LIV
Liverpool
Premier League
19.10.2025
17:30
MUN
Manchester United
 
Osób online 704

Specyficzny problem w obronie Liverpoolu


Jeszcze niedawno rozpływaliśmy się nad jednym z kluczowych atutów ofensywnych Liverpoolu — bronią, która w poprzednim sezonie miała ogromny wpływ na walkę o tytuł.

Dziś ten sam element gry zaczyna działać przeciwko The Reds w pierwszych tygodniach nowej kampanii. Pomijając problemy z przebudowaną linią obrony, czy Liverpool ma kłopot z bronieniem dośrodkowań na dalszy słupek?

Nie trzeba długich analiz, by zrozumieć, o czym mowa w tekście The Athletic. Gol Estevão w doliczonym czasie gry, który dał Chelsea zwycięstwo i przypieczętował trzecią porażkę Liverpoolu w ciągu ośmiu dni przed przerwą na kadrę, był tego najlepszym przykładem. Nastolatek wykorzystał głębokie dośrodkowanie Marca Cucurelli, wyskoczył przed Andrew Robertsona i uderzył z pierwszej piłki, nie dając szans Giorgiemu Mamardashvilemu.

Dla kibiców Liverpoolu to powtarzający się motyw od początku sezonu.

Według danych The Athletic, Liverpool pozwolił rywalom na oddanie siedmiu strzałów po dośrodkowaniach na dalszy słupek w obecnych rozgrywkach. Tylko West Ham United, Nottingham Forest i Wolverhampton – trzy z czterech drużyn zajmujących obecnie miejsca w dolnej części tabeli Premier League – straciły w ten sposób więcej bramek niż zespół Arne Slota.

Dla porównania – w całym poprzednim sezonie Liverpool stracił zaledwie trzy gole po tego typu akcjach. To nowo odkryta pięta achillesowa, której warto przyjrzeć się bliżej.

Robertson faktycznie odniósł uraz po ostrym starciu z Moisesem Caicedo kilka minut przed golem Chelsea, ale jego ustawienie w tej akcji sprawiło, że nie zdołał zablokować dostępu do dalszego słupka, zanim Estevão wyskoczył przed niego i trafił do siatki.

Ten gol do złudzenia przypominał bramkę Andreasa Pereiry dla Fulham na Anfield w poprzednim sezonie – wówczas głębokie dośrodkowanie Antonee Robinsona również zaskoczyło Robertsona, a Pereira z bliska uderzył z woleja, zanim Alisson zdążył zareagować.


Kto chciałby być drobiazgowy, mógłby wskazać nawet pierwszy gol Bournemouth w meczu otwierającym obecny sezon jako kolejny przykład kłopotów Szkota.

Choć trafienie Antoine’a Semenyo padło po kontrataku, napastnik gospodarzy z łatwością uprzedził Robertsona i wykończył akcję po płaskim dośrodkowaniu Davida Brooksa z lewej flanki.

Robertson – który w tym sezonie grał dotąd niewiele – nie jest jednak jedynym obrońcą, który dał się złapać w ten sposób. Nowy nabytek Milos Kerkez również nie pokazał jeszcze formy, która przekonała Slota do jego sprowadzenia. Jednym z głównych zadań młodego Węgra pozostaje poprawa gry w obronie.

Niepewny występ przeciwko Bournemouth na Anfield był zapowiedzią dalszych problemów. W spotkaniu z Newcastle 21-latek zawinił przy pierwszym golu rywali – znów po dośrodkowaniu na, tak, dobrze zgadliście, dalszy słupek. Jak widać na analizach (kadr drugi), Kerkez nawet nie wyskoczył do piłki, przegrywając pojedynek główkowy z Bruno Guimarãesem praktycznie bez walki.


To słabość, którą rywale zaczęli ewidentnie wykorzystywać.

W derbach z Evertonem Jack Grealish raz po raz atakował prawego obrońcę Conora Bradleya, napędzając akcje i kierując głębokie dośrodkowania na dalszy słupek, gdzie czekał Milos Kerkez.

