Gakpo: Nigdy nie zapomnimy Diogo
„Jedność to siła” — przesłanie, które dziś wybrzmiewa mocniej niż kiedykolwiek
Hasło widniejące na jednym z legendarnych banerów The Kop — „Unity is strength” — nabrało w ostatnich tygodniach szczególnego znaczenia. Dla Cody’ego Gakpo i całej społeczności Liverpoolu to właśnie poczucie wspólnoty stało się źródłem otuchy w obliczu niewyobrażalnej straty. Klub, piłkarze i kibice wciąż opłakują śmierć Diogo Joty — kolegi z drużyny, przyjaciela i jednego z najbardziej lubianych zawodników ostatnich lat — oraz jego brata André Silvy, którzy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym w Hiszpanii.
Minął już miesiąc od tej tragedii, ale żałoba i pamięć o Diogo towarzyszą drużynie także podczas przygotowań do nowego sezonu, w którym Liverpool będzie bronił mistrzostwa Premier League.
– To był bardzo trudny czas – przyznaje Cody Gakpo. – Wielu z nas wciąż było na wakacjach, gdy wydarzyła się ta tragedia. Natychmiast zjednoczyliśmy się jako drużyna i jako klub. Staraliśmy się być wsparciem dla rodziny i bliskich Diogo na tyle, na ile tylko było to możliwe. I wciąż to robimy — nie wszystko widać w mediach, ale za kulisami działamy, rozmawiamy, pomagamy.
Gakpo sam dowiedział się o śmierci Joty 3 lipca, przebywając wówczas na południu Francji. Dwa dni później wziął udział w pogrzebie w Gondomar, niedaleko Porto. Po powrocie na Merseyside odwiedził sanktuarium utworzone przed stadionem Anfield, gdzie kibice złożyli tysiące kwiatów, szalików, listów i flag — wyrazów miłości i żalu, które rozciągały się wzdłuż całej trybuny.
– Rodzina Diogo mogła poczuć, jak bardzo był kochany – mówi Gakpo. – To była wspólna inicjatywa kibiców, klubu i miasta. W takich chwilach Liverpool naprawdę pokazuje, co znaczy być rodziną.
Powrót do gry stał się częścią procesu leczenia. Po meczu towarzyskim z Preston North End 13 lipca, piłkarze i sztab przez siedem minut stali przy linii pola karnego, bijąc brawo w kierunku ponad 5,000 fanów zgromadzonych w Bill Shankly Kop na Deepdale. W tle, na pętli, rozbrzmiewała ulubiona piosenka Joty. Na murawie i trybunach nie brakowało łez.
– To było niesamowicie poruszające – wspomina Gakpo. – Tę piosenkę moglibyśmy grać przez 10 dni bez przerwy. W tych chwilach znów widać, jak wyjątkowi są nasi kibice.
Klub zastrzegł numer 20, z którym występował Jota, oraz zapowiedział budowę pamiątkowej rzeźby przy Anfield. Piłkarze zdecydowali również, że przez cały nadchodzący sezon będą nosić emblemat Forever 20 na koszulkach i kurtkach stadionowych.
– To wszystko, co możemy zrobić – mówi Gakpo. – Diogo był nie tylko znakomitym zawodnikiem, ale przede wszystkim cudownym człowiekiem. Każdy go kochał, i to było widać. Chcemy pamiętać go jako osobę — nie tylko przez bramki, które można znaleźć na YouTube, ale za to, kim był na co dzień. Będzie nam go bardzo brakowało. Nie tylko w tym sezonie — będzie nam go brakować przez całe życie. Nigdy o nim nie zapomnimy.
Kolejną okazją do oddania hołdu będzie poniedziałkowy dwumecz towarzyski z Athletic Bilbao na Anfield .Będzie to ostatni sprawdzian Liverpoolu przed niedzielnym meczem o Tarczę Wspólnoty z Crystal Palace na Wembley.
Dla Gakpo nowy sezon to nie tylko sportowe wyzwania, ale także osobista motywacja, by kontynuować rozpoczętą misję. Holender był drugim najskuteczniejszym strzelcem zespołu w zeszłym sezonie (18 goli), ustępując jedynie Mohamedowi Salahowi (34 trafienia). Pod wodzą Arne Slota Gakpo częściej występował na lewej flance, co, jak sam mówi, bardzo mu pomogło.
– To był mój najlepszy sezon w Liverpoolu – ocenia.
– Ale wiem, że mogę dać jeszcze więcej. Chcę zdobywać więcej bramek i asystować. Proces adaptacji trwa — niektórzy wpasowują się w nowy zespół od razu, inni potrzebują więcej czasu. Czuję, że jestem już na tym etapie, gdzie mogę pokazać pełnię swoich możliwości.
Na przeszkodzie stanęła jednak kontuzja kostki, która wyłączyła Gakpo z gry na kilka tygodni w drugiej części sezonu.
– Starałem się wrócić jak najszybciej, bo mieliśmy przed sobą ważne mecze – tłumaczy.
– Niestety pojawiły się komplikacje na treningu i powrót się opóźnił. Straciłem rytm i pewność w grze, ale końcówka sezonu wyglądała już lepiej. Teraz jestem gotowy od pierwszego gwizdka.
Gakpo będzie częścią odświeżonego Liverpoolu, który tego lata wydał ponad 300 milionów funtów na wzmocnienia, w tym na takie nazwiska jak Florian Wirtz czy Hugo Ekitike. Holender uważa, że to wyraźny sygnał ambicji klubu.
– To, czego chcemy my jako zawodnicy, i czego chce klub, to walka o trofea – podkreśla.
– Wygraliśmy ligę, ale przegraliśmy finał Carabao Cup z Newcastle i odpadliśmy z Ligi Mistrzów po rzutach karnych z PSG. Byliśmy bardzo blisko. Ale taka jest piłka. Teraz mamy nowy sezon i chcemy powtórzyć sukcesy.
Wspomnienia z fety mistrzowskiej na Anfield i późniejszej parady przez miasto, podczas której ponad milion fanów wyszło na ulice, wciąż żyją w pamięci Gakpo.
– To było coś niesamowitego – uśmiecha się. – Takie chwile sprawiają, że chce się więcej. Nie każdy ma szansę to przeżyć. Przez ostatnich osiem lat Premier League wygrywał głównie Manchester City, ale my zrobiliśmy to ponownie i chcemy pójść za ciosem. Skoro mamy tę możliwość — musimy z niej skorzystać.
Komentarze (0)