LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1024

The Reds u progu wielkości


Liverpool FC zagra w tegorocznym finale Ligi Mistrzów w Kijowie. Piłkarze The Reds zapewnili sobie zwycięstwo 7-6 w dwumeczu z Romą wczorajszego wieczoru.

Pomimo porażki 4-2 w rewanżu na Stadio Olimpico, The Reds mogą już rezerwować bilety do stolicy Ukrainy, gdzie 26. maja zmierzą się z Realem Madryt. Poniżej przedstawiamy opinie mediów po wczorajszym awansie pięciokrotnych zdobywców Ligi Mistrzów do jej kolejnego finału.

James Pearce, Liverpool Echo

Wszędzie dobrze, ale w Rzymie najlepiej. Po raz kolejny Wieczne Miasto jest całe czerwone po tym, jak Liverpool zapewnił sobie awans do finału Ligi Mistrzów w mającym dramatyczny przebieg spotkaniu na Stadio Olimpico. Obiekt będący świadkiem dwóch triumfów Liverpoolu w europejskich rozgrywkach tym razem okazał się areną, na której drużyna Kloppa dokonała wielkiej rzeczy, opierając się do ostatnich minut naporowi rzymian. Sceny nieskrywanej radości po meczu pokazują jak wiele znaczyło dla piłkarzy zwycięstwo w dwumeczu z Romą. Virgil Van Dijk padł na kolana wraz z końcowym gwizdkiem, a Jürgen Klopp wbiegł na boisko, by wziąć w ramiona każdego ze swoich bohaterów. W sektorze gości zaczęło się święto. "Allez, allez, allez", czyli tło tegorocznej europejskiej przygody The Reds, zabrzmi 26. maja w Kijowie. Już tylko piłkarze z Madrytu stoją między Liverpoolem a szóstym w historii Pucharem Europy. Finał będzie powtórką z Paryża, gdzie drużyny Realu Madryt i Liverpoolu spotkały się w 1981 roku. Nie może dziwić zatem radość piłkarzy The Reds, którzy po meczu wyszli z szatni na boisko, by świętować wraz ze swymi fanami; pojawili się oni w Rzymie w liczbie pięciu tysięcy. W międzyczasie kibice gospodarzy zdążyli się rozejść. Na początku piłkarze stali na krawędzi murawy tańcząc i śpiewając, aż w końcu Sadio Mané popędził przez bieżnię w kierunku kibiców. Partnerzy z drużyny poszli w ślad za nim, by rozdać szczęśliwcom koszulki meczowe i otrzymać w zamian klubowe szaliki i czapki. Flaga z nazwiskiem Seana Coxa była ciągle w górze, wszystkim towarzyszyły najprawdziwsze emocje. To był prawdziwy Liverpool- potężna, zjednoczona siła, która zszokowała całą Europę w czasie swojej oszałamiającej przygody. To był odradzający się Liverpool, który doczekał się po jedenastu latach najważniejszego meczu w piłce klubowej. Klopp, architekt tego odrodzenia, wzbijał pięści w powietrze z zachwytu. Od czasu meczów kwalifikacyjnych z Hoffenheim w sierpniu do meczu finałowego z 12-krotnym zdobywcą Pucharu Europy- to coś jak bajka. Piłkarze Kloppa udowodnili, że należą do ścisłego topu. Żaden inny klub w historii Ligi Mistrzów nie zdobył w drodze do finału 46 goli. Teraz The Reds stoją u progu wielkości. Wystarczy, że dokończą dzieła w ukraińskiej stolicy i zostaną zapamiętani na zawsze jako legendy.

