Frimpong: Liverpool to drużyna zwycięzców
Niesamowita mentalność i wola walki Liverpoolu - to miał być jeden z czynników, które wpłynęły na Jeremiego Frimponga i jego przybycie do klubu tego lata. Chociaż początki nie były usłane różami – brak kontroli nad meczami, późne indywidualne zrywy, które szczęśliwie kończyły się wyjściem na prowadzenie w ostatnich minutach, to Liverpool jako jedyny ma komplet punktów w Premier League, a także zanotował zwycięstwo w pierwszej kolejce Champions League.
W meczu przeciwko Atlético Madryt to Virgil van Dijk wziął na swoje barki drużynę i strzelił zwycięskiego gola w doliczonym czasie. The Reds po genialnym początku i strzeleniu dwóch bramek na starcie popełnili jednak dwa błędy, które wykorzystał Marcos Llorente. Kapitanowi udało się jednak uratować wynik.
Po meczu Jeremie Frimpong udzielił krótkiego wywiadu portalowi liverpoolfc.com:
Jeremy, wielkie gratulacje. Jak się czujesz po piątym meczu, w którym zwycięski gol pada dopiero w końcówce, w dramatycznych okolicznościach?
– Taki jest futbol, czasem strzelasz w ostatnich minutach i to one decydują o losach meczu. Doświadczyłem wielu takich sytuacji w mojej karierze, oczywiście w Leverkusen, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Myślę, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo, byliśmy po prostu lepszą drużyną i graliśmy bardzo dobrze.
Kiedy te decydujące bramki padają na samym końcu, to nie jest tylko szczęście, prawda? To coś więcej – wytrwałość, jakość, charakter?
– Dokładnie. Grając w piłkę, nigdy nie wiesz, kiedy strzelisz gola. Oczywiście chciałbyś zdobyć bramkę jak najszybciej, ale nie zawsze jest to takie proste. Tak jak powiedziałem, to jest część futbolu. Czasem wygrywa się szybciej, a czasem trzeba się bardziej pomęczyć. Tak po prostu wygląda ten sport.
Początek meczu był genialny. Czy twoi koledzy byli sfrustrowani utratą przewagi?
– Oczywiście, że tak. Kiedy prowadzi się 2:0, chce się albo zamknąć mecz i utrzymać przewagę, albo strzelić jeszcze więcej goli. Jednak to jest Liga Mistrzów – największy prestiż i ranga rozgrywek. Graliśmy z Atlético Madryt. W przyszłości będziemy starali się grać lepiej, ale to właśnie piłka nożna.
Widać, że drużyna coraz bardziej się zgrywa, a indywidualnie zawodnicy zaczynają błyszczeć. Wiele mówi się o twoim przyjacielu Florianie Wirtzie. Jak wiele możemy od niego oczekiwać?
– On się dopiero rozkręca. Grałem z nim przez cztery lata w Leverkusen, więc wiem, na co go stać i co potrafi. Widzę, że powoli zaczyna pokazywać, jakiej klasy piłkarzem jest i jakie ma świetne umiejętności. Jeszcze was zaskoczy i zobaczycie, co potrafi.
A czego kibice mogą spodziewać się po tobie i całej drużynie?
– Wydaje mi się, że idzie nam bardzo dobrze, wygraliśmy wszystkie mecze. Piłka nożna to gra, w której liczy się zwycięstwo. Oczywiście, moglibyśmy grać ładniej, ale wszyscy wiemy, że nawet jeśli grasz piękny futbol, a przegrywasz, nikogo to nie obchodzi. Musisz mieć mentalność zwycięzcy. Oczywiście możemy grać jeszcze lepiej, ale liczy się to, że wygrywamy i jesteśmy skuteczni. Żeby zdobywać trofea, trzeba zwyciężać – nieważne w jakim stylu.
Na koniec – jesteś zadowolony ze swojego startu w Liverpoolu?
– To jest powód, dla którego przyszedłem do Liverpoolu. To drużyna zwycięzców – wiedzą, jak wygrywać i zdobywać trofea. To jest właśnie mój cel.
Komentarze (0)