Właśnie taka sekwencja doprowadziła do bramki dla zespołu Davida Moyesa — Everton przeciążył prawą flankę, tworząc przewagę liczebną i zmuszając Kerkeza do reakcji. Piłka przeleciała nad jego głową, Iliman Ndiaye zgrał ją w pole karne, a Idrissa Gueye wykończył akcję strzałem z pierwszej piłki.


Ponieważ ten sposób gry przynosił efekty, Everton konsekwentnie wracał do tego rozwiązania, szukając wyrównującego gola.

Na obronę Kerkeza trzeba jednak powiedzieć, że w końcowych minutach meczu poradził sobie lepiej — dwukrotnie wygrał pojedynki główkowe po podobnych dośrodkowaniach na dalszy słupek.


Przy wzroście 180 cm węgierski obrońca nie należy do najwyższych bocznych obrońców, ale ma odpowiednie warunki fizyczne, by poprawić grę w powietrzu i skuteczniej bronić dalszego słupka. Początki są nieco nerwowe, lecz Arne Slot z pewnością będzie chciał dopilnować, by ten schemat nie stał się trwałym problemem.

Analizując tę słabość głębiej, warto przyjrzeć się źródłom problemu.

Liverpool broni dośrodkowań na dalszy słupek właśnie dlatego, że zbyt łatwo pozwala na ich posyłanie z przeciwnej strony boiska.

Dużo mówi się o pracy defensywnej Mohameda Salaha, a Slot wprowadził subtelną korektę w ustawieniu bez piłki — tzw. zachwiane 4-3-3, czyli przesuniętą wersję klasycznego systemu, która pozwala pomocnikom częściej asekurować prawą flankę. Dzięki temu Egipcjanin może utrzymywać wyższą pozycję na boisku.

Mimo to wciąż zdarza się wiele sytuacji, w których prawy obrońca nie otrzymuje wystarczającego wsparcia, by powstrzymać dośrodkowania. Conor Bradley szczególnie ucierpiał na tym w meczu z Chelsea, po czym został zmieniony w przerwie. Jak zdradził po spotkaniu Marc Cucurella, była to część przemyślanej strategii Enzo Mareski.

– Staraliśmy się atakować tę stronę, bo wiemy, że Salah zawsze myśli o ofensywie, o kontrataku – powiedział Cucurella w rozmowie ze Sky Sports. – Wiedzieliśmy, że tam może pojawić się przestrzeń. Ćwiczyliśmy to. Trener zwracał nam na to uwagę. Widzieliśmy to w ostatniej akcji.

Nie pomaga fakt, że w tym sezonie Liverpool wystawił już pięciu różnych zawodników na prawej obronie – Bradleya, Jeremie'ego Frimponga, Dominika Szoboszlaia, Joe Gomeza i Wataru Endo.

Dopóki Slot nie zdecyduje się na jedną, stałą opcję, komunikat dla analityków ligowych rywali jest prosty: atakujcie prawą stronę Liverpoolu. A liczby to potwierdzają – aż 38 procent ataków przeciwników prowadzonych jest właśnie tą flanką.


Wystarczy przypomnieć mecz z Chelsea. Gol Estevão nie był przypadkiem — to była kulminacja ostrzeżeń z poprzednich tygodni.

Robertson pojawił się na boisku dopiero po 55 minutach, ale w drugiej połowie musiał bronić trzech groźnych dośrodkowań na dalszy słupek – wszystkie po akcjach prowadzonych prawą stroną Liverpoolu. Z Szoboszlaiem wystawionym na prawej obronie i Ryanem Gravenberchem na prawej stronie środka defensywy, zespół miał wyraźnie zaburzoną równowagę, co dodatkowo obciążało lewą stronę.


W teorii, taktyczna korekta Slota – przesunięte ustawienie 4-3-3 w fazie bez piłki – powinna pomóc w bronieniu tej strefy. W praktyce jednak łatwość, z jaką Chelsea znajdowała tam przestrzeń, była efektem narastających problemów z kilku wcześniejszych spotkań.

Ciągłe rotacje personalne z pewnością nie pomagają, ale przerwa na kadrę daje Slotowi czas, by przeanalizować, jak poprawić organizację gry defensywnej.

Liverpool musi nie tylko lepiej bronić dalszy słupek, ale również ucinać zagrożenie u źródła — zanim dośrodkowania w ogóle trafią w pole karne.

Mark Carey

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności