Florian Wirtz - symbol ambicji Liverpoolu
Spośród wszystkich transferów dokonanych tego lata przez kluby Premier League — z Liverpoolem włącznie — to właśnie przybycie Floriana Wirtza na Anfield wydaje się szczególnym ruchem. Najlepszy piłkarz Bundesligi to właściwie pewne wzmocnienie. Najlepszy zespół w Anglii właśnie stał się jeszcze lepszy.
Oczywiście ma to odzwierciedlenie także w kwocie transferu, która może sięgnąć 116 milionów funtów. To liczba absolutnie wyjątkowa — ale też wykładana na absolutnie wyjątkowego zawodnika. Zainwestowanie takiej sumy w jednego piłkarza może oznaczać ograniczenie innych możliwości. Jednak właśnie na tym polega przewaga, gdy budujesz drużynę z pozycji siły.
Arne Slot musiał wzmocnić prawą stronę zespołu po odejściu Trenta Alexandra-Arnolda i zrobił to, sprowadzając kolegę Wirtza z Bayeru Leverkusen, Jeremie'ego Frimponga. Możliwe, że tego lata dojdzie jeszcze do zmian kadrowych w ofensywie.
Jednak, biorąc pod uwagę pozostanie w klubie Virgila van Dijka i Mohameda Salaha, kadra mistrzów Anglii zachowuje stabilność. Liverpool raczej koryguje, niż przebudowuje skład. A to luksus, na który nie wszyscy rywale — nawet ci najbogatsi — mogą sobie pozwolić przed nadchodzącym sezonem.
Na łamach prasy nie zabraknie tekstów o tym, jak ekscytującym transferem do Manchesteru City może okazać się Rayan Cherki. Francuz był jednak oferowany różnym klubom Premier League już od dłuższego czasu, a jego transfer to spore ryzyko.
— Wóz albo przewóz — tak przyszłość Cherkiego w City widzi jeden z doświadczonych skautów Premier League. Inny, cytowany anonimowo przez Sky Sports, zauważa, że nawet kluby z absolutnego topu podejmują coraz większe ryzyko — to znak tego, jak trudny jest obecnie rynek transferowy.
W City mają nadzieję, że Cherki wypali. W takim wypadku może okazać się, że faktycznie rozsądniej było podzielić budżet na wzmocnienie kilku pozycji i załatanie większej liczby luk w drużynie Guardioli. I tak zamiast Wirtza City sprowadziło Rayana Aït Nouriego i Tijjaniego Reijndersa, zachowując jeszcze część środków.
Obaj przychodzą jednak do drużyny już bardzo mocnej, z zadaniem jej dalszego ulepszenia, a Guardiola po raz pierwszy od dawna zaczyna sezon w roli goniącego. Niewykluczone, że szkoleniowiec City już dziś żałuje, iż wcześniej nie zdecydował się na odświeżenie składu.
— Latem klub brał to pod uwagę — przyznał Guardiola.
— Powiedziałem jednak: "Nie chcę nowych transferów. Mam pełne zaufanie do tych zawodników". Myślałem, że uda się powtórzyć sukcesy, ale po tych wszystkich kontuzjach może jednak powinniśmy byli kogoś ściągnąć.
Transfer Wirtza wysyła jasny sygnał: Liverpool nie zamierza popełniać tego samego błędu. Wiedzą, że on naprawdę zrobi różnicę. To lekcja budowania zespołu, którą Michael Edwards, dyrektor wykonawczy ds. piłkarskich w Liverpoolu, już kiedyś odrobił.
Ian Graham, były dyrektor działu analiz w klubie, przy okazji premiery książki pt. "How to win Premier League", powiedział w rozmowie ze Sky Sports:
— Klucz do zrozumienia transferu leży w zrozumieniu siły i głębi własnej kadry.
Graham i jego współpracownicy dostrzegli, że gdy tamten Liverpool osiągnął szczyt formy — wygrywając Ligę Mistrzów, a potem Premier League — dalsze wzmacnianie składu stało się niezwykle trudne.
— Często wracał temat sprowadzania "zawodników szerokiego składu" — tłumaczył.
— De facto wydajesz pieniądze na polisę ubezpieczeniową. I można znaleźć argumenty za takim podejściem. To luksusowy problem, gdy żaden z celów transferowych nie jest lepszy od obecnych piłkarzy. Większość zespołów dałaby się za to pokroić.
Innymi słowy — nie da się po prostu kolekcjonować zawodników.
— To znaczy, można — odpowiedział Graham.
— Nie możesz jednak oczekiwać, że się rozwiną, jeśli nie będą grać. Może osiągną poziom światowy w wieku 25 lat, ale nie dostaną na to szansy, jeśli nie wychodzą na boisko.
Lepiej więc zainwestować w piłkarza, który od razu robi różnicę.
Graham przytoczył dwa znane przykłady z czasów swojej pracy w Liverpoolu. Klub chciał pozyskać Mohameda Salaha już w 2014 roku, ale w zimowym oknie transferowym zawodnika przejęła Chelsea.
— Piłkarz, którego sprowadziliśmy w 2017 roku, był znacznie bardziej kompletny niż tamten 21-latek.
Podobnie było z Sadio Mané — Graham był zwolennikiem jego transferu jeszcze zanim trafił do Southampton.
— Dwa lata później zapłaciliśmy Świętym 30 milionów funtów — a to przecież my mieliśmy być tymi sprytnymi. Jednak ta różnica w cenie odzwierciedlała niższe ryzyko i większy potencjalny zwrot. Mané był już wtedy sprawdzony.
Wirtz to ekstremalny przykład tego zjawiska. Ten niesamowity rozgrywający był głównym architektem gry Bayeru Leverkusen, a także liderem zespołu, który przeszedł przez cały sezon ligowy bez porażki, zdobywając dublet. Ponownie błyszczał także w ostatnich miesiącach.
Za czasów Grahama w Liverpoolu obowiązywała zasada, by sprowadzać zawodników w wieku około 24 lat — nie tak młodych, by ich rozwój był nieprzewidywalny, ale też nie zbyt doświadczonych.
— Wszystkie nasze największe sukcesy transferowe mieściły się w tym przedziale wiekowym.
Wirtz jest nieco młodszy, ale zasada pozostaje ta sama.
Ma 22 lata, blisko 200 występów w barwach Leverkusen i 31 meczów rozegranych w reprezentacji Niemiec. Jego piłkarskie CV mówi samo za siebie. To transfer z najwyższej półki — przypominający sprowadzenie Alissona Beckera czy Virgila van Dijka. Ma zabezpieczyć Liverpool na przyszłość.
A wyzwań nie zabraknie. Zastąpienie van Dijka i Salaha będzie niezwykle trudnym zadaniem, z którym prędzej czy później będzie trzeba się zmierzyć. Wirtz przesuwa jednak granicę możliwości. Liverpool, być może ku zaskoczeniu wielu, patrząc na osiągnięcia Paris Saint-Germain, uchodzi dziś za głównego faworyta do wygrania Ligi Mistrzów.
Również w Premier League to właśnie The Reds rozpoczną sezon jako faworyci do zdobycia tytułu. Bo choć kibice i media z wypiekami na twarzy będą śledzić, jak nowe twarze odmienią ich rywali, jedno pozostaje pewne: lepszego zawodnika niż Florian Wirtz tego lata nikt nie kupił.
Adam Bate
Komentarze (0)