Dzień, który na zawsze pozostanie w pamięci Slota

Liverpool zapewnił sobie mistrzostwo Anglii na cztery kolejki przed końcem sezonu, pokonując Tottenham Hotspur 5:1 w niesamowitej, wręcz karnawałowej atmosferze na Anfield w ubiegłym miesiącu.

Tym samym Arne Slot w swoim debiutanckim sezonie poprowadził klub do 20. tytułu mistrzowskiego w historii. Po kilku tygodniach od tego pamiętnego wydarzenia szkoleniowiec podzielił się refleksją na temat dnia, który na zawsze pozostanie w jego pamięci.

W rozmowie z liverpoolfc.com, Slot powiedział:

– Dwie rzeczy szczególnie mnie wzruszają, gdy wracam myślami do tamtego dnia. Pierwsza to moment, gdy przyjechaliśmy na stadion, a kibice śpiewali: ‘We’re gonna win the league, we’re gonna win the league and now you’re gonna believe us.’ Nie chodzi nawet o sam tekst, ale o to, z jaką pasją i siłą to śpiewali. To było niesamowicie poruszające. Czuć było, że płynęło to z głębi serca. Nawet teraz, gdy o tym mówię, czuję wzruszenie – nie do płaczu, ale to naprawdę mocno emocjonalny moment.

– Druga rzecz, która mnie poruszyła, to ilość osób, które mówiły mi: ‘Chodzę na mecze Liverpoolu od 40 czy 45 lat, całe życie jestem kibicem, ale nigdy nie przeżyłem czegoś takiego na Anfield.’ To sprawia, że naprawdę czuję się wyjątkowo. Bo nie tylko ja jako trener zdobyłem swój pierwszy tytuł po 35 latach – ten klub ma bogatą historię sukcesów – ale dla tych ludzi ten moment był jednym z najbardziej wyjątkowych. I jeśli ktoś tak mówi, to znaczy, że naprawdę dokonaliśmy czegoś wielkiego.

Slot podkreślił też, jak wyjątkowa była atmosfera po ostatnim gwizdku:

– Cały stadion świętował. To, co mnie cieszy, to też świetna oprawa muzyczna – wielkie brawa dla DJ-a – oraz fakt, że kibice pozostali na trybunach i nie wbiegli na murawę. To był naprawdę niezwykły dzień, który na zawsze zapamiętam.

W trakcie świętowania Slot – wspólnie ze swoim sztabem – wykonał charakterystyczne „fist-pumpy” w stronę trybuny The Kop, nawiązując do gestu znanego z czasów Jürgena Kloppa.

– Czułem, że kibice czekali na taki moment. Myślałem: ‘Nie rób tego zbyt wcześnie, poczekaj na właściwy moment, gdy tytuł będzie już nasz, wtedy będzie to piękna interakcja z fanami.’ To był idealny czas, by to zrobić. Nie chciałem kopiować Jürgena przez cały sezon, ale uznałem, że w tej chwili będzie to symboliczne. Zrobiliśmy to razem z całym sztabem – to był ważny moment dla nas wszystkich.

Slot przyznał też, że z każdym miesiącem coraz bardziej czuje więź z fanami Liverpoolu:

– Myślę, że również drużyna nawiązała z nimi więź. Ale jeśli miałbym to ocenić po liczbie razy, kiedy kibice śpiewają moje nazwisko, to chyba mogę śmiało powiedzieć, że nie są ze mnie niezadowoleni! Od samego początku czułem się w Liverpoolu mile widziany – zarówno od ludzi w klubie, jak i tych, których spotykam na co dzień. Myślę, że Jürgen też pomógł mi w tym swoim ostatnim meczem. Ale od chwili, gdy pierwszy raz pojawiłem się na Anfield, wszyscy byli bardzo pozytywnie nastawieni. Kibice wspierali drużynę i nie przestali tego robić również, gdy to ja objąłem stanowisko.

Wzajemna sympatia została przypieczętowana piosenką, którą kibice stworzyli specjalnie dla holenderskiego trenera.

– Usłyszałem ją pierwszy raz bardzo wyraźnie i długo na Stamford Bridge, kiedy graliśmy z Chelsea. To melodia, która jest bardzo popularna również w Holandii – więc może to nie przypadek, że kibice właśnie ją wybrali. Fani Liverpoolu są znani z niezwykłej kreatywności, jeśli chodzi o piosenki – i pod tym względem naprawdę się wyróżniamy.

– Mieć własną piosenkę to jedno, ale mieć ją przy okazji zdobycia 20. tytułu mistrzowskiego, i jeszcze do melodii znanej z mojej ojczyzny – to coś naprawdę wyjątkowego. Przez pierwsze dziesięć miesięcy wszędzie słyszałem ‘Arne Slot, nah nah nah nah nah’ – bo tak śpiewano o Jürgenie. A teraz, gdy gdzieś się pojawiam, zaczynają śpiewać nową piosenkę. To bardzo miłe uczucie.