LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 921

Gini o przygotowaniach do finału


Georginio Wijnaldum nie uważa, żeby Liverpool odczuwał jakąkolwiek dodatkową presję przed sobotnim finałem Ligi Mistrzów. Odrzuca też wszystkie sugestie na temat tego, że Czerwoni są faworytem tego spotkania.

Po tygodniowym obozie przygotowawczym w Hiszpanii piłkarze i sztab trenerski powrócili do Liverpoolu, gdzie dokończą przygotowania do sobotniego spotkania z Tottenhamem.

Numer 5 wziął udział w konferencji w Melwood i odpowiedział na pytania zgromadzonych dziennikarzy. Poniżej transkrypcja jego wypowiedzi.

O tym, czy ponownie zagra w bardziej ofensywnej roli, jeżeli zostanie o to poproszony…

Wolę grać w pomocy, ale jeśli menadżer będzie mnie potrzebował na innej pozycji, to zagram wszędzie. To trudna pozycja do ogrania. Myślę, że Divock i Sturridge są lepszymi wyborami w tym przypadku! Jednak, jak już powiedziałem, menadżer decyduje, gdzie gram i jeśli będzie mnie tam potrzebował, to tam właśnie zagram.

O tym, jak ważny jest powrót do zdrowia Roberto Firmino…

Bardzo ważny. On nakłada pressing na samym początku, a my po prostu próbujemy za nim podążać. Ponadto, kiedy jesteśmy przy piłce, to gra niczym dodatkowy pomocnik. W każdym z tych obszarów jest bardzo ważny. Nawet jeżeli pomocnicy drużyny przeciwnej mają piłkę, to on próbuje zaskoczyć ich zza pleców i odebrać piłkę. Jest dodatkowym obrońcą, ale także napastnikiem.

O tym, czy czuje jakąś presję przed sobotnim meczem…

Osobiście nie czuję presji. Dla mnie to po prostu szansa na wygranie trofeum. Musimy po prostu zobaczyć, jak zareagujemy jako zespół. Zawsze łatwiej mówi się za siebie, ponieważ kontroluję swoją grę i wszystko ze mną związane, ale nie mam wpływu na grę całej drużyny. Musimy się upewnić, że jesteśmy gotowi i damy z siebie wszystko, by wygrać ten mecz. Jeśli będziemy czuli presję, to zobaczycie ją w sobotę, ale jak do tej pory wszystko idzie dobrze i wszyscy są zrelaksowani. Nie widzę oznak odczuwanej presji.

O tym, co umożliwiło drużynie odwrócić losy półfinału z Barceloną…

Uważam, że wiara. Myślę, że jeśli nie wierzysz w to, że po porażce 3:0 w Hiszpanii z Barceloną możesz coś zmienić na Anfield, to już jest to niemożliwe do zrealizowania. Mieliśmy tę wiarę w to, że możemy odmienić swój los. Także dlatego, że graliśmy na Anfield. Wiemy, że wieczory w Lidze Mistrzów to te wyjątkowe wieczory na Anfield, kiedy możemy pokonać każdego, nawet bardzo wysoko. Zrobiliśmy to z Romą, czy też Manchesterem City, a City to jedna z najlepszych drużyn na świecie, a i tak zdołaliśmy wygrać u siebie 3:0. To były inne okoliczności, ale nawet w spotkaniu z Barceloną była obecna wiara w wygraną 4:0.

O tym, jak zareagował na pominięcie w wyjściowym składzie na rewanż z Barceloną…

Przede wszystkim to jest coś bardzo rozczarowującego dla zawodnika, ale koniec końców jest to sport zespołowy. Kiedy grasz, to nie grasz tylko dla siebie, ale dla zespołu, dla fanów, dla klubu. W takiej chwili musisz zapomnieć o rozczarowaniu, które się w tobie pojawia i po prostu spróbować zrobić wszystko dla drużyny. Tak właśnie zrobiłem. Kiedy wchodzisz na boisko, zapominasz, że jesteś zły, ponieważ grasz, próbujesz cieszyć się i osiągnąć sukces, a to nam się udało. Moim zdaniem, nawet jeśli już grasz, to zapominasz, że siedziałeś na ławce i zapominasz o rozczarowaniu, które odczuwałeś. Myślę, że to najlepsza możliwa reakcja.

O tym, czy Liverpool jest „faworytem” w finale…

Mówiąc szczerze, naprawdę nie myślę o faworytach czy coś w tym stylu, ponieważ w takim spotkaniu wszystko jest możliwe. Gramy 90 minut lub nawet 95 minut. Dwa zespoły mają szansę na zwycięstwo. Myślę, że każdy robi z nas faworytów, ponieważ zajęliśmy wyższą pozycję w lidze i dwukrotnie ich pokonaliśmy, ale uważam, zwłaszcza patrząc na drugi mecz przeciwko nim, że w drugiej połowie było bardzo ciężko. Przez długi czas wyglądało to tak, jakby mecz miał skończyć się remisem 1:1, ale przy odrobinie szczęścia zdobyliśmy drugiego gola. Jeśli porówna się oba zespoły, to szanse są 50/50 i obie drużyny mogą wygrać. Dlatego ważne jest, byśmy dobrze rozpoczęli mecz, skoncentrowali się i dali z siebie wszystko, co mamy do zaoferowania.

