Liverpool jak dom dla Sipkego Hulshoffa
Pierwszy asystent Arne Slota wspomina, że już od pierwszych chwil po przyjeździe – razem z głównym trenerem, swoim długoletnim partnerem zawodowym – poczuł natychmiastową więź zarówno z miastem, jak i z klubem.
- To, co spodobało mi się najbardziej od samego początku, to życzliwość ludzi. Zobaczyłem, jak dobrze współpracują ze sobą, jaką tworzą wspólnotę – mówi Hulshoff dla Liverpoolfc.com.
- To było pierwsze, co od razu poczułem: że wszyscy chcą ci pomóc, sprawić, byś poczuł się swobodnie, jak w domu.
- Nawet w trakcie okresu przygotowawczego, gdy byliśmy tu od niedawna, już czuliśmy się bardzo komfortowo. Nie musieliśmy się niczym martwić, mogliśmy w pełni skupić się na pracy, a gdy czujesz się jak w domu, możesz dać z siebie wszystko.
- Ludzie tutaj przypominają mi tych z mojej rodzinnej części Holandii – z północnej prowincji Fryzji. Są pełni szacunku, rozmawiają z tobą, sprawiają, że czujesz się dobrze.
- Jeśli porównasz Fryzów do mieszkańców Liverpoolu, to obie grupy mają nawet własny język, inny niż ten używany w reszcie kraju!
- A jeśli spojrzeć na samych ludzi – są pracowici i oczekują tylko trzech rzeczy: że będziesz ciężko pracować, dawać z siebie wszystko i zachowywać się normalnie. W Feyenoordzie było podobnie, bo ludzie w Rotterdamie też tacy są.
- Myślę, że właśnie dlatego Liverpool, jak dotąd, pasuje do mnie jak dobrze skrojona kurtka.
Slot niedawno oddał hołd zespołowi stojącemu za kulisami Liverpoolu, nazywając go „kluczowym” dla zdobycia tytułu mistrza Premier League w tym sezonie – i Hulshoff całkowicie zgadza się ze swoim przełożonym.
- Zdecydowanie – cały sztab tutaj jest niezwykle ważny, a ton wszystkiemu nadaje się już od momentu, gdy przekraczasz próg budynku – mówi asystent trenera.
- Alex, który stoi za barem z kawą, zawsze ma świetny humor. Więc jeśli przyjdziesz po kiepskiej rozmowie telefonicznej czy czymś innym, on od razu poprawi ci nastrój.
- I to zaczyna się już tam – widzisz ludzi siedzących wokół baru: pracowników boiska, członków zespołu medycznego, osoby z różnych działów razem. To właśnie czyni ten klub tak wyjątkowym. To ogromna, ogromna zaleta Liverpoolu – wszyscy są zjednoczeni i współpracują ze sobą.
Pierwszy sezon Hulshoffa w Merseyside zakończył się, rzecz jasna, mistrzowskim triumfem – a sam trener przyznaje, że wciąż jest pod wrażeniem rozmiaru klubu, do którego dołączył dwanaście miesięcy temu.
- Najbardziej zaskoczyło mnie – oczywiście pozytywnie – jak wielki jest ten klub – podsumowuje.
- Bo gdziekolwiek się nie pojedzie, zawsze są tłumy kibiców Liverpoolu – czy to w USA, czy na meczach wyjazdowych, czy w Europie.
- Zawsze przed hotelem i na lotnisku czekają na nas kibice. Wiedziałem, że Liverpool to wielki klub, ale on jest naprawdę ogromny.
- To niesamowite i jednocześnie napawa mnie dumą, że możemy być częścią być może największego klubu na świecie.
- Czuję – i myślę, że szef również – że oczywiście trzeba zdobywać trofea, bo to też daje komfort pracy, ale jak dotąd ten klub pasuje do nas jak kurtka. Tak się mówi w Holandii i mam nadzieję, że tak zostanie.
Komentarze (0)