko ratujący ją przed napastnikiem,Sakho robi tak bardzo często i ja wole Skrtela,który poda do najbliższego.Słowak jest dużo bardziej stabilny i obliczalny,wiadomo jakie ma zalety jakie wady,a Francuz jest nieobliczalny,a to jak na środkowego obrońcę słaba cecha.
W kwesti krycia,to ja nie widzę między nimi zasadniczej różnicy-cały nasz blok jest pod tym względem równie marny,wyjątkiem Moreno-on jest jeszcze gorszy.
Co do swojaków,to w tym sezonie Martin się ogarnął.
No i stałe fragmenty ofensywne,w minionym sezonie Skrtel strzelił mniej goli,niż poprzednio,ale jako jedyny nasz obrońca stanowi tam zagrożenie,potrafi dojść do strzału,zgrać,zablokować,a Francuz...

Pozostałe aktualności

Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (0)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (1)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (12)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com