Neil Jones, Goal.com

W jednym z najpiękniejszych miast na świecie jeden z najpiękniejszych romansów trwa w najlepsze. Są po prostu rzeczy, które idą zawsze w parze: Lennon i McCartney, Rodgers i Hammerstein, Rush i Dalglish, w końcu Liverpool i Puchar Europy. Romans ostatniej dwójki jest dziś tak samo silny jak zwykle. Następny przystanek: Kijów. "Walczcie o swoje marzenia"- mówił przed meczem swoim piłkarzom Klopp. Mówił o odwadze, historii, wierze, nadziei. Mówił o wyjątkowej okazji, o byciu w centrum uwagi, o randze nadchodzącego widowiska. Nasuwało się tylko pytanie- jak jego piłkarze poradzą sobie z tym wszystkim? Odpowiedź brzmi- całkiem nieźle, dziękujemy bardzo. Puchar z 'wielkimi uszami' ma wprawdzie swoje stałe miejsce w gablocie trofeów na Anfield, jednak podopieczni Kloppa liczą się teraz w walce o wzniesienie tego trofeum kolejny raz jeszcze w tym miesiącu. Na drodze stoi Real Madryt, co zwiastuje szczególnie atrakcyjny spektakl. Liverpool nie lubi nudy. Niejednokrotnie piłkarze Kloppa fundowali istne piekło swoim sympatykom. Możemy się tylko domyślać, jak podnosili liczbę uderzeń serca swojego menedżera. Nawet w półfinale były momenty, że Liverpool prowadził w dwumeczu 5-0, 6-2, czy 7-3, a mimo to nie było szans choćby na chwilę relaksu. Fani Liverpoolu zdzierali gardła przez całą noc, jednak piłkarze nie szczędzili im cierpienia. Jedna z fanek The Reds mówiła po meczu: "dobrze, że moje paznokcie są sztuczne, bo nie robiłam nic innego poza ich obgryzaniem". To jest cena wspierania tej drużyny. Jak zespół może być tak genialny i tak wadliwy jednocześnie? Bóg wie, co stanie się w finale.

John Cross, Daily Mirror

Nawet jak na niezwykłe standardy Liverpoolu, wczorajsza noc była jedną z najbardziej dramatycznych w europejskich rozgrywkach. Tej nocy nikt nie zapomni, przejdzie ona do historii; to tej nocy Jürgen Klopp zbliżył ten wspaniały klub do szóstego Pucharu Europy. 13 goli w dwóch spotkaniach i wynik całego dwumeczu mogą dawać mylny obraz przebiegu tej potyczki. Liverpool nie był tak naprawdę nawet blisko roztrwonienia swojej przewagi, mimo że finalnie Romie zabrakło tylko gola do odrobienia strat. Liverpool nigdy nie robi nic w prosty sposób, co w połączeniu z filozofią gry Kloppa, która zakłada, że najlepszą obroną jest atak, zapowiada niesamowity przebieg finałowego spotkania z Realem Madryt w Kijowie 26. maja. Może to przeznaczenie, że Liverpool dotarł do swojego ósmego finału Ligi Mistrzów na stadionie, na którym świętował zwycięstwo w tych rozgrywkach w 1984 roku. Historia pamięta też finał z 1981 roku, w którym liverpoolczycy wygrali z Realem Madryt właśnie. Teraz kluby spotkają się ponownie, a Jürgen Klopp ma wielką chęć na dopisanie nowego rozdziału w piłkarskich księgach rekordów.

Joe Bernstein, MailOnline

Cierpliwość nie jest raczej cechą, która kojarzyłaby się z Jürgenem Kloppem. Wystarczy spojrzeć na jego żywiołowe zachowanie przy linii bocznej, które współgra z zaciekłością jego piłkarzy. Dziś Niemiec wie, kiedy zachować spokój i rola, jaką odegrał w awansie do finału Virgil Van Dijk, jest tego najlepszym dowodem. Oczywiście, że Mo Salah, Roberto Firmino, czy Sadio Mané są bohaterami nagłówków w tym sezonie, jednak to głównie spokój obrońcy sprowadzonego za 75 milionów funtów sprawił, że Roma nawet przez chwilę nie była blisko odrobienia strat z pierwszego meczu; nawet mimo odważnej próby odwrócenia losów rywalizacji i dwóch bramek zdobytych pod koniec, które w konsekwencji dały Romie zwycięstwo. Na Stadio Olimpico, na oczach około 80 tysięcy widzów, Van Dijk wyglądał na głównodowodzącego linii obrony aż do momentu pomyślnego wykonania swojego zadania. Widać dlaczego Klopp zignorował presję otoczenia, które sugerowało, by w lecie koniecznie kupić innego obrońcę, gdy sprowadzenie Van Dijka zakończyło się niepowodzeniem. Boss Liverpoolu poczekał jednak do stycznia aż Holender będzie dostępny i okazuje się, że wiedział co robi.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo