Porażka mistrzów Anglii z Brighton
Liverpool stracił prowadzenie z pierwszej połowy i przegrał wyjazdowe spotkanie z Brighton 2:3. Podopieczni Arne Slota po zapewnieniu sobie mistrzostwa Anglii trzeci mecz z rzędu kończą bez zwycięstwa.
Liverpool nie zamierzał tracić czasu i już od pierwszych minut postawił sprawę jasno. Już w 9. minucie Harvey Elliott wpisał się na listę strzelców, wykańczając z zimną krwią akcję. Conor Bradley ruszył jak burza prawą stroną, zwiódł obrońców Brighton niczym iluzjonista na scenie i wyłożył piłkę na piąty metr. Elliott tylko dopełnił formalności.
Chwilę później mogło być 2:0. Federico Chiesa sunął naprzód, mijał kolejne przeszkody, aż w końcu dostrzegł Bradleya. Ten miał dogodną okazję, ale tym razem precyzji zabrakło, futbolówka minęła słupek. Brighton nie dało się zdominować i w 32. minucie wykorzystało swoje pięć minut. Yasin Ayari popisał się przytomnym uderzeniem po ziemi w krótki róg, dając miejscowym wyrównanie.
Tuż przed zejściem do szatni znów jednak zabłysnął Liverpool, a konkretnie Dominik Szoboszlai. Węgier huknął ze skraju pola karnego w sposób, który zasługiwałby na ramkę w galerii sztuki. Futbolówka wpadła do siatki, a The Reds znów byli na prowadzeniu.
Po przerwie zabrakło skuteczności. Mohamed Salah w 54. minucie nie trafił do pustej bramki z ośmiu metrów, moment, który z miejsca trafiłby do podręczników o tym, jak nie kończyć akcji. Chwilę później Verbruggen zdołał zatrzymać Egipcjanina ponownie. Brighton przeżyło i zaczęło kąsać. W 69. minucie Kaoru Mitoma dobił strzał Danny’ego Welbecka i wyrównał na 2:2. Amex Stadium eksplodował. Liverpool gasł z minuty na minutę, a gospodarze poczuli krew.
W 86. minucie przyszła kulminacja. Jack Hinshelwood umieścił piłkę w siatce, choć asystent sędziego z miejsca podniósł chorągiewkę. VAR miał inne zdanie, spalonego nie było. Gol uznany. Brighton prowadziło 3:2. Do końca meczu Liverpool próbował, ale bez większego przekonania. Mistrz Anglii opuszczał Brighton z pustymi rękami.
Składy:
Brighton: Verbruggen - Wieffer, van Hecke, Webster, Estupiñán, Baleba, Ayari (74' Gómez), Minteh (84' Hinshelwood), Gruda (73' O'Riley), Adingra (65' Mitoma), Welbeck (84' Howell)
Liverpool: Alisson - Bradley (77' Endō), Konaté, Quansah, Tsimikas, Elliott, Gravenberch, Szoboszlai (64' Jones), Salah, Gakpo (63' Díaz), Chiesa (63' Núñez)
Komentarze (66)
Fajnie, że jest Włoch i Harvey. Pytanie czy Szobo na 8 będzie dziś sprawdzany w kontekście przyszłego sezonu?
Teraz to będzie szalał na tej lewej stronie, dziś ukąsi 👌
Nawet fajny skład, trochę rotacji, szansa dla Eliotta i Quansaha.
Nic to ale dzisiaj trzeba wygrać a Mo najlepiej z golem i asystą albo dwoma.
Come on LFC 🔴💪😊
Nawiasem mówiąc brak Kellehera w bramce to chyba potwierdzenie że jest na wylocie.
Nie żeby wczesnej było super, ale trudniej było zdefiniować
Teraz na Anfield się zepną w ostatniej kolejce, bo w końcu trofeum będzie wręczane, więc spodziewam się wytężonej pracy naszej ekipy.
Potem chłopcy zasłużone wakacje i bierzemy się mocno do pracy od lipca :)