LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1031

Piękny sezon, który złamał serce


Ciężko coś konstruktywnego powiedzieć na temat ostatniego tygodnia. Dla kibiców Liverpoolu zakończył się przepiękny sezon, ale zakończył się olbrzymim rozczarowaniem. Los nie zamierzał oszczędzać Liverpoolu zarówno w Premier League, jak i Lidze Mistrzów. W obu przypadkach równie bolesne (a może nawet bardziej), co rezultaty, są okoliczności, w jakich odbyła się ostatnia prosta w wyścigu po marzenia. 

Wielki Liverpool w cieniu wielkiego Manchesteru City

Od wielu tygodni wiedzieliśmy, że różnica na finiszu między Liverpoolem, a Manchesterem City będzie minimalna. Tutaj nie było żadnego zaskoczenia. Manchester City mógł przypieczętować triumf już na London Stadium. Wygrywając tam, Obywatele mieliby przed ostatnią kolejką 3 punkty przewagi i bilans bramkowy +7 względem podopiecznych Jürgena Kloppa. Nadzieję jednak wszystkim fanom the Reds dał Łukasz Fabiański, broniąc rzut karny Riyada Mahreza w samej końcówce tego emocjonującego starcia. 

Na pewno spora część fanów Liverpoolu pomyślała sobie: „To musi być ten łut szczęścia, którego zabrakło nam w 2019 roku”. Wszystko pięknie spinało się klamrą, bo w ostatniej kolejce na Etihad Stadium przyjechał Steven Gerrard i jego Aston Villa. Jedną z kluczowych ról w głowach kibiców 19-krotnego mistrza Anglii miała odegrać tutaj właśnie legenda Liverpoolu. 

Liverpool męczył się niemiłosiernie z Wolverhampton, ale gdy Matty Cash wyprowadził zespół z Birmingham na prowadzenie w starciu z mistrzami Anglii, nie było chyba osoby z czerwonej części miasta Beatlesów, która nie uwierzyłaby, że to naprawdę może się udać. Jeśli ktoś oglądał starcie the Reds i the Citizens jednocześnie na dwóch ekranach, po golu Philippe Coutinho, złapał wewnętrzny spokój, jeśli chodzi o wydarzenia w Manchesterze i skupił całą swoją uwagę na graczach Kloppa. Coraz bardziej realistyczny wydawał się scenariusz, w którym City przegrywa z Aston Villą, a Liverpool gubi punkty z Wilkami. To byłoby nie do zniesienia, ale na szczęście aż takich katuszy sympatycy Liverpoolu nie przeżywali. 

Zamiast tego gwóźdź do trumny wbił Liverpoolowi były podopieczny Jürgena Kloppa z Dortmundu. İlkay Gündoğan sprawił, że Manchester City w ciągu 5 minut zdobył 3 gole i pogrzebał szansę na 20. mistrzostwo Anglii dla Liverpoolu. Na Anfield gospodarze walczyli do końca i także dwukrotnie wcisnęli futbolówkę do bramki, wygrywając ostatecznie 3:1. Zadra w sercu jednak pozostała. Milion obrazów w głowie, co by mogło się dziać, gdyby Steven Gerrard i jego podopieczni nie pozwolili wyrwać sobie wygranej na Etihad prowadząc 2:0 na kwadrans przed końcem. 

Manchester City pokazał jednak po raz kolejny, dlaczego to oni zostali mistrzami Anglii czterokrotnie w ciagu pięciu ostatnich lat. Wielu kibiców z Merseyside cieszyło się pewnie w 2012 roku, gdy do siatki QPR trafiał Sergio Agüero. Dzisiaj każdy z nich doskonale rozumie, jak wtedy czuli się fani znienawidzonego Manchesteru United. 

Ból pozostawał olbrzymi, ale każdy wiedział, że sezon się jeszcze nie skończył. Każdy kibic Liverpoolu na całej kuli ziemskiej wierzył, że to co los zabrał w Premier League, odda w postaci pucharu za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. 

Złamane serce w Paryżu 

Nawet jeśli większość powtarzała, że to nie będzie żadna zemsta za ostatnie niepowodzenia, których Liverpool doświadczał w rywalizacji z Realem Madryt, to i tak każdy marzył o tym, żeby utrzeć nosa Królewskim. Tak jak tydzień wcześniej większość liczyła, że Steven Gerrard zatrzyma City, tak tutaj każdy liverpoolczyk wyobrażał sobie, jak historia zatacza koło i Liverpool po 41 latach ponownie pokonuje Real w paryskim finale. 

Okoliczności wydawały się znakomite. Silna i szeroka kadra Liverpoolu kontra ślizgający się przez kolejne rundy Real Madryt, który cudem doczłapał się do tego decydującego starcia. Oczywiście, z tyłu głowy pozostawała myśl „to jest zespół, który wyeliminował kolejno: PSG, Chelsea i Manchester City, czy aby na pewno gracze Kloppa sobie z nimi poradzą?”. Myślę, jednak, że większość fanów Liverpoolu wolała zagrać właśnie z Realem, niż mierzyć się kolejny raz z Manchesterem City. 

Pierwsza połowa utwierdziła czerwoną część Stade de France, że jest tak jak miało być. Liverpool dominował, stworzył sobie kilka okazji. Real był skupiony głównie na obronie, ale nawet tam momentami zostawiał sporo miejsca Salahowi lub Mané. W ofensywie? Gracze z Madrytu praktycznie nie istnieli, do czasu… Jedna składna akcja wystarczyła, żeby liverpoolczycy całkowicie pogubili się w obronie i piłkę do siatki wpakował ten, na którego trzeba było najbardziej uważać. Z pomocą jednak przyszli Liverpoolowi sędziowie, którzy uznali, że piłka została zagrana przez Fabinho w sposób przypadkowy. 

Na drugą połowę wyszedł jednak inny Liverpool i inny Real. Angielski zespół nie potrafił już tak łatwo zdominować mistrza Hiszpanii. Madrytczycy zaczęli się odgryzać, ale nadal bez konkretów. Ten nadszedł chwilę przed upływem godziny gry. Real wykorzystał brak Robertsona w defensywie i piłkę do siatki wpakował Vinicius. 

Liverpool próbował do samego końca, ale to nie był ich dzień. Znów to nie był dzień the Reds, gdy przyszło mierzyć im się z Realem Madryt. Show skradł Thibaut Courtois kilkukrotnie broniąc strzały, których wydawało się, że nie miał prawa obronić. 

Gdy wybrzmiał ostatni gwizdek ból był olbrzymi i wraz z upływem czasu wciąż narasta. To był kolejny przegrany finał. Tym razem Liverpool przegrał z drużyną, która swoją grą nie powalała na kolana. Liverpool przegrał z drużyną, z którą mierząc się na etapie fazy grupowej, prawdopodobnie wypunktowałby w każdym aspekcie gry. Liverpool przegrał z drużyną, która nie pokazała w tym finale niczego, z czym Liverpool na przestrzeni całego sezonu by się nie spotkał i z czym wielokrotnie sobie radził. Druga strona medalu jest taka, że Liverpool niestety również nie zagrał tak, jak potrafi grać. Liverpool od wielu tygodni jak wielu zauważa „jechał na oparach” zmęczony trudem całego sezonu. Real tymczasem tytuł mistrza Hiszpanii przypięczętował miesiąc wcześniej. 

Teraz można sobie gdybać, czy Luis Díaz powinien grać od początku, czy to może Diogo Jota powinien wyjść w pierwszym składzie, a Mané powinien zająć miejsce na skrzydle. Każdy wierzył w to, że Klopp poprowadzi drużynę do kolejnego sukcesu, a mało kto się chyba spodziewał, że Real Madryt wyjdzie na mecz z nastawieniem obrony bezbramkowego remisu najdłużej jak to możliwe. 

To był piękny sezon w wykonaniu zawodników prowadzonych przez niemieckiego trenera. Sezon, który zakończył się jednak wielkim rozczarowaniem. Przed erą Jürgena Kloppa mogliśmy pomarzyć tylko o takich nocach jak ta. Nikt nie spodziewałby się, że będziemy oglądać najlepszy Liverpool w 130-letniej historii klubu. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i dziś fani the Reds nie myślą już tylko, że fajnie byłoby zagrać w Lidze Mistrzów, a jakby udało się wyjść z grupy, to w ogóle świetnie. Dziś fani the Reds chcą, aby klub wygrywał takie mecze, jak ten sobotni z takim rywalem jak Real Madryt, który umówmy się, nie był najlepszym Realem. 

Liverpool na 63 mecze w sezonie 2021/2022 przegrał zaledwie 4. To jednak nie uchroniło kibiców przed patrzeniem na to, jak cieszy się Manchester City i jak cieszy się Real Madryt. Liverpool skończył z dwoma krajowymi pucharami, które także trzeba docenić, bo zarówno w Pucharze Ligi jak i Pucharze Anglii zawodnicy zostawili mnóstwo zdrowia. Patrząc jednak na paradę, która została zorganizowana dzień po finale Ligi Mistrzów, łzy cisnęły się do oczu. Mimo, że zawodnicy i sam Jürgen Klopp sprawiał wrażenie uśmiechniętego, to jednak w powietrzu czuć było zapach kolejnej straconej szansy po kolejnym kapitalnym sezonie. Nikt nie chcę, aby ta grupa świetnych zawodników została zapamiętana jako „świetny zespół, któremu jednak zawsze czegoś brakowało”. 

Koniec pewnej epoki

Finał Ligi Mistrzów był prawdopodobnie ostatnim meczem dla Sadio Mané. Senegalczyk chciał zdobyć jakże istotne europejskie trofeum zanim pożegna się z kibicami z Anfield. Niestety nie udało się. Mimo to, Mané spędził tutaj przepiękne 6 lat i już na zawsze pozostanie w pamięci kibiców Liverpoolu. 

Można odnieść wrażenie, że mecze, w których podziwialiśmy fantastyczny tercet Mané-Firmino-Salah, miały miejsce wcale nie tak dawno. Cała trójka tych wspaniałych wojowników dała nam mnóstwo radości, mnóstwo szczęścia i pięknych chwil, których nie zapomnimy. Wydaje się, że kolejną kampanię zacznie już tylko dwójka muszkieterów. 

W Liverpoolu idzie nowe. Nie da się ukryć. Trzeba myśleć o przyszłości. Można się jednak zastanawiać, czy Senegalczyk nie opuszcza jednak Anfield zbyt wcześnie. Mané to przecież podobnie jak Salah, wzór profesjonalizmu. Można odnieść wrażenie, że przydałby się Liverpoolowi jeszcze nie tylko w następnym, ale i dwóch, a może nawet trzech następnych sezonach. 

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (11)

użytkownik zablokowany 30.05.2022 08:16 #
Jedziemy na oparach? To w końcu zacznijmy wydawać żeby potem nie płakać :)
stevenGe 30.05.2022 08:50 #
Ja tam jestem dumny z chłopaków, dali z siebie wszystko! To był piękny sezon, pełny emocji do samego końca. My kibice, musimy mieć wszyscy troszkę więcej pokory, oczywiście nie umniejszać sukcesów naszego kochanego klubu, ale docenić to gdzie się aktualnie znajdujemy, bo jesteśmy w końcu od paru lat w tym miejscu, gdzie Liverpool FC powinien być zawsze, czyli walka o najwyższe cele :) YNWA!
roberthum 30.05.2022 08:57 #
Oto własnie chodzi. Jechanie na oparach czy brak odpowiednich zmienników przez co kluczowi zawodnicy muszą zapieprzać w każdym spotkaniu bez chwili odpoczynku to jest przecież NASZA wina. To przecież NASZ klub zdecydował, że nie wyda pieniędzy na dobrego zawodnika tylko bedzie trzymać np. Oxa czy Minamino, którzy nie nadają sie do rozgrywania meczów z drużynami prezentującymi wyższy poziom. Zajechany Salah czy TAA to przecież NASZA wina, bo chłopaki od paru lat zapieprzają prawie wszystkie mecze w sezonie, bo nie doczekali się sensownych zmienników
Radek91 30.05.2022 10:23 #
Jakby mi ktoś powiedział w sierpniu, że po mocno średnim sezonie, teraz rozegramy całą możliwą ilość spotkań, wygramy dwa krajowe puchary, znowu będziemy się bić z City o mistrzostwo do ostatniego kwadransu sezonu i uzyskamy finał LM to brałbym w ciemno.

Nie da się po prostu mieć wszystkiego. Albo krajowe puchary i walka o mistrzostwo albo LM.

Nie patrzmy na real, bo wiemy jak wygląda hiszpańska liga i mieli czas na przygotowanie w zasadzie od połowy kwietnia.

Dla mnie to jest najlepsze podsumowanie naszych dokonań
https://www.youtube.com/watch?v=vdLp_lHsLqk&t=13111s
hoster 30.05.2022 10:32 #
Granie na oparach to jest widoczny fakt. I jaki to jest przywilej mieć takiego Kostasa w składzie, który odciąży lub zastąpi Robo w razie potrzeby. Winą klubu jest to, że nie ma takiej sytuacji jeżeli chodzi o TAA ale jeżeli chodzi np o Salaha to brak mocy w końcówce sezonu to już jest jego wina. Może gdyby się tak nie foszył przy zmianach to Klopp inaczej rozdysponował by jego siły. Być może wyglądało by to inaczej. Trzeba otwarcie przyznać, że walka na 4 frontach kosztowało nas mnóstwo sił, może gdybyśmy odpuścili krajowe puchary, była by siła żeby ten Real rozjechać i nie wypuścić ich z połowy przez 90 minut bo powiedzmy sobie szczerze, Liverpool w optymalnej formie zniszczyłby każdy zespół grający na takim poziomie jak Real w finale. Takie tylko gdybanie, to i tak nic nie da. Mamy dwa puchary i jest dobrze.
użytkownik zablokowany 30.05.2022 10:39 #
Live zderza sie z nowym rodzajem pilki i polega. Futbol szarpany i cwaniacki to jest to o czym mowie. Trzeba szukac graczy szybkich z pazurem, a nie bramkostrzelnych swietnych technicznie. Jesli live pojdzie ta droga zginie szybko - bedzie druga barcą.
Mozesz to lubic lub nie (wiekszosc nienawidzi) ale real dopasowal sie do obecnego trendu lepiej.
MaxPower 30.05.2022 15:42 #
I masz rację. Trochę mnie to dziwi, że Klopp ze sztabem tak zafiksowali się na stylu opartym na posiadaniu piłki i budowaniu akcji atakami pozycyjnymi. Jeszcze ze dwa lata temu graliśmy bardziej bezpośrednio, potrafiliśmy oddawać inicjatywę przeciwnikowi i wyprowadzać szybkie ataki po ich stratach. Po pojawieniu się Thiago mocno skręciliśmy jednak w kierunku utrzymywania się przy piłce i konstruowania ataków pozycyjnych, jednocześnie zaczęliśmy grać na wielkim ryzyku z dwójką środkowych obrońców ustawionych niemal przed lub czasem za linią środkową, a bocznymi obrońcami jeszcze wyżej. To wszystko bardzo zawężyło nam pole gry i sprawiło, że staliśmy dość przewidywalną drużyną wyjątkowo narażoną na utratę bramek z kontry.

Widziałem nawet jedną wypowiedź Ancelottiego po finale, że oni wiedzieli jak zagra Liverpool i dokładnie na to się przygotowali. Właściwie to z kim byśmy teraz nie grali, założenia są te same i to chyba nie jest najlepszy pomysł co pokazują mecze z tymi bardziej ogarniętymi drużynami. Nie wygraliśmy żadnego meczu z Chelsea i Tottenhamem, z City wygraliśmy jeden z trzech meczów, kiedy Guardiola wystawił półrezerwowy skład, raz przegraliśmy a w rewanżu mordowaliśmy się z West Hamem, Aston Villą, Wolves - praktycznie każdą nieco bardziej ogarniętą drużyną, która dobrze potrafi się zorganizować w tyłach. Liczę po letnich transferach pójdziemy jednak w kierunku bycia drużyną bardziej elastyczną i bezpośrednią, jak to było 2-3 lata temu, potrafiącą dostosować się do przeciwnika a nie jedynie taką, pod którą dostosować musi się przeciwnik.
WojtekYNWA 30.05.2022 11:00 #
Jakby ktos mi w grudniu powiedział ze bedziemy grali o 4 puchary, to bym sie tego kogos zapytał czy mu sufit na glowe upadł. Jest troche smutku za te 2 ostatnie tygodnie ale pociesza to ze zdobylismy to co nam kilka lat sie nie udawało.
A nawiązując do Mane, dużo nam dał ale płakac nie bede po nim, da sie kazdego zastapić, a ostatnie 2 lata i tak był strasznie irytujący. Kilka tygodni temu mowiłem bratu ze ktos pojdzie z dwojki Mane-Salah bo to juz nie iskrzy i nie to samo co kiedys, i nawet trafiłem ze to bedzie Sadio. Mo nawet jak nie strzela to stara sie kreować, nie wychodzi to on nadal probuje a Mane czesto glowa w dół i myslami gdzie indziej
JakubLFC 30.05.2022 11:15 #
Tylko dwie drużyny w całej Europie mają okazję przegrać finał i wygrać finał. Nie trzy, nie pięć, nie sto.

Czy szkoda, że nie wygraliśmy finału - tak. Czy zasłużyliśmy na wygraną - nie.
63 mecze - Mane i Salah rozegrali w tym sezonie jeśli się nie mylę 58, a Courtouis, który grał we wszystkich meczach realu - 51.

To był wspaniały sezon, mogliśmy oglądać naszych piłkarzy maksymalny wymiar czasu.

Jeśli ktoś, myśląc najlepszy, ma na myśli tylko wyniki, to po każdym sezonie powinien zweryfikować to komu będzie kibicował i żyć w taki sposób.

Nie lubię przegrywać, ale uwielbiam swoją postawę po porażce, nie czuję zawodu tylko motywację do odegrania się i wierzę, że w podobny sposób myślą nasi piłkarze. Po przegranej Lidze, przyszedł mistrz, po przegranej lidze mistrzów - zdobyliśmy ligę mistrzów. Jeszcze tylko 2 miesiące i lecimy na nowo
ivers 30.05.2022 14:16 #
Mnie tam serca nie złamał.Chłopaki grali do końca,wywalczyli 2 dzbanki po emocjonujących finałach z Chelsea a,że przegrali mistrzostwo i LM,cóż trudno,porażki to część tej gry.Nie sądzę,żeby te niepowodzenia załamały piłkarzy,wręcz przeciwnie,myślę,że zmotywują ich jeszcze bardziej.Co do Sadio to trudno powiedzieć,może czuje,że między nim a Mo robi się jakaś niezdrowa rywalizacja,może czuje się niedowartościowany finansowo,albo,że gra ale nie na swojej pozycji bo na nią wskoczył Diaz?Może potrzebne mu nowe wyzwania w końcu z Liverpoolem zdobył praktycznie wszystko w klubowej piłce.Kto to wie.Jeśli Bayern czy jakiś inny klub będzie skłonny zapłacić tyle ile chce Liverpool,to ja bym go sprzedał pod warunkiem,że jest już na radarze jakiś piłkarz który byłby w stanie wypełnić lukę po Sadio.Tak na marginesie dodam,że przed sezonem za sukces byłem skłonny uznać jeśli się załapiemy do top 4.Tak więc panie i panowie nadchodzi sezon letni,odpoczywamy od premier league i patrzymy na newsy o ruchach transferowych.
Guzik14 31.05.2022 15:50 #
No cóż, ja po cichu liczę, że w przyszłym sezonie zdobędziemy te dwa dzbanki, których zabrakło w tym roku. Głód pucharów Krajowych mamy na razie zaspokojony, teraz trzeba się skupić na Lidze i LM.

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (14)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (11)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com