LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 997

Klopp odbudował fortecę Anfield


Pod wodzą Jürgena Kloppa Anfield odzyskało swoją magiczną aurę i może stanowić inspirację w walce o tytuł mistrzowski w Premier League. The Reds zaczynają wyglądać jak prawdziwi pretendenci do tytułu.

We wrześniu 2016 r. the Reds przygotowywali się do rozegrania pierwszego spotkania przy wsparciu olśniewającej, nowej trybuny Main Stand. Rywalem byli świeżo upieczeni mistrzowie Leicester City.

Po latach frustracji związanej z gubieniem ważnych punktów, bramkach straconych w brzydkim stylu i atmosferze w kratkę przed meczem Klopp dobitnie podkreślał, jakie znaczenie ma dla niego ponowne uczynienie Anfield miejscem, które budzi strach.

- To nasz pierwszy mecz u siebie i mamy 8 000 osób więcej na stadionie. To oznacza większą moc. Powinniśmy ją wykorzystać.

Liverpool wygrał 4:1 i wszyscy mieli poczucie, że rozpoczyna się nowa era dla tego obiektu.

Powrót „Fortecy Anfield”

Każdy fan piłki nożnej zna siłę Anfield (w szczególności w trakcie europejskich wieczorów), ale zdecydowanie zbyt długo Liverpool nie potrafił wykorzystywać tej przewagi.

Najgorzej pod tym względem było prawdopodobnie w sezonie 2014/15 w trackie meczu z Realem Madryt w fazie grupowej Ligi Mistrzów, kiedy możliwość gry z takim rywalem potraktowano praktycznie jak przywilej.

Klopp dostrzegł jaką moc rażenia może mieć Anfield i od razu po swoim przybyciu zaczął zmieniać sprawy na lepsze.

Jego słynne „Czułem się w tamtym momencie bardzo osamotniony”, wypowiedziane po porażce 2:1 z Crystal Palace, było jedną z pierwszych wskazówek dla kibiców, że potrzebuje ich wsparcia w realizacji swoich idei.

W swoim szczytowym okresie Liverpool był najlepszym klubem w kraju dzięki niesamowitym menadżerom i zawodnikom, ale Anfield również odegrało dużą rolę w budowaniu tej dominacji. Obiekt dawał zespołowi czynnik strachu, który sprawiał, że przeciwnicy często czuli się pokonani już w trakcie przedmeczowej rozgrzewki.

Powoli, ale w widoczny sposób, the Reds zaczęli ponownie to wykorzystywać z Kloppem u sterów. Bilans na Anfield od ww. meczu z Leicester mówi sam za siebie.

W sezonie 2016/17 w styczniu nastąpiły gorsze momenty, kiedy Southampton, Swansea City i Wolverhampton wywalczyły swoje zwycięstwa w dobie kontuzji w Liverpoolu i absencji Sadio Mane, który wyjechał na rozgrywki Pucharu Narodów Afryki.

Pomijając te trudne siedem dni, jedyna porażka na Anfield nastąpiła w pojedynku z Crystal Palace.

Widać było pierwsze oznaki pozytywnych zmian. W trakcie siedmiu spotkań Liverpool strzelił trzy lub więcej bramek, z których wszystkie pozwalały osiągnąć zwycięstwo.

Jeżeli tamten sezon był dobrym krokiem do silnego Anfield, to w poprzednim sezonie można już mówić o „Fortecy Anfield”. Liverpool nie przegrał żadnego z 19 spotkań na swoim stadionie.

Należy przyznać, że siedem remisów było lekko frustrujące, ale jedynie Chelsea i Tottenham wyniosły z nich jakąkolwiek korzyść.

Burnley, Manchester United, WBA i Stoke City zostały po prostu zdeklasowane, a Liverpool sam był sobie winien, marnując świetne okazje w polu karnym rywali. Z pewnością nie można jednak powiedzieć, że zespół grał w tych meczach poniżej oczekiwań.

Z kolei kilka zespołów zostało wprost zmiecionych z murawy: Arsenal (4:0), Swansea (5:0), West Ham (4:1), Watford (5:0), Brighton (4:0). Na Anfield zdobyto 45 bramek, co daje średnio 2,36 gola na mecz.

Manchester City, czyli jeden z najlepszych zespołów ery Premier League, także został pokarany zarówno w lidze, jak i w Lidze Mistrzów, a Spartak Moskwa (7:0) i Roma (5:2) zostały wręcz upokorzone.

