LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 984

Wywiad z Jürgenem Kloppem


W serii wywiadów przed finałem Ligi Mistrzów nie mogło zabraknąć rozmowy z managerem zespołu, Jürgenem Kloppem. Niemiec podkreślił swoją dumę z powodu prowadzenia Liverpoolu i dużo uwagi poświęcił zwycięstwu w półfinale nad Barceloną. Zapraszamy do lektury.

– Nie jestem pewien jak to dokładnie działa, ale działa i tym bardziej fajnie jest być częścią tego wszystkiego – powiedział Klopp.

Jürgen Klopp nawiązał do największych sukcesów w klubowej historii. To bajka, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a teraz zawodnicy Liverpoolu dopisują do niej nowe rozdziały.

Jeden z nich został dopisany trzy tygodnie temu.

– To coś wyjątkowego – Niemiec długo szukał słów na opisanie tego co się wydarzyło na Anfield.

– Od czasu do czasu to czujesz. Coś jakby samo the Kop wessało piłkę do bramki. Tak to odczuwałem.

Nauka zaprzeczy takiemu obrotowi spraw. Jednak każdy kto miał to szczęście być na Anfield podczas jednego z tych europejskich wieczorów z piłką nożną może przyznać, że czasami logika jest wyrzucana za okno. A w meczu z Barceloną na początku miesiąca została wypchnięta razem z szybą.

– O dopingu na Anfield krążą prawdziwe legendy. Wiele razy mówiłem, że to dla mnie błogosławieństwo. Przez całe życie doświadczałem tego jak kibice potrafią zrobić szaloną, nieprawdopodobną atmosferę.

Szalone i nieprawdopodobne to dobre słowa na określenie tego, co wydarzyło się we wtorek 7 maja. Wszyscy znają tę historię. Bez Mohameda Salaha i Roberto Firmino, tracąc trzy bramki po pierwszym spotkaniu, Liverpool odwrócił losy dwumeczu i zakwalifikował się do drugiego finału Ligi Mistrzów z rzędu.

Osiągnęli to powstrzymując Leo Messiego, Luisa Suáreza i spółkę.

– Dopiero kiedy zabrzmiał końcowy gwizdek sędziego zdałem sobie sprawę z tego, że tego dokonaliśmy. Pomyślałem sobie wtedy: „To się naprawdę wydarzyło!”.

– Po pierwszym meczu czułem się dobrze, byłem zadowolony z naszej gry, ale niestety musiałem patrzeć na tablicę wyników. Nie jestem głupi i umiem czytać, ale nie czułem tego. Nie czułem tego wyniku, tylko nasz występ.

– Jako trener często sobie zadajesz pytania co czułeś w trakcie meczu, czy byłeś zadowolony z rozwoju sytuacji na boisku. Czy może jednak zbyt wiele rzeczy było do poprawki, żeby odczuwać z tego radość? Ten mecz na Camp Nou cieszył mnie jak diabli! Był wspaniały. Mimo to przegraliśmy 3:0. Nie rozmawialiśmy o tym w szatni. Po co mielibyśmy to robić?

– Nie byliśmy też w sytuacji, w której moglibyśmy wyjść do Barcelony i powiedzieć: „Zobaczymy na Anfield!”. Nie, siedzieliśmy w szatni i powiedziałem chłopakom to co chciałem im przekazać. Wszystko było jasne. Nie mówiliśmy też, że musimy zapomnieć wszystko co było i zacząć od nowa.

– Chcieliśmy wykorzystać to co zrobiliśmy w Barcelonie. Potem musieliśmy zagrać ciężki mecz z Newcastle i mieliśmy dwa dni na przygotowanie się do rewanżu z Barceloną.

– Wiedziałem już wcześniej, że Mo i Bobby nie zagrają w rewanżu, ale nie było nawet jednej sekundy, żebym ja lub ktoś inny z drużyny pomyślał: „Jak to może się udać?”.

– Wiedzieliśmy, że będzie trudno, wręcz prawie niemożliwe do zrealizowania. Ale „prawie” nie oznacza „zupełnie” niemożliwe. To wystarczyło, żebyśmy zaczęli walczyć.

– Moim zdaniem kluczowym momentem był pierwszy gwizdek sędziego. Oni wycofali piłkę, a my skoczyliśmy im do gardeł. Powiedziałem potem chłopakom, że byli jak lwy niekarmione od osiem tygodni. Myślałem wtedy: „Wow, przy takim starcie to może się udać!”.

– Potem strzeliliśmy bramkę i mecz stał się otwarty. Barcelona miała swoje szanse, chyba nawet lepsze niż na Camp Nou, więc potrzebowaliśmy naszego bramkarza oraz oczywiście zaangażowania i pasji ze strony wszystkich w drużynie. Chłopcy byli wspaniali.

– W przerwie okazało się, że nasz lewy obrońca nie może dalej grać. Tak się złożyło, że nie mieliśmy na ławce 12 lewych obrońców gotowych w każdym momencie zastąpić Andy’ego. Robbo powiedział, że nie może uaktywnić mięśnia, co nie pomaga w życiu, a tym bardziej w piłce.

– Mimo to w przerwie nie zastanawialiśmy się jak mamy stwarzać sytuacje kiedy tracimy Andy’ego. Mieliśmy Millego, logicznym posunięciem było przesunięcie go na lewą obronę, a Gini wszedł na jego pozycję w środku pola.

– A potem zdarzyła się naprawdę ciekawa historia!

I tak przewaga Barcelony została roztrwoniona na Anfield za sprawą dwóch goli Origiego i dwóch trafień Wijnalduma. Trent Alexander-Arnold popisał się boiskową inteligencją, Jordan Henderson przejął kontrolę nad środkiem pola mimo kontuzji, Liverpool walczył o każdy centymetr na boisku, a kibice po raz kolejny pokazali siłę na Anfield.

– To było coś szalonego. Kiedy oglądasz ten mecz, świętowanie, końcowy gwizdek i to wszystko, uświadamiasz sobie jak wielkie i historyczne osiągnięcie to było. Przy tych wszystkich okolicznościach związanych z meczem, na 500 razy taki scenariusz mógłby się nie zdarzyć nawet raz. Bycie częścią tego jest świetną sprawą.

– W tym roku po raz kolejny mieszanka futbolu i atmosfery była wyjątkowa – kontynuował Klopp.

Teraz Liverpool czeka mecz finałowy w Madrycie, a ich rywalem będzie Tottenham. Szalone emocje na Anfield zostały już zastąpione spokojnym przygotowywaniem się do najważniejszego spotkania w sezonie.

– Nie mogę być bardziej dumny z tych chłopaków, ale to nie jest najlepszy moment do okazywania uczuć. Muszę skopać im tyłki na treningach, muszę ich popchnąć i pobudzić do walki.

– Jestem dumny, ale to nie jest moment na dumę. To moment, w którym musimy pobudzić nasz każdy mięsień do pracy z myślą: „Ok, musimy zrobić wszystko, bo naprawdę tego pragniemy!”.

Liverpool tego pragnie. Nie chce popełnić błędu. Rok temu Liverpool wracał ze złamanym sercem z Kijowa po porażce z niezawodnym Realem Madryt.

– Znowu tu jesteśmy i mogę powiedzieć o drużynie, że nikt z niej nigdy się nie poddaje, nigdy się nie zatrzymuje. Kiedy wracaliśmy z Kijowa w zeszłym roku, byliśmy smutni, rozgoryczeni i rozczarowani. Stałem za chłopakami w kolejce do samolotu i myślałem: "Musimy wrócić! Musimy wrócić i zrobić to dobrze!" Już rok później mamy szansę na poprawkę.

– Musimy jednak podejść z olbrzymim szacunkiem do naszych rywali i ich osiągnięć. Ich droga w Lidze Mistrzów również była niesamowita. Czeka nas niezwykle trudny mecz.

Liverpool nie zamierza zlekceważyć Tottenhamu i Mauricio Pochettino. Mimo dwukrotnego zwycięstwa w Premier League 2:1 oraz skończeniu sezonu przed nimi w tabeli, większość uznaje, że te liczby nie będą miały znaczenia w sobotnim meczu.

– Są bardzo mocni – powiedział Klopp.

– Wygraliśmy z nimi oba mecze w lidze, wiemy. Skończyliśmy ligową tabelę nad nimi, to również wiemy. Ale te rzeczy w sobotę nie będą miały znaczenia. Kiedy wspominam nasz mecz z nimi na Anfield to zagraliśmy wspaniałą pierwszą połowę, ale w drugiej nie pokazaliśmy się już z tak dobrej strony. Nie byliśmy od nich lepsi o pięć poziomów. Byliśmy na tym samym i tamten mecz wyglądał tak jak powinien wyglądać finał.

– Oczywiście myślimy o Tottenhamie, o tym co mogą zrobić, o ich zmianach taktyki, które dokonywali chociażby na Anfield. Może przez te trzy tygodnie od ostatniego meczu ligowego zmienili swój system, kto wie? To są rzeczy, które możemy robić i my i oni, w sobotę wyjdziemy na boisko i zobaczymy co się wydarzy.

– Musimy być gotowi na ten mecz i grać naszą piłkę. Mogę sobie wyobrazić co ludzie myślą o tym finale. Niektórzy będą święcie przekonani aż do pierwszego gwizdka, że z pewnością wygramy, a inni pewnie myślą: „O, znowu poniesiemy porażkę…”. Koniec końców musimy po prostu zagrać ten mecz, pokazać naszą odwagę i chęć zwycięstwa tak jak w każdym innym meczu tego sezonu. Wszystko jest jasne.

– Drugi rok z rzędu awansowaliśmy do finału Ligi Mistrzów, wow! Mamy za sobą wiele trudnych meczów, wiele trudnych chwil, z których wyszliśmy zwycięsko i powinniśmy być gotowi. I będziemy gotowi.

Umiejętność do wychodzenia cało z trudnych sytuacji w różnych warunkach sprawiła, że piłkarze Kloppa są nazywani „mentalnymi potworami”. Przydomek ten został wymyślony przez samego Kloppa.

– Wcześniej używałem innego sformułowania, ale oczywiście nie mogę tego powiedzieć publicznie – powiedział Klopp po czym wybuchnął śmiechem.

– Spójrzcie na ostatnią część sezonu, nawet na cały sezon. Był bardzo intensywny.

– Już po piątym meczu widać było, że może wydarzyć się coś wyjątkowego. Jednak od razu ludzie sprowadzali nas na ziemię i mówili: „Nie możecie tracić punktów, bo inne zespoły ich nie tracą”.

– Dlatego zaczęliśmy sezon bardzo intensywnie, potem zagraliśmy sensacyjną 1/8 finału Ligi Mistrzów, dobry ćwierćfinał i niesamowity półfinał. Pomiędzy musieliśmy się mierzyć z bardzo trudnymi meczami w Premier League, jak wyjazd z Newcastle. Ten mecz był jak finał jakiegoś pucharu! Atmosfera również była jak podczas finału. My wykonaliśmy swoją pracę mimo trudów.

– To co robili chłopcy w tym sezonie wiele razy mnie poruszało. Ich strzelone bramki, walka na boisku… To było wyjątkowe i z pewnością nie zawsze dasz radę tak robić. Mamy w zespole potencjał i połączony z postawą chłopaków przynosi niesamowite efekty.

– To miałem na myśli, kiedy powiedziałem o nich, że są „mentalnymi potworami”.

Niezłomność Liverpoolu sprawiła, że zagrali rekordowy sezon, w którym zdobyli 97 punktów i odnieśli tylko jedną porażkę. Mimo to nie zdobyli upragnionego mistrzostwa, gdyż przegrali o jeden punkt z Manchesterem City.

– Widzimy nasze postępy. Wiemy, co robimy i że się rozwijamy.

– Gdyby istniała nagroda dla najlepiej rozwijającej się drużyny w ciągu ostatnich 12 miesięcy to byśmy ją wygrali, bez dwóch zdań.

