Lallana po wczorajszym meczu

Adam Lallana uważa, że zawodnicy Liverpoolu nie mają prawa narzekać na jeden punkt z sobotniego meczu z Sunderlandem, ponieważ po stracie dwóch bramek w późnej fazie meczu, mogą winić tylko siebie.

Wydawało się że Czerwoni bez problemu odniosą zwycięstwo z Czarnymi Kotami, gdy rozpoczęło się ostatnie 10 minut spotkania. Roberto Firmino i Lallana wyprowadzili gospodarzy bowiem na prowadzenie w drugiej połowie.

Jednakże rzut wolny Adama Johnsona i strzał z półobrotu Jermaina Defoe w odstępie siedmiu minut pozwoliły drużynie Sama Allardyce'a odrobić straty, pomimo słabej postawy przez większość meczu.

Lallana nie krył niezadowolenia w swojej ocenie tego zjawiska. Przyznał, że on i drużyna muszą być lepsi w zamykaniu takich meczów.

- To rozczarowujące, nieważne z kim się gra. Prowadzić 2:0, mieć 10 minut do końca i stracić 2 bramki - powiedział w wywiadzie dla oficjalnej strony.

- Możemy winić tylko siebie. Zbyt głęboko się cofnęliśmy i nie robiliśmy tego, co doprowadziło nas do zdobycia dwóch goli.

- Na pewno nie chcieliśmy spocząć na laurach, ani nie myśleliśmy, że mamy już 3 punkty. Takie rzeczy jednak się zdarzają i trzeba wziąć za nie pełną odpowiedzialność.

Rozczarowanie zawodników może być tylko większe, gdy przypomni się występ z drugiej połowy, który mógł się podobać i zasługiwał na wygraną.

Lallana przyznał, że tu udało się mu i jego kolegom pokazać spokój w polu karnym. Było to ulepszenie, o którym dyskutowano w przerwie.

- W pierwszej połowie znajdywaliśmy sobie miejsce w dobry sposób, ale brakowało trochę zabójczego instynktu.

- O tym właśnie rozmawialiśmy w przerwie, dlatego później graliśmy znacznie lepiej.

- Przy 2:0 byliśmy pewni siebie, więc naprawdę się zawiedliśmy tracąc 2 bramki tak późno.

Na ławce Liverpoolu nie było Jürgena Kloppa, ponieważ w sobotę przechodził operację usunięcia wyrostka robaczkowego.

Lallana jednak nie wierzy, że absencja menadżera przyczyniła się do straty dwóch bramek i podkreślił konieczność rozegrania dobrego meczu z West Hamem w ramach FA Cup.

- Wszystko przebiegło normalnie, menadżer był z nami na treningu w piątek, ale później musiał udać się w inne miejsce - wyjaśnił pomocnik.

- Mam nadzieję, że wszystko w porządku i dochodzi do siebie. Wielka szkoda, że nie udało nam się wygrać.

- Teraz mamy prosty plan. Pracować tak ciężko, jak do tej pory. Może nawet ciężej.

- We wtorek czeka nas kolejny mecz. Dla zawodników to świetna sprawa. Wyjdziemy na boisko tak szybko, jak to tylko możliwe i będziemy mieli szansę na naprostowanie pewnych spraw.

- Nasza ligowa forma jest poniżej oczekiwań, więc musimy być pewni, że we wtorek pozostaniemy w FA Cup.