Liverpool wciąż musi wzmocnić pozycję stopera
Arne Slot miał u swojego boku Virgila van Dijka podczas wspólnej konferencji prasowej po meczu w hongkońskim stadionie Kai Tak, gdy rozmowa zeszła na temat sytuacji kadrowej na środku obrony Liverpoolu.
– Patrząc w lewo, nie wydaje mi się, byśmy mieli jakiekolwiek zmartwienia w tej formacji – uśmiechnął się menedżer "The Reds".
Jeśli chodzi o samego Van Dijka, Slot rzeczywiście nie ma powodów do obaw. Holender, który w tym miesiącu skończył 34 lata, był ostoją defensywy w mistrzowskim sezonie Premier League i wygląda na odświeżonego oraz gotowego na kolejne wyzwania po dłuższej przerwie wakacyjnej.
Niepokój wśród kibiców budzi jednak brak głębi w środku defensywy. Jarell Quansah został sprzedany do Bayeru Leverkusen za 35 milionów funtów, a Joe Gomez przedwcześnie opuścił azjatyckie tournee z powodu dyskomfortu w ścięgnie Achillesa.
Obecnie jedynymi zdrowymi, doświadczonymi środkowymi obrońcami w kadrze pozostają Van Dijk i Ibrahima Konaté. Ponieważ Slot nie chciał, by którykolwiek z nich rozegrał więcej niż 45 minut w towarzyskim spotkaniu z Milanem, był zmuszony sięgnąć po nietypowe rozwiązania — w rolach stoperów wystąpili pomocnik Ryan Gravenberch i lewy obrońca Kostas Tsimikas.
– Ryan pokazał, że potrafi grać na tej pozycji. W zeszłym sezonie też go tam wystawialiśmy, choć oczywiście preferujemy go jako „szóstkę” – zapewniał Slot.
– Wata Endo również może zagrać w środku obrony. Joe ma tylko drobny uraz. W zeszłym sezonie też był dla nas ważny. Mamy więc wystarczająco dużo opcji, ale faktem jest, że Jarell odszedł i nie został zastąpiony.
Można odnieść wrażenie, że wypowiedzi Slota zawierały pewną grę pozorów. Otwarte mówienie o potrzebie transferu zawodnika o określonym profilu zwykle winduje jego cenę.
Jednak rzeczywistość jest taka, że – mimo medialnych doniesień o możliwej rekordowej ofercie za Alexandra Isaka – absolutnym priorytetem Liverpoolu powinien być zakup nowego środkowego obrońcy. Zwłaszcza w kontekście letniej rewolucji kadrowej na Anfield.
Letnie wydatki klubu zbliżają się do 300 milionów funtów (łącznie z bonusami uzależnionymi od wyników). Do drużyny dołączyli młodzi, dynamiczni boczni obrońcy Jeremie Frimpong i Milos Kerkez, a także ofensywni zawodnicy – Florian Wirtz i Hugo Ekitike. Przebudowano też dział bramkarski – Alisson ma teraz solidnych zmienników: Giorgiego Mamardashviliego i Freddiego Woodmana.
Ale w samym sercu obrony wciąż brakuje wzmocnień. Liverpool od dłuższego czasu rozgląda się za młodym, utalentowanym stoperem, który mógłby stopniowo przejąć rolę lidera defensywy.
Dwa lata temu klub interesował się Levi Colwillem z Chelsea, jednak ten przedłużył kontrakt z londyńskim zespołem. Latem ubiegłego roku „The Reds” rozważali transfer Leny’ego Yoro z Lille, ale zawodnik oczekiwał gwarancji gry i ostatecznie trafił do Manchesteru United. Tego lata obserwowano Deana Huijsena z Bournemouth, ale ostatecznie Real Madryt wygrał walkę o jego podpis.
Inną opcją jest Marc Guehi z Crystal Palace – zawodnik o innym profilu, bo to 25-letni reprezentant Anglii z ugruntowaną pozycją. Znajduje się jednak w ostatnim roku kontraktu, co czyni go atrakcyjną opcją transferową. Warunkiem jest odpowiednia cena i gotowość samego zawodnika do walki o miejsce w pierwszym składzie.
Nawet jeśli uraz Gomeza okaże się niegroźny, oparcie kadry na dwóch zdrowych stoperach to ryzyko. Gomez opuścił drugą połowę zeszłego sezonu z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego uda i przez dekadę gry w Liverpoolu wielokrotnie zmagał się z urazami. Konaté z kolei rozegrał w minionym sezonie rekordowe 42 spotkania, ale jego kontrakt wygasa za rok, a rozmowy w sprawie przedłużenia trwają.
Wystawianie Gravenbercha lub Endo na środku obrony może się sprawdzić w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami, gdzie Liverpool dominuje w posiadaniu piłki. W poważniejszych starciach byłoby to ryzykowne – szczególnie biorąc pod uwagę, że Gravenberch błyszczał w roli defensywnego pomocnika.
Historia pokazuje, czym może grozić brak odpowiednich zabezpieczeń kadrowych. Po ostatnim mistrzostwie w 2020 roku Liverpool sprzedał Dejana Lovrena do Zenitu i nie pozyskał następcy. Van Dijk, Gomez i Joel Matip doznali wtedy poważnych kontuzji, a zespół ratowali młodzi Rhys Williams i Nat Phillips. Próby wystawiania w obronie Hendersona i Fabinho odbiły się na grze środka pola.
Po porażce 2:4 z Milanem Slot zwrócił uwagę na problem z kontratakami:
– To zapewne też efekt tego, że brakowało nam siedmiu podstawowych zawodników. Chcieliśmy dać minuty 20 graczom, przez co wielu zagrało nie na swoich pozycjach – stwierdził Holender.
W środowym meczu z Yokohama F. Marinos w Japonii ma zadebiutować Hugo Ekitike. Nowy napastnik, sprowadzony z Eintrachtu Frankfurt, nie zagrał w Hongkongu, ponieważ dopiero dzień wcześniej odbył pierwszy trening z zespołem. Do składu mają wrócić Darwin Núñez i Wataru Endo, którzy pauzowali z powodu drobnych urazów. Wątpliwy pozostaje występ Alexisa Mac Allistera.
– Alexis nie trenował jeszcze z drużyną, ale planujemy, że weźmie udział w części zajęć w poniedziałek i wtorek. Nie jestem pewien, czy wystąpi w meczu. Natomiast Wata, Darwin i Hugo zagrają. Zespół będzie wyglądał inaczej niż w meczu z Milanem – powiedział Slot.
Powroty zawodników powinny pomóc zakończyć tournee pozytywnym akcentem, ale luki w środku obrony nie da się zignorować. Jeśli Liverpool poważnie myśli o obronie tytułu, potrzebuje jeszcze jednego pewnego punktu w formacji defensywnej.
James Pearce
Komentarze (9)