– Chłopcy wykonują fantastyczną pracę, ale chodzi o zdobywanie trofeów. Chcemy zdobywać puchary, a nie być ich tak blisko jak to możliwe. Oczywiście jeśli nie uda się wygrać to dobrze jest być jak najbliżej wygranej. Lepiej mieć puchary w swoim zasięgu niż nie mieć nawet szansy o nie rywalizować. To również bardzo ważne.

– Teraz jedziemy na kolejny finał. Nie możesz być bliżej wygrania finału, więc spróbujemy to zrobić. Nie jestem zaskoczony, że chłopcy się znowu odbili. Gdybyś zapytał mnie czy myślałem, że zdobędziemy 97 punktów to powiedziałbym, że nie, ale byłem przekonany, że zagramy dobry sezon. Tak samo jestem przekonany, że zagramy dobry następny sezon.

– Jak bardzo dobry? To zależy od innych drużyn. Tak już jest w futbolu, oni też mogą się rozwijać i grać swoje. W niektórych momentach mieliśmy szczęście, wiemy o tym. W innych sprzyjało ono rywalom. Taka jest piłka, na koniec przyniosło nam to 97 punktów.

– To dużo, ale to już za nami. Nie myślimy o tym. Przyjdzie moment, kiedy zaczniemy myśleć o tym co możemy osiągnąć w kolejnym sezonie.

Jak manedżer wspomniał wcześniej, teraz the Reds skupiają się na sobotnim meczu z Tottenhamem.

Droga Liverpoolu do finału po raz kolejny była urozmaicona. Trzy zwycięstwa na Anfield i trzy wyjazdowe porażki w grupie z Paris Saint-Germain, Napoli i Crveną zvezdą Belgrad. Potem Bayern Monachium, FC Porto i całkiem niedawno FC Barcelona.

Wspólnym czynnikiem wszystkich 12 meczów Liverpoolu w Lidze Mistrzów w tym sezonie, był głośny doping kibiców zarówno na Anfield jak i w całej Europie. Zawsze dawali swojemu zespołowi bezwarunkowe poparcie, tak samo będzie w ten weekend w Madrycie.

Jürgen Klopp został zapytany czy kibice odegrali równie ważną rolę jak piłkarze w wywalczeniu awansu do finału w Madrycie.

– Tak i to nie jest pusty frazes. Jestem wręcz trochę zawstydzony, że muszę to przyznać.

– To dla nas oczywiste, że jesteśmy jednością. Odkąd tu przyszedłem mieliśmy mnóstwo wspaniałych momentów, ale nie chcę o tym zbyt dużo mówić. Gramy finał Ligi Mistrzów i teraz jest czas, w którym się do niego przygotowujemy. Po zakończeniu sezonu będzie czas na rozmowy o takich rzeczach.

– W sumie mieliśmy razem mnóstwo wspaniałych momentów. Nie tylko w meczach domowych, chociaż w tych przede wszystkim. Mieliśmy też kilka naprawdę świetnych meczów wyjazdowych.

– Pokochałem nasz wyjazdowy mecz do Monachium. Pokazaliśmy dojrzały, taktyczny futbol na najwyższym poziomie. Spotkało nas wiele dobrych rzeczy i jestem za to wdzięczny.

– Musimy dać emocje tym wszystkim ludziom, którzy są z nami i chcą z nami w tym uczestniczyć. Chcą myśleć o naszych meczach, oglądać nasze mecze, to coś wyjątkowego. Oczywiście nie jesteśmy jedynym klubem, który ma takie momenty jak my, ale nas nie interesują inne zespoły.

– My mieliśmy swoje momenty. Cieszyliśmy się nimi. Jest super!

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

poprzerwie2 31.05.2019 10:13 #
Straszny kot z tego Jurka, ja nie wiem czy jego podejscie nie przebija tego podejscia Cruyfa. Bije od niego niebywala radosc, jego wiez na linii wlasciciele-druzya-kibice jest naprawde mocna, zreszta ja nie pamietam kiedy szefo sie ostatbi raz pokazal na trybunach czy murawie, widac ze Klopp poruszyl swiat futbolu i zapowiada wiecej...

Pozostałe aktualności

Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (3)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo