Konferencja Slota przed meczem z Brighton
Szkoleniowiec Liverpoolu spotkał się z dziennikarzami w ośrodku treningowym AXA, by porozmawiać o ostatnim wyjazdowym meczu mistrzów Premier League w sezonie 2024/25.
Holenderski menedżer odniósł się do kwestii transferów, ocenił obecny skład, opowiedział o przygotowaniach do poniedziałkowego starcia i poruszył wiele innych tematów. Poniżej przedstawiamy pełną treść jego wypowiedzi.
O planowaniu kolejnego sezonu i profilu zawodnika, którego Liverpool może szukać na pozycji prawego obrońcy podczas letniego okna transferowego…
Myślę, że znowu udzielę dość nudnej odpowiedzi. Przez cały sezon mówiło się głównie o kontraktach trzech zawodników, a teraz nadszedł moment, w którym wszyscy chcą wiedzieć, kogo zamierzamy sprowadzić – i odpowiedź pozostaje ta sama. Nie rozmawiamy publicznie o piłkarzach, których chcemy zakontraktować, dopóki nie podpiszą z nami umowy. Wtedy będziecie mogli pytać mnie o wszystko.
Mogę jedynie powiedzieć, że mamy już w składzie Conora Bradleya, który potrafi bardzo dobrze grać na tej pozycji. Joe Gomez również wielokrotnie występował jako prawy obrońca. To nie jest tak, że jeśli Trent [Alexander-Arnold] miałby odejść, to nie wiedzielibyśmy, co dalej. Jednak jako klub nieustannie rozglądamy się za interesującymi zawodnikami, którzy mogliby wzmocnić nasz skład. To oczywiście ogólna odpowiedź – nie odnoszę się tu do żadnej konkretnej osoby.
O tym, czy Alexander-Arnold figuruje w jego planach na dwa ostatnie mecze sezonu...
Jak wiecie, nie było mnie tu przez ostatnich kilka dni – zresztą podobnie jak Trenta – więc jeszcze z nim nie rozmawiałem. Dziś to pierwszy dzień, gdy znowu jesteśmy razem. Uważam, że to bardzo dobre wprowadzenie do naszego meczu w poniedziałek, bo, jak już wcześniej wspominałem, zespołowi, który już zapewnił sobie tytuł, trudno jest trenować dzień po dniu z pełnym zaangażowaniem. Trzeba znaleźć równowagę między odpoczynkiem a solidnym przygotowaniem do kolejnego spotkania. Dlatego trenujemy dziś, jutro i w niedzielę – trzy dni z rzędu, by być jak najlepiej przygotowanym na starcie z Brighton.
Warto też pamiętać, że ci piłkarze praktycznie nie mieli wolnego w trakcie sezonu – graliśmy w Pucharze Anglii, Pucharze Ligi, Lidze Mistrzów i oczywiście Premier League przez bardzo długi czas. Podczas gdy inne zespoły mogły liczyć na kilka dni przerwy, my prawie wcale tego nie mieliśmy. To nie jest bezpośrednia odpowiedź na twoje pytanie, ale chciałem to zaznaczyć. A co do pytania o to, czy Trent będzie brany pod uwagę – właśnie dlatego o tym mówię. To nasz pierwszy wspólny trening po kilku dniach wolnego, więc na tym etapie trudno mi jednoznacznie powiedzieć, jak będzie wyglądać skład na poniedziałek.
O tym, czy trudniej jest zmotywować zawodników, skoro liga została już wygrana…
Szczerze mówiąc, tak. Choć oczywiście nie mogę zajrzeć każdemu do głowy. Myślę jednak, że to dla wszystkich jasne - gdybyśmy wciąż walczyli o mistrzostwo, to również mielibyśmy kilka dni wolnego, ale zapewne nigdzie nie wyjeżdżalibyśmy. Bo chyba nie jesteśmy jedynym zespołem, który – mając tydzień między meczami – daje zawodnikom trochę więcej czasu na regenerację.
Uczciwie trzeba przyznać, że istnieje różnica. Jednak jeśli spojrzymy na to, jak zagraliśmy z Arsenalem – od pierwszej do ostatniej minuty widać było drużynę, która chciała rywalizować. Nawet kiedy w drugiej połowie mieliśmy trudne momenty, potrafiliśmy wrócić do gry. To mówi wiele o naszej mentalności. To był jednak mecz u siebie. Co jednak najważniejsze - niezależnie od tego, czy zdobyliśmy już tytuł, czy nie – mecze z Chelsea na wyjeździe, z Arsenalem u siebie czy z Brighton na wyjeździe to zawsze są trudne starcia. Dlatego tak bardzo cieszyłem się, że udało nam się wcześniej zapewnić sobie mistrzostwo – w meczu z Tottenhamem.
O poprawie formy wyjazdowej Liverpoolu i jej znaczeniu…
Tak, to zdecydowanie dużo dla mnie znaczy. Nie znałem dokładnych liczb, ale już po jednym z pierwszych meczów wyjazdowych pokazałem chłopakom podczas odprawy ich statystyki poza Anfield. Powiedziałem wtedy, że to jeden z elementów, które musimy poprawić – nie jedyny, ale kluczowy – jeśli chcemy liczyć się w walce o tytuł do samego końca.
I rzeczywiście – przez cały sezon spisywaliśmy się bardzo dobrze w meczach wyjazdowych. Jednak nasza forma u siebie również była solidna. A tylko łącząc te dwa elementy – w tak trudnej lidze jak Premier League, pełnej świetnych drużyn – można myśleć o mistrzostwie. Tutaj wiele zespołów potrafi wygrywać spotkania seriami, więc jeśli chcesz sięgnąć po tytuł, musisz być konsekwentny zarówno na wyjazdach, jak i na własnym stadionie.
O pozytywach wspólnego wyjazdu zespołu…
To ta przyjemniejsza część waszej pracy – jeśli wygramy, to powiecie, że to była świetna decyzja. Jeśli przegramy, oberwie się nam za kilka dni wolnego i będzie się nam zarzucać, że byliśmy myślami gdzie indziej. Tak to już wygląda w waszym fachu. Dla mnie wyjazdowe starcie z Chelsea to jedno z najtrudniejszych spotkań w całym sezonie. A Brighton na wyjeździe? Myślę, że doskonale wiecie, co zrobił tam Arsenal i co zrobił tam Manchester City.
Więc jeśli nie uda nam się tam osiągnąć dobrego wyniku, w mojej ocenie nie będzie to miało żadnego związku z kilkoma dniami wolnego dla zawodników – jednak zapewne to będzie dominująca narracja w mediach. Jeśli nie, to mnie zaskoczycie, bo w Holandii na pewno właśnie to byłby temat numer jeden. Może tutaj podejdziecie do tego inaczej i jeśli wygramy, to przedstawicie ten wyjazd jako coś pozytywnego? Prawda jest tylko jedna, ale dziennikarze mają ten komfort, że mogą ją przedstawić zarówno w dobrym, jak i złym świetle.
My czujemy, że to była właściwa forma przygotowania do poniedziałkowego meczu, bo chłopakom po prostu należało się tych kilka dni odpoczynku. To był bardzo długi sezon. Uważamy, że trzy dni bezpośredniego przygotowania to wystarczający czas, by być dobrze przygotowanym fizycznie. Jeśli mentalnie także będziemy gotowi na bardzo trudne spotkanie z rywalem, który potrafi grać naprawdę dobrze, to nie będzie miało znaczenia, czy wcześniej byliśmy gdzieś poza klubem. Choć prawda jest też taka, że poza zwycięstwem nie mamy już nic więcej do ugrania.
O tym, czy jego opinia o zawodnikach może się jeszcze zmienić w ostatnich tygodniach sezonu…
Nie sądzę, żeby to było uczciwe wobec zawodników. Pracujemy razem cały sezon, więc nie byłoby fair, gdyby moja opinia miała się zmienić na podstawie jednego czy dwóch ostatnich meczów. Nasza ocena opiera się na 10–11 miesiącach współpracy, a wszyscy poza Federico Chiesą są w klubie nawet dłużej. Myślę, że bardzo dobrze znamy jakość naszych piłkarzy. Dlatego ani spotkanie z Brighton, ani z Crystal Palace nie zmieni naszego zdania o tym, jak ma wyglądać przyszły sezon.
O możliwych zmianach kadrowych latem…
Zakładacie, że zamierzamy sprowadzić nowych zawodników, a ja już wielokrotnie mówiłem, że jako klub jesteśmy bardzo zadowoleni z obecnej kadry. Część decyzji należy do nas, ale są też sytuacje, w których zawodnicy, którzy grali mniej, nie chcą przeżywać kolejnego sezonu w podobnej roli. To proces, który trwa nieustannie i naszym obowiązkiem jest być gotowym na ewentualność wzmocnień. Ten klub zawsze to robił – niezależnie, czy ma w kadrze 19, 20, 21 czy 22 piłkarzy. Jeśli widzimy możliwość realnego wzmocnienia zespołu – działamy.
Jednak trudno jest wzmocnić ten zespół, bo jest powód, dla którego wygraliśmy ligę – mamy znakomitych zawodników. To wszystko dzieje się cały czas. Ten klub wielokrotnie pokazywał, że potrafi podejmować właściwe decyzje. I uważam, że również przed tym sezonem podjęliśmy dobrą decyzję, nie sprowadzając nikogo – poza Federico Chiesą. I chyba się to sprawdziło, prawda?
O Federico Chiesie…
Jeśli chodzi o jakość, to bez wątpienia zasługuje na więcej minut – tutaj lub w jakimkolwiek klubie, dla którego zagra. Bo jego umiejętności są wystarczające, by grać dla nas. Jednak, niestety dla niego, na prawej stronie rywalizuje z Mo Salahem. Myślę, że mógłby też występować na lewej flance, ale tam są już Cody Gakpo i Lucho [Luis Díaz]. I nie sądzę, że pomylę się mówiąc, że cała trójka miała naprawdę znakomity sezon.
Chiesa startował niejako od zera – a może i z dwoma, trzema bramkami straty – bo gdy do nas dołączył, nie był jeszcze na tym samym poziomie fizycznym, co reszta. To oczywiście nie pomagało na początku. Gdy już doszedł do pełni formy, tamci grali tak dobrze, że nie miałem powodu, by cokolwiek zmieniać. W konsekwencji nawet załapanie się do kadry meczowej stawało się trudne, biorąc pod uwagę obecność Darwina Núñeza i Diogo Joty. Jednak czy jest on wystarczająco dobry, by grać w tym zespole? Tak. Po prostu zawsze wierzyłem w Lucho, Cody’ego i Mo – i rzadko kiedy rozdzielałem ich na boisku.
O znaczeniu możliwości świętowania sukcesu przez zawodników…
Zazwyczaj – zwłaszcza w tej lidze, ale ogólnie również w Holandii – ostatni mecz sezonu to wyjątkowy moment. To powinno się zobaczyć, to jest właśnie ten dzień. Jednak jeśli już zapewniłeś sobie tytuł, to partnerki, dzieci, rodzina mówią: "No chodź, nie widzieliśmy cię od miesięcy – jedźmy gdzieś razem". I ja to w pełni rozumiem.
My mieliśmy ten komfort, że nie tylko zapewniliśmy sobie mistrzostwo wcześniej, ale też graliśmy w niedzielę, a kolejne spotkanie mamy dopiero w poniedziałek. Jak mówiłem – nawet gdybyśmy jeszcze nie wygrali ligi, to pewnie i tak chłopaki dostaliby dwa, trzy dni wolnego. Na koniec sezonu trzeba znaleźć balans między utrzymaniem formy fizycznej a odświeżeniem głowy. To właśnie próbowaliśmy osiągnąć. Przed meczem z Arsenalem też mieliśmy kilka dni przerwy, tak samo teraz.
O tym, czy ewentualne odejście Trenta Alexander-Arnolda mogłoby przyćmić końcówkę sezonu…
Byłem już szczęśliwy, że nikt o to nie zapytał! Pomyślałem: "Ok, to już za nami". W zeszłym tygodniu ludzie zaczęli o tym mówić, potem przyszła reakcja kibiców na stadionie – zarówno ta pozytywna, jak i negatywna. Wtedy głos zabrali eksperci, mówił o tym cały kraj. I myślę, że nadszedł czas, by postawić tu kropkę. Skupmy się na tym, że wygraliśmy ligę i postarajmy się cieszyć tym przez najbliższe półtora tygodnia, zamiast wciąż rozpraszać się kwestią Trenta.
O tym, ile obecnie jego uwagi poświęcone jest końcówce sezonu, a ile planowaniu kolejnego…
Widzieliście mnie w tym tygodniu w mediach społecznościowych? Jeśli tak, to nawet jeśli gdzieś widać, że świętuję, to nie znaczy, że nie myślę też o innych sprawach. W tej chwili większa część moich myśli dotyczy już kolejnego sezonu. I to naturalne – gdyby poniedziałkowy mecz i spotkanie z Palace w przyszłym tygodniu miały o czymś decydować, to byłoby inaczej. Jednak teraz sytuacja jest jasna, więc to normalne, że myślami jestem bardziej przy tym, co czeka nas później.
To też wyzwanie – nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla zawodników – by dobrze podejść do meczu w poniedziałek. Ich myśli mogą już krążyć wokół zgrupowań reprezentacji, które dla wielu z nich są teraz ważniejsze niż te dwa ostatnie tygodnie. Choć, jak mi powiedziano, mecz z Palace u siebie ma być wyjątkowy – to będzie coś, na co naprawdę warto czekać. I może właśnie to jest odpowiedź: teraz myślimy o przyszłości bardziej, niż gdyby wszystko wciąż było w grze.
O głębszym ustawieniu Curtisa Jonesa w meczu z Arsenalem i o tym, czy końcówka sezonu to okazja do testowania nowych rozwiązań…
Myślę, że Alexis Mac Allister również kilka razy był ustawiony głębiej. Jednak wiele zależy od tego, jak przeciwnik zakłada pressing. Jeśli grasz z takim zespołem jak Arsenal, to zarówno plusem, jak i wyzwaniem jest to, że dokładnie wiesz, czego się spodziewać. Oni są w tym świetni, mają to dopracowane do perfekcji. Dlatego czasem przekazujemy pomocnikom nieco inne wskazówki dotyczące budowania akcji, niż w innych spotkaniach. Nie doszukiwałbym się w tym jakiejś rewolucji. To był drobny detal. Przez cały sezon ogólny pomysł na grę był ten sam – jednak zawsze staraliśmy się dostosować do tego, jak przeciwnik próbuje nas naciskać.
Komentarze (0)