Slot po meczu ze Świętymi
The Reds zapewnili sobie miejsce w czwartej rundzie, pokonując we wtorkowy wieczór Southampton. Zwycięstwo Liverpoolowi zapewniło decydujące trafienie Hugo Ekitike w 85. minucie. Wynik meczu otworzył Alexander Isak, a gola dla ekipy z Championship zanotował Shea Charlesa.
Ekitike został wyrzucony z boiska za drugą żółtą kartkę, ponieważ w trakcie celebracji po zdobyciu bramki, zdjął koszulkę.
Poniżej przedstawiamy Państwu zapis z pomeczowej konferencji prasowej z udziałem Arne Slota...
O drugiej żółtej kartce i wyrzuceniu Ekitike…
Nie, wolałbym zacząć od czegoś pozytywnego, a raczej od hołdu, jaki oddaliśmy Mattowi Beardowi. Uważam, że to było na poziomie Liverpoolu. To, w jaki sposób kibice potrafią to stworzyć odpowiednią oprawę i nastrój... napawa mnie to dumą. Jestem dumny, że mogę reprezentować ten klub. W niezwykły sposób okazujemy szacunek ludziom, którzy tak wiele dla niego zrobili.
A teraz przechodząc od razu, ze względu na twoje pytanie, do ostatnich minut meczu, kiedy Hugo dostał drugą żółtą kartkę. Jakie były twoje dwa słowa? To było „niepotrzebne”, tak... Ach, „głupie”. Tak, zgadzam się. Pierwsza kartka też już była niepotrzebna i do pewnego stopnia głupia. Trzeba kontrolować emocje. Wiem, jak trudne to jest – czy to Premier League, czy każda inna liga na świecie – gdy grasz jako numer 9, obrońca może zrobić prawie wszystko, a kiedy ty tylko lekko pociągniesz za koszulkę albo popchniesz, od razu gwizdają faul przeciwko tobie. Ale zawsze najlepiej kontrolować emocje, a jeśli już nie możesz, to przynajmniej w sposób, który nie kończy się żółtą kartką. Myślę, że mówiłem to już, kiedy dostałem czerwoną kartkę przeciwko Evertonowi [w zeszłym sezonie]: zawsze jest to głupie, bo emocje można pokazywać, ale jeśli prowadzi to do żółtej albo czerwonej kartki, to jest to niemądre. I tak właśnie było przy pierwszej żółtej.
Powiedziałem mu to samo i mówiłem to też już wielu mediom: jeśli strzelasz gola w finale Ligi Mistrzów w 87. minucie po ograniu trzech rywali i trafieniu w samo okienko, to mogę zrozumieć, że myślisz: „To wszystko ja, co ja zrobiłem!”. Ale ja jestem staroświecki, mam 47 lat i może jestem stary. Nie grałem na tym poziomie, ale parę goli w życiu zdobyłem – i gdybym strzelił takiego gola, odwróciłbym się i podszedł, w tym przypadku, do Federico Chiesy i powiedział: „To twoja zasługa, nie moja”. Więc tak – niepotrzebne, nieroztropne. Ty nazwałeś to głupim. Ja też nazywam to głupim.
O występie Chiesy…
Myślę, że właśnie to chcesz widzieć. Całkowicie akceptuję, że drużyna, która gra ze sobą po raz pierwszy, z zawodnikami nieobecnymi od dawna, nie zagra idealnie zespołowo. Ale zawsze chcę widzieć piłkarzy, którzy próbują i ciężko pracują. Powiedziałem w przerwie, że to absolutnie nie przypadek, iż Federico podał przy pierwszym golu, bo w mojej opinii był najbardziej zaangażowany w grę, próbował najwięcej, pracował najciężej. I znowu nie był to przypadek, że to on zrobił głęboki rajd, a Robbo [Andy Robertson] posłał świetne podanie – swoją drogą, on również zdobył tak wiele w tym klubie i też rozumie, jak należy grać: nie lekceważyć meczu, tylko zawsze być gotowym. To jest też sposób, aby wrócić do pierwszego składu albo dostawać więcej minut. Dlatego byłem zadowolony z kilku indywidualnych występów, ale zdecydowanie niezadowolony z kilku innych.
O tym, czy rozwinie, kogo miał na myśli…
Nie. Ale myślę, że ci zawodnicy, o których mówię, już dobrze wiedzą.
O pierwszym golu Isaka dla Liverpoolu…
Raptem sześć czy siedem dni temu debiutował, więc to miłe, że teraz strzela pierwszą bramkę. Spytałem właśnie: „To było dwa tygodnie temu, gdy graliśmy z Burnley?”, a on odpowiedział: „Nie, to było tydzień temu”. Czas leci tak szybko, że czasem nie rozumiesz, ile naprawdę upłynęło. Nie pozyskaliśmy go w najlepszej formie meczowej, więc musimy go powoli budować. Minusem jest to, że nie możesz wystawiać go na 90 minut – jeśli grasz tylko 45 lub 30 minut, to zazwyczaj może trochę minąć, nim strzelisz pierwszego gola. Każdy rozumie, że jeśli wystawiasz zawodnika trzy razy po 90 minut, ma większe szanse trafić niż wtedy, gdy gra 45, 30, 45.
To jest rekordowy transfer w historii brytyjskiej piłki – a prawie nikt o tym nie mówi, więc może dobrze, że ja o tym wspomnę! Jeśli dojście do formy zajmie mu trochę i zanim strzeli kolejnego gola to pojawi się presja. To rekordowy ruch. Nikt o tym nie wspomina, więc ja to powtarzam! Myślę, że najlepszy moment, żeby zobaczyć, gdzie jest i jak bardzo może nam pomóc – a już teraz widać, że może – to będzie wtedy, gdy wróci z reprezentacji Szwecji, utrzyma zdrowie, rozegra tam wiele minut i potem w kolejnych tygodniach trochę minut u nas. Wtedy jego okres przygotowawczy się skończy i będziemy mogli oczekiwać od niego jeszcze więcej. Ale jak dotąd jestem bardzo zadowolony z tego, co od niego dostałem.
Komentarze (2)
Widać, że Ekitike nagrabił sobie u managera, szczególnie, że odwalił pajacerkę jakby właśnie pociągnął zespół do wygranej w finale Ligi Mistrzów, gdzie to asystent odwalił większą część roboty. Czekam z niecierpliwością na komunikat ws. zdrowia Leoniego, bo tak mi wczoraj zaimponował, że byłoby ogromnym żalem gdyby wypadł nam na kilka miesięcy...