Liverpool potrafił także być efektywny na wyjazdach i momentami błyszczał, kiedy przeciwnicy mieli plan atakować przy wsparciu własnej publiczności. Jednak postęp poczyniony na Anfield jest ponadprzeciętny.

Nowy sezon wystartował w sobotę i pierwsze obserwacje pozwalają sądzić, że przeciwnicy będą drżeć przed przyjazdem na Anfield w trakcie kampanii 2018/19.

Inspiracja do walki o mistrzostwo

Gdy Liverpool za kulisami przygotowywał się do pierwszego spotkania nowego sezonu, pojawiły się głosy sugerujące, że West Ham może już na bardzo wczesnym etapie podważyć mistrzowskie zapędy Liverpoolu.

West Ham dokonał drogich i zgodnych z potrzebami Manuela Pellegriniego wzmocnień. Na tej podstawie typowano ich jako kandydatów do miejsca w Top 6. Liverpool zrobił z nich po prostu mielonkę. Momentami goście byli wręcz torturowani, a rezultat 4:0 osiągnięto pomimo faktu, że nie wszystko funkcjonowało jeszcze na najwyższych obrotach.

W przeszłości wręcz stałym elementem była niepewność o to, czy uda się zdobyć bramkę otwierającą spotkanie. W niedzielę była to po prostu kwestia czasu.

Przy stanie 1:0 West Ham pokazał niewielkie zagrożenie w walce o wyrównanie, pomimo że posiadają potencjał w ofensywie. Ewentualne zwycięstwo miało być po prostu rutyną, która sama się zrealizuje.

West Ham po prostu nie miał na nie ochoty - tak jak wiele innych klubów w latach 70. i 80.

Jednocześnie na przestrzeni lat musieliśmy się przyglądać, jak drużyny po prostu padają na kolana i akceptują z góry porażkę na Old Trafford, Etihad, Stamford Bridge i Highbury (na Emirates już tak dobrze nie jest). To był kluczowy element dla United, City, Chelsea i Arsenalu w ich sezonach mistrzowskich.

Obecnie zdziwienie wywołuje fakt, że Liverpool nie wygrywa do przerwy, a porażka z tzw. ‘’słabszymi rywalami’’ byłaby w tej chwili wielkim szokiem.

Chodzi o zbudowanie aury i mentalne zmiażdżenie przeciwników jeszcze zanim pierwszy zawodnik kopnie piłkę. Liverpool pod wodzą Kloppa robi to lepiej z każdym miesiącem. Im częściej wykorzystują ten aspekt psychologiczny, tym bardziej rośnie ich reputacja, a przeciwnicy bardziej boją się robić coś więcej poza bronieniem się przed śmiercią przez 90 minut.

Fani odegrali kluczową rolę w tym procesie, ponieważ odpowiedzieli na wezwanie menadżera i poprawili atmosferę na trybunach w ostatnich latach. Wprawdzie nadal zdarzają się dni, kiedy można usłyszeć upadającą na trybunach szpilkę (w szczególności, kiedy rozpoczęcie meczu ma miejsce o wczesnych godzinach popołudniowych), ale więź między kibicami i zawodnikami bardzo się wzmocniła.

Obecnie Liverpool jest niepokonany na Anfield we wszystkich rozgrywkach od stycznia, a ostatnią bramkę na własnym obiekcie stracił w lutym w rywalizacji z West Hamem. Było to trafienie na otarcie łez autorstwa Michaila Antonio.

Nikt nie będzie cieszył się na myśl o perspektywie wyjazdu na Anfield w tym sezonie, ponieważ paraliżująca dawka energetycznego, pomysłowego i ofensywnego futbolu będzie skłaniała przeciwników do złożenia broni.

Jeżeli Liverpool chce sięgnąć po tytuł mistrza Premier League, to muszą utrzymać siłę drzemiącą w Anfield. Obecnie wszystko wskazuje na to, że stają się pod tym względem tylko lepsi, a menadżer, piłkarze i kibice pracują w idealnej harmonii.

Henry Jackson

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

kubaburza 14.08.2018 17:34 #
Dawac mi ten mecz z CP bo nie moge sie doczekac ;)
mayro78 14.08.2018 18:09 #
Poczekajmy na te achy, bo to tylko pierwszy mecz.
Zobaczymy z CP, co będzie, bo grają ładną piłkę i mają b. dobrych grajków.
dzondzo 14.08.2018 20:29 #
Autor zapomniał o dwóch bramkach Romy w kwietniu jeśli mowa o wszystkich rozgrywkach.

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (14)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (11)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com