O tym, jak Jürgen Klopp zorganizował przygotowania do meczu…

Od pierwszego dnia, kiedy się wspólnie zebraliśmy, był całkiem bezpośredni i mówił, że nasza uwaga musi być zwrócona na finał Ligi Mistrzów i od teraz musimy ciężko trenować. W Hiszpanii zrealizowaliśmy dobry tydzień treningowy. Było trudniej niż zazwyczaj, ponieważ byliśmy po kilku dniach wolnych, więc przypominało to mały okres przedsezonowy. W każdym działaniu stara się nas przygotować na finał. Nawet w najprostszych ćwiczeniach wymaga stu procent koncentracji na tym, co robimy. Nie różni się to niczym od normalnych tygodni w trakcie sezonu, ale byliśmy po kilku dniach wolnych, więc trenowaliśmy nieco ciężej w trakcie pobytu w Hiszpanii. Z uwagi na to, że przed finałem jest też kilka tygodni przerwy, to treningi wyglądają inaczej. Starasz się ciężej pracować, bo nie ma do rozegrania dwóch spotkań pomiędzy kolejnymi spotkaniami. Mamy swój rytm i trenujemy wtedy mniej fizycznie i rozgrywamy wiele spotkań, ale teraz nie ma meczów, więc treningi są nieco cięższe niż zazwyczaj.

O swojej relacji z zawodnikiem Tottenhamu Moussą Sissoko…

Powiem szczerze, że z Moussą mam całkiem dobrą relację od czasów gry w Newcastle. Kiedy dołączyłem do nich, był on pierwszym zawodnikiem, który wyciągnął mnie na jedzenie, więc nie był to nawet zawodnik z Holadnii, a było w składzie wielu Holendrów! Od tamtej pory mam z nim naprawdę dobry kontakt. Wielokrotnie odwiedzał mnie w moim domu w Newcastle i nawet wtedy, kiedy nasze drogi się rozeszły, on dołączył do Tottenhamu a ja do Liverpoolu, utrzymywaliśmy kontakt ze sobą. Pogratulowaliśmy sobie wzajemnie awansu do finału, ale w trakcie finału nie będziemy kolegami przez 95 minut. Po meczu znów zaczniemy rozmawiać. To wyjątkowy przyjaciel, ponieważ, jak wspomniałem, był jedną z tych osób, które pomogły mi się zaaklimatyzować w Newcastle.

O swoje roli i roli Divocka Origiego w zwycięstwie nad Barceloną…

Uważam, że w finale każdy odgrywa kluczową rolę, ponieważ grasz jako zespół. Im lepiej zaprezentują się twoi koledzy, tym łatwiej tobie jest pokazać się z lepszej strony. W przypadku spotkania z Barceloną każdy jest bohaterem. Wiele osób mówi o Divocku i o mnie, ponieważ strzeliliśmy gole, ale obrońcy całkiem dobrze bronili przeciwko Messiemu, pomocnicy dobrze sobie poradzili i tak samo napastnicy. Divock i ja zdobywaliśmy bramki po czyichś asystach, wiec także asystujący zawodnicy są bohaterami. To był dobry występ zespołowy, jako kolektyw, i dlatego pochwały należą się wszystkim, a nie jedynie strzelcom bramek. Często, nie tylko w tej chwili, ale ogólnie, mówi się o tych, którzy trafiali do siatki, ale przecież na murawie są jeszcze inni piłkarze. W spotkaniu z Barceloną na boisku było wielu zawodników, którzy wykonali swoją pracę. Alisson wykonał kilka dobrych interwencji, wahadłowi zagrali dobrze, w pomocy było dobrze, wszyscy zagrali dobrze. Jednak dlatego, że my dwaj strzeliliśmy bramki, to każdy nas wychwala. To nie jest w porządku względem całej drużyny, ponieważ był to występ zespołowy i by odrobić trzybramkową stratę i wygrać 4:0, musieliśmy to zrobić wspólnie.

O tym, czy Liverpool może wykorzystać doświadczenia z zeszłorocznego finału…

Wszystko jest możliwe. Uważam, że to, co zdarzyło się rok temu, pomoże nam w tym roku. Jesteśmy bogatsi o doświadczenie z jednego finału więcej. Rozegraliśmy ten finał i przeniesiemy doświadczenia z niego na ten, który przed nami. Mam nadzieję, że ten finał zakończymy lepiej. Wszystko może się wydarzyć w takim spotkaniu, ale nie wydaje mi się, żebyśmy byli nerwowi lub myśleli o tym, co nam się może przytrafić. Traktujemy to jako doświadczenie i nie powinniśmy się bać popełnienia błędów.

Jaką ma wiadomość dla kibiców?

Wiadomość dla fanów? Dziękuję za wasze wsparcie! Wszystko dzieje się z powodu fanów. Oni sprawiają, że to wszystko się dzieje. Oni sprawiają, że możliwe było wygranie tamtego meczu na Anfield 4:0. Myślę, że byłoby znacznie trudniej, gdybyśmy rozgrywali tamto spotkanie gdzieś indziej. Przez cały sezon wspierali nas bardzo dobrze, nawet po gorszych wynikach nadal oferowali swoje wsparcie. To komplement dla fanów. Nie wiem, co mogę powiedzieć kibicom, którzy nie mają biletów. To przykre i co mogę im powiedzieć? Że jest mi przykro, czy coś innego? Tak, przykro mi, bo każdy zasługuje, by to zobaczyć, zwłaszcza jeśli wspierasz swój klub przez cały sezon, ale to jedna z tych rzeczy, na które nie mamy wpływu. Jeśli jest określona pula biletów, to wydaje mi się, że UEFA decyduje o ich podziale, więc nie od nas zależy to, żeby każdy mógł dostać bilet. Zrobiłbym tak, gdybym nimi dysponował, ale niestety tak nie jest.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